Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Zbiórka zakończona.
Pomóż uratować Luckowi łapkę! Daj szanse temu cudnemu kocurowi na odzyskanie sprawności. Parę dni temu Lucek przyszedł do rodziny, która go dokarmia, mocno kulejąc, oszczędzając tylną łapkę. W czasie, kiedy jadł, obejrzeliśmy, co się stało – na łapce była wielka, krwawiąca, otwarta rana z wiszącymi strzępami skóry, było widać kości, ścięgna…
Historia Lucjana jest podobna do wielu historii bezdomnych kotów.
Agata i Jarek, którzy go uratowali, piszą do nas tak:
Lucuś zaczął do nas przychodzić na jedzenie ok. 2,5 miesiąca temu. Jest młodziutkim, ok. 1,5 rocznym Kocurkiem. Początkowo był bardzo bojaźliwy i wycofany – po partyzancku wykradał jedzenie innym bezdomniakom, które dokarmiamy. Z czasem podchodził coraz bliżej i pewniej, zaczął przychodzić do ogrodu na posiłek. Potem zniknął na ok. tydzień. Gdy wrócił, okazało się, że jego łapka to jedna wieka rana!
Natychmiast zadzwoniliśmy do Fundacji Złap Dom z prośbą o pożyczenie klatki-łapki. Udało się ją zorganizować błyskawicznie – mimo trwającego lock-downu z powodu epidemii. Lucek był na szczęście bardzo głodny i za pierwszym razem udało się go odłowić. Stół operacyjny i nasza Doktor Agnieszka w zaprzyjaźnionej lecznicy już czekała na przyjęcie biedaka.
Operacja trwała bardzo długo. Doktor Agnieszka przez klika godzin czyściła i zszywała ranę – to była dosłownie koronkowa robota… Po zabiegu powiedziała nam, że to były ostatnie godziny na uratowanie łapki i całego kota – było bardzo silne zakażenie, kocurek miał ekstremalnie wysoką gorączkę, część rany wykazywała objawy martwicy. Jeszcze trochę, a nie dałby już rady iść. Skończyłby pewnie swoje kocie życie szybciej niż tak naprawdę się zaczęło... Lucuś dostał silny antybiotyk, leki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe i wylądował u nas w „szpitalu”, czyli pomieszczeniu, którego jeszcze nie zagospodarowaliśmy i chyba tego nie zrobimy, bo co i rusz trzeba ratować jakąś kocią biedę...
Podajemy mu leki, ulubione jedzonko i jeździmy na zmiany opatrunków. Doktor Agnieszka mówi z ostrożnym optymizmem o rozwoju leczenia – gorączka spadła, Lucuś całkiem ładnie je i pije. Przed nami przynajmniej kilka tygodni leczenia, a rachunek w lecznicy nieubłaganie się powiększa. Prosimy o pomoc! Każdy grosz jest teraz na wagę złota!
Loading...