Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Dzięki Wam mogliśmy opłacić wszystkie faktury, przede wszystkim w klinikach weterynaryjnych, bo to są najwyższe koszty, często kilkutysięczne na jednego zaledwie zwierzaka. Opłaciliśmy również koszty hotelowania naszych podopiecznych w hotelach dla zwierząt, gdzie oczekują na adopcję, koszty karmy oraz profilaktyki. Jesteście wspaniali. Bez Was nie mielibyśmy jak działać, bez Was nie moglibyśmy zrobić nic, z Wami możemy wszystko!!!
Witam Ciebie serdecznie! Skoro jesteś na tej zbiórce, to chciałabym, żebyś wiedział, że jesteś naszą nadzieją i ratunkiem na dalsze funkcjonowanie naszej organizacji, która ratuje wiele potrzebujących istnień...
Prowadzę Stowarzyszenie Vox Animalium, które dokumentuję na Facebooku od 2012 roku. Od tego czasu intensywnie pomagamy zwierzętom, prowadzimy liczne interwencje i oddajemy zwierzaczki do adopcji. Przeczytaj proszę nasze potrzeby, zobacz komu pomogliśmy. Całą listę faktur umieszczoną poniżej i jak będziesz miał ochotę, przejrzyj nasz profil na Facebooku. Przekonasz się, że nasze istnienie jest naprawdę ważne... Będę Tobie ogromnie wdzięczna, jeśli uznasz, że warto nas wesprzeć udostępniając, podarowując choć złotówkę, myśląc o nas ciepło...
Chcemy pokazać Wam, z jakimi przypadkami mierzymy się na co dzień...
Ten maluszek został znaleziony na działkach. Przyjechał z ranami na łapkach, stwierdzono także świerzb uszny. Dostał leki i maść do uszu. Ranki na łapkach wygoiły się i niby było wszystko w porządku do momentu, kiedy wydrapał sobie rany na ciele.
Tak bardzo chciała żyć!
Płaczemy, robiąc tę zbiórkę. Słowa uwięzły w ciszy, pozostał żal i ból. Ta mała, biedna suczka trafiła na niewłaściwych ludzi. Jej opiekunka - alkoholiczka nieodpowiadająca za własne czyny - nie potrafiła zapewnić minimum bezpieczeństwa własnemu psu. Dzień za dniem suczka biegała luzem po łąkach i okolicach w poszukiwaniu jedzenia, aż pewnego dnia wybiegła na tory. Właśnie jechał nimi pociąg...
Przeżyła, ale była zmasakrowana - naderwane wiązania i kości nogi, naderwany ogon, oderwane paluszki z przednich łapek, oskórowane stopy. Stan bardzo ciężki. Opiekunka odmówiła pokrywania kosztów leczenia, więc wzięliśmy suczkę na nasze utrzymanie. Lekarze weterynarii w klinice walczyli, by ratować tę istotę, która już tak blisko "tamtej strony". Usunięto pogruchotana łapeczkę i ogon, oczyszczono i zabezpieczono pozostałe rany, wykonano cały szereg badań, podawano leki, kroplówki i przede wszystkim środki przeciwbólowe. Wszystko szło ku lepszemu, suczka walczyła, pomimo wielkiego bólu, niestety... Przegrała. Musimy teraz opłacić faktury za próbę ratowania suczki.
Na zdjęciach powyżej widzicie Melę. Mela walczy o życie. Kolejna walka z czasem... Telefon późnym wieczorem, że na chodniku leży psiak i nie może się ruszyć. Szybka decyzja, że sunia musi trafić do gabinetu weterynaryjnego. A tam diagnoza - zaawansowana babeszja, suczka w stanie skrajnego wyczerpania. Lekarze zaczęli walkę z czasem, kroplówki, leki, badania i tak w kółko. Mela trafiła do domu tymczasowego Moniki, która wzięła ją pod opiekę, codziennie przemierzając 40 km do gabinetu weterynaryjnego, by walczyć o życie suczki. Walka trwa, Mela jest bardzo słaba, każdy kęs, który przełyka, to olbrzymi sukces. Załatwiamy także krew na ewentualność możliwie koniecznej transfuzji. Lekarze wciąż twierdzą, że rokowania są bardzo ostrożne.
Umierają w bólu i cierpieniu i nikt po nich nie płacze. Problem ogromnej bezdomności kotów jest głównie wynikiem działania człowieka, który porzuca zwierzęta i nie sterylizuje ich, przez co się wciąż rozmnażają. Co roku w Polsce rodzą się tysiące kotów, które nieodnalezione w porę umrą po cichutku i w ogromnym cierpieniu. W zaroślach, piwnicach. z powodu wyziębienia, chorób, urazów i głodu. Inne zostaną bestialsko utopione lub zakopane żywcem, uduszą się w reklamówkach na śmietniku albo zostaną rozszarpane przez psy.
Również w naszej gminie żyje wiele bezdomnych kotów, dlatego już od 2 lat staramy się ograniczyć ich populację, ograniczyć cierpienia kolejnych, niechcianych miotów. W 2018 roku udało nam się dzięki wsparciu i pomocy wspaniałych Darczyńców przeprowadzić 16 sterylizacji i 4 kastracje, w tym roku wysterylizowaliśmy już 13 kocic i 2 kocurki.
Niejednokrotnie koty te potrzebują także leczenia, koci katar, świerzb jest niemal na porządku dziennym, więc im również musimy zapewnić opiekę, leki. Po prostu prawić by wyzdrowiały. Wszystko to pociąga za sobą ogromne koszta. Ponieważ działamy na zasadzie wolontariatu, Wasze wsparcie jest nam bardzo potrzebne.
Serdecznie zapraszamy więc wszystkich, którym los tych biednych stworzeń leży na sercu do przyłączenia się do naszej akcji, bo chcemy poddać zabiegom kolejne koty. Prosimy, pomóżcie nam zatrzymać cierpienie. Razem możemy bardzo wiele, a niesienie pomocy zwierzętom jest niezwykle szlachetnym zajęciem, które przynosi wiele radości i satysfakcji.
Mini to maleńka znajdka.
Nie wiadomo, co by było, gdyby Pani Sylwia nie zareagowała na cichutki płacz dochodzący z pobliskiego śmietnika. W środku znajdował się karton, a w nim dwa maleńkie kocięta. Kobieta zareagowała błyskawicznie, zabierając maleństwa do domu. Sprawą zainteresowała się także sąsiadka i tak dwa maluchy trafiły do dwóch wrażliwych na kocią biedę kobiet.
Pudełko po butach, szybki bieg po piasek do piaskownicy. Następnego dnia zakupy już bardziej profesjonalne - żwirek i saszetki. Mini biegała za swoją wybawicielką krok w krok. Jest już odrobaczona i odpchlona, teraz wymienia ząbki. Opiekunka Mini poprosiła nas o pomoc w zdobyciu funduszy na sterylizację, gdyż miejskie talony już się skończyły.
Wychudzona, półdzika, przerażona, przepędzana
Tak w telegraficznym skrócie można opisać, jaki los spotkał biedną suczkę, która okazała się matką. Na tym nieprzyjaznym dla niej, okrutnym świecie, powiła 10 szczeniąt, głodnych życia. Niewiele brakowało, a odebrano by im to życie, gdyby nie błyskawiczna interwencja Ewy. Udało się, niemal w ostatniej chwili.
Suczka jest skrajnie wychudzona, a w lecznicy wyjęto z niej 40 kleszczy! Cały czas wraz z maluchami przebywa w klinice weterynaryjnej, bo musimy zrobić jej badania i podnieść parametry. Przez najbliższy czas będziemy musieli ją zaopiekować wraz z maluchami, i przynajmniej przez najbliższe 3-miesiące, aby mogła odchować maleństwa, byśmy mogli znaleźć im dobre domy.
A kiedy suczka będzie gotowa do adopcji? Trudno powiedzieć, bo potrzebuje intensywnej socjalizacji, by była w stanie zaufać człowiekowi, by nadawała się do zamieszkania w rodzinie.
Dexter to 6-miesięczny szczeniaczek, którego los ciężko doświadczył. Maluch, przez nieuwagę właścicielki, wpadł pod samochód. Na skutek wypadku doznał złamania prawej przedniej i prawej tylnej łapki. Przeprowadzono zabieg operacyjny osteosyntezy kości ramiennej prawej, jak i kości udowej prawej. Ból i cierpienie przeogromne, tym bardziej u takiego pełnego energii malucha. Niestety najgorsze miało dopiero nadejść...
Jak się okazało, przednia łapka powróciła do zdrowia i sprawności, ale z tylną jest bardzo źle. Zabieg został źle przeprowadzony i łapka została uszkodzona. Dexter ma problemy z poruszaniem się i utyka, bo jego łapka jest sztywna i sporo krótsza od drugiej. Nie było na co czekać, więc zabraliśmy malucha na konsultację do innego weterynarza, do Skarżyska-Kamiennej.
Diagnoza nie jest pomyślna. Psiaka czeka poważna operacja z zastosowaniem stabilizatora zewnętrznego a później długa rehabilitacja. I tu zaczyna się problem, ogromny problem natury finansowej, bo koszt operacji, stabilizatora oraz późniejszej rehabilitacji jest ogromny i przekracza nasze możliwości. Dlatego błagamy wszystkich ludzi dobrej woli o pomoc i wsparcie. Bez Was nie damy rady, a bardzo chcemy zawalczyć o łapkę Dextera. Mimo przeciwności i problemów finansowych nie możemy pozwolić, by cierpiał i był kaleką do końca życia, tym bardziej że okrutny los doświadczył go kolejny raz, bo maluszek stracił dom i wraca z adopcji.
Bardzo prosimy o wsparcie zbiórki, prosimy pomóżcie nam zawalczyć o Dextera, by odzyskał zdrowie i pełną sprawność. By miał szansę na znalezienie szczęścia i kochającego, odpowiedzialnego domu...
Sara to sunia, cudowna i kochana, niestety nie ma chętnych do adopcji. Nikt do tej pory nie zdążył się w niej zakochać.
Felek okazał się być dla większości tak szalenie zwykłym kundelkiem, że aż niewidocznym, nikt nie dzwoni, nikt nie pyta, jak gdyby nie istniał, a on wciąż czeka.
Zulus- cudowny psiak, który wrócił po wyjątkowo nieudanej adopcji. Zraniony przez człowieka, a wciąż ufny i radosny.
Romeo - zostawiony na drodze, porzucony prawdopodobnie przez rodzinę :(
A to biedactwa połamane, zniszczone, pokiereszowane, które czeka wielomiesięczne leczenie, długie i żmudne, bolesne, ale one to cierpienie znoszą z godnością i zaufaniem, aż niepojętym.
A to kociaki uratowane z działek. Miały wszystkie możliwe choroby, koci katar, panleukopenię, Fiv i Felv, skrajnie wyczerpane, z nadżerkami na języku, z ranami, z których ciekła krew.
To zaledwie część faktur, czyli te, które już zostały wystawione. W gabinetach i hotelikach czekają kolejne kwoty do zapłacenia, za które niedługo zostaną wystawione kolejne, a każdego dnia otrzymujemy prośby o pomoc kolejnym psom i kotom. Liczy się czas, który jest na wagę złota. Będąc niewypłacalnymi, niestety nie mamy, jak ich ratować, bo gabinety weterynaryjne wstrzymują przyjmowanie zwierząt do momentu, aż je uregulujemy...
Kochani, błagamy o wsparcie. Nie pozwólcie, by to był nasz koniec, nasze ostatnie słowa...ch
Loading...