Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Wituś właśnie do nas przyjechał! Jest jeszcze troszkę nieśmiały, ale to nic dziwnego. Musi zapoznać się z otoczeniem i zrozumieć, że my tu wszyscy chcemy dla niego dobrze. Wypuściłem go na chwilę z boksu i nie musiałem długo czekać aż wyjdzie zwiedzać swój nowy dom.
Jak zobaczycie na filmie Wituś potrzebuje żeby obejrzała go Pani weterynarz. Pewnie dostanie antybiotyk i spędzi jeszcze trochę czasu w boksie przed dołączeniem do reszty stada. Ale najważniejsze, że ten czarny kucyk żyje i teraz będzie już tylko lepiej. Bardzo Wam dziękuję za wszystko co zrobiliście dla Witusia. To dzięki Wam jest teraz z nami i już nic mu nie grozi.
W zimnej, wilgotnej komórce u handlarza koni rzeźnych nie ma okien. Przez otwarte przed chwilą drzwi wpada jasne światło mroźnego zimowego dnia, a mały Wituś mruży oczy, oślepiony po długim pobycie w ciemności. Próbuje zobaczyć, kto się do niego zbliża. W pierwszej chwili cichutko zarżał, jak to robią konie na powitanie ukochanej osoby. Chyba pomyślał, że to wrócili jego opiekunowie. Ale już w następnej sekundzie Wituś zrozumiał, że się pomylił. To nie oni.
Wituś boi się handlarza. Strach widać w całej jego postawie, w tym, jak szarpie głową i jak niemal podskakuje na każdy nasz ruch. W wytrzeszczonych i błyskających białkami oczach. Boi się też mnie, ale to szczególnie handlarz i jego głos budzi w Witusiu lęk.
Na myśl o tym, że zaraz zamkniemy znowu drzwi i Wituś na kolejne godziny pozostanie w kompletnej ciemności, ogarnia mnie ogromny smutek i żal. Przekonuję handlarza, że on może już wracać, ale ja jeszcze trochę zostanę tu z Witusiem. Kiedy handlarz odchodzi, kucyk odrobinę się uspokaja. Zaczynam do niego mówić cicho i przyjaźnie, chcę dodać mu otuchy. Po dłuższej chwili Wituś spogląda na mnie już niemal bez lęku, choć nadal nieśmiało i niepewnie. Ale pozwala się pogłaskać po szyi i bierze z mojej ręki kostkę cukru, a potem drugą i trzecią. Spędzam w ten sposób z Witusiem prawie godzinę, ale nie mogę tu zostać na zawsze. W ten sposób mu nie pomogę. W końcu muszę odejść, zamknąć znowu za sobą drzwi zimnej, wilgotnej komórki i zostawić Witusia samego, w ciemności.
Wiem, że zrobię wszystko, żeby tu wrócić. Żeby zabrać stąd tego małego, czarnego, przerażonego kucyka, zanim przyjedzie po niego samochód z rzeźni. Ale potrzebuję do tego Waszej pomocy. Sam nie uratuję Witusia, choćbym nie wiem jak bardzo chciał.
Transport do rzeźni jest jutro rano. Handlarz odwoła go tylko wtedy, jeśli wcześniej wpłacę mu 500 złotych zaliczki. Proszę Was o pomoc. Jeśli zbierzemy wspólnie te pieniądze, Wituś będzie miał szansę dalej żyć.
W kwotę wliczony jest wykup, transport, diagnostyka i weterynarz oraz kowal i miesiąc utrzymania.
Jeśli masz jakieś pytania, zadzwoń Marek: (+48) 502 064 387.
Zobacz więcej na www.razemdlazwierząt.pl
Loading...