🆘 Wyspa śmierci, ratujemy 30 żywych jeszcze kóz! Martwe zwierzęta ze stada zakopywane i topione w Wiśle. Dramat❗️

W weekend dostaliśmy anonimowe zgłoszenie, że na jednej z wysp na Wiśle w centrum Warszawy masowo padają zwierzęta. Zgłoszenie dotyczyło stada kóz. Według osoby zgłaszającej stado liczyło 60 sztuk, teraz jest go połowa. Zgłaszający mówił w rozmowie, że martwe kozy wrzucane są do Wisły, część została zakopana, a 12 martwych wciąż leży na brzegu. Opiekuje się nimi bezdomny mężczyzna wynajęty przez obcokrajowca.

W niedzielę udaliśmy się na miejsce w celu potwierdzenia zgłoszenia. Nikomu z nas nie chciało się wierzyć, że taka sytuacja może mieć miejsce w stolicy europejskiego kraju. Niestety. Słowa osoby zgłaszającej potwierdziły się w całości...

Porozrzucane po wyspie ciała kóz, unoszący się smród padliny, niedożywione zwierzęta...

Obecność kóz na wyspie to część ekologicznego projektu warszawskiego ratusza. Zwierzęta miały wyjadać trawę, aby umożliwić gniazdowanie nadwiślańskim ptakom. Kozy były tzw. żywymi kosiarkami, za które miasto płaciło niemałe pieniądze. Za projekt LIFE+ odpowiadał Zarząd Zieleni Miejskiej. 

Bezdomny mężczyzna pracował na wyspie przy kozach za 50 zł, 2 kilo parówek i chleb. Niejednokrotnie informował swojego pracodawcę o chorych i padłych zwierzętach. Kozy jednak nie doczekały się pomocy ze strony właściciela. Głodne i chore dokarmiał bezdomny tym, co udało mu się znaleźć w śmietnikach na warszawskich osiedlach. Martwe na polecenie pracodawcy wrzucał do Wisły bądź zakopywał. Płakał, gdy opowiadał nam o tym wszystkim. Boi się swojego "pracodawcy".

Akcja ratunkowa ocalałych kóz trwała dwa dni.  Lekarz weterynarii zjawił się na wyspie dopiero z wolontariuszami Animal Rescue Polska. Rozpoczęcie ich leczenia nie było łatwe, bez pomocy ze strony miasta, w woderach, nasi wolontariusze i lekarz brodząc w Wiśle ratowali żywe jeszcze zwierzęta. Już na miejscu wdrożono leczenie farmakologiczne. Niestety w pierwszym dniu interwencji nie udało się ewakuować zwierząt. Miasto nie potrafiło wskazać miejsca, do którego moglibyśmy przewieźć zwierzęta. Dyżurny Straży Miejskiej zaproponował przewiezienie ich... do Schroniska na Paluchu!

Nie mieliśmy co zrobić ze zwierzętami, które zostały odebrane interwencyjnie. Kozy nie mogły zostać dłużej na wyspie a my nie wiedzieliśmy gdzie mamy je zabrać, aby były bezpieczne... Z pomocą przyszła nasza wolontariuszka, przepisując na naszą fundację swój spadek po zmarłym Ojcu - gospodarstwo rolne! Inga, dziękujemy za Twoje Serce, bez Ciebie nie dalibyśmy sami rady!

Wypożyczyliśmy przyczepę dostosowaną do przewozu zwierząt, musieliśmy również wynająć duży przystosowany samochód. Zaczęliśmy ewakuować zwierzęta. Nasi wolontariusze w strugach deszczu, z jedynym oświetleniem, jakie mieli, czyli latarkami,  przenosili kozy przez Wisłę. W sedacji, jedną po drugiej przenosili je na noszach, z wyspy na ląd. Udało nam się przenieść i uratować 30 kóz. 30 chorych i niedożywionych zwierząt! Część kóz zagrożonych chorobą, część z zagrożeniem życia. Zwierzęta z biegunką, z gorączką. Zwierzęta, o które nikt nie dbał. Kozy zostały przewiezione do gospodarstwa rolnego w Płońsku. Są w trakcie leczenia, pod stałą opieką weterynaryjną. 

Bardzo prosimy Państwa o pomoc finansową. To pierwsza faktura za leczenie. Stado 30 kóz wymaga dalszego leczenia. Potrzebujemy na pastucha, na słomę, siano, karmę, na dalszą obsługę weterynaryjną zwierząt, adaptacje pomieszczeń. Kochani bez Was nie damy rady z taką ilością zwierząt, pomóżcie. 

.