Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
W poniższym linku trochę najnowsze zdjęcia i wiadomości:
https://www.facebook.com/pg/JazgotStowarzyszenie/photos/?tab=album&album_id=1974179989368570
Prawie zawsze, kiedy dzwoni telefon, kryje sie za nim dramat jakiegoś zwierzaka. Tym razem był to telefon ostatniej szansy dla psa.
Tym razem udało nam się zdążyć przed śmiercią. Znowu udało nam się ją wyprzedzić. Scenariusz jakich wiele. Wieś i pies, którego nikt nie widział albo widzieć nie chciał. Śmierć zawsze przychodzi cicho. Zaczaja się i czeka na chwilę, kiedy nie ma już odwrotu. Tak właśnie cicho, na tyłach niezamieszkanego gospodarstwa, w skleconej z desek niocieplonej budzie, na ciężkim łańcuchu stał psi szkielet.
Zgłaszająca wypatrzyła go zupełnie przypadkiem. Nie wiedziała, że jest tam pies, bo był ukryty za domem obok stodoły. Czekał w niemym cierpieniu, bo walczyć nie miał już sił. Śmierć z głodu to chyba najgorsza śmierć. Powolna, zjadająca najpierw tkankę podskórną, a później kawałek po kawałku mięśnie. Na końcu zostają kości obleczone skórą i nastroszona z odwodnienia sierść, która jeszcze stwarza jakieś pozory kształtu zwierzęcia.
Właściciel posesji przyjeżdża podobno co jakiś czas. Niestety, chyba niewystarczająco często. Nie ma śladu po miskach z wodą. Nie ma karmy. Jest garnek. Na dnie trochę skórek od chleba zalanych wodą, ale niestety zamarznięte na kość. Nie da się tego zjeść, nawet konając z głodu. Uderzający jest brak odchodów, a teren zdecydowanie nie był sprzątany już od dawna.
Nawet policja jest przerażona widokiem. Pojawia się również właściciel. Wszystko, co ma do powiedzenia, to to, że biegał na łańcuchu od budy do stodoły i jakoś schudł. Oczywiście weterynarz to abstrakcja - "Pani, to jest tylko pies". Najważniejsze jest dla niego, kto doniósł i czy za to mogą dać grzywnę. Nie ma o czym rozmawiać. Nasza decyzja może być tylko jedna. Oczywiście zabieramy.
Jak bardzo jest źle okazuje się w klinice weterynaryjnej. Pies waży 8 kg, a powinien przynajmniej 10 kg więcej. Nie ma nawet połowy docelowej masy. Łzy pojawiaja się na twarzach weterynarzy i techników, którzy wiele już w swojej pracy widzieli. Słowo, które powtarzają to kacheksja, czyli skrajne wychudzenie, zagłodzenie, aż do stanu, w którym nie ma już mięśni. Pies jest blady, odwodniony i nieprawdopodobnie zapchlony. Wyłysiałe łapki pokrywają strupy, liczne otarcia i odleżyny do kości. Ogromne rany odleżynowe do samych kości na guzach kulszowych, powstałe na skutek wychudzenia.
Leczenie uszu będzie trwało miesiącami. Własciwie łatwiej wymienić to, czego w nich nie ma niż odwrotnie. Żywe rany ociekające ropą, sprawiające ogromny ból, a do tego świąd, którego podrapanie uniemożliwiają rozległe rany. Każde dotknięcie sprawia mu ból. Nawet końcówka ogona jest gnijąca i obdarta ze skóry. Leczenie będzie długie. Szkielecik musi mieć zrobioną całą serię badań. Konieczne jest odpowiednie, kosztowne żywienie.
Wydawało nam się, patrząc z pewnej odległości na wygięty grzbiet i pozbawione mięśni ciałko, że to starszy psiak. Okazało się, że nie ma nawet roku. To około 8-10 miesięczne psie dziecko, które w okresie wzrostu, kiedy potrzebowało najwięcej wartości odżywczych było brutalnie głodzone. Samotny, na ciężkim łańcuchu ocierającym szyję i wyrywającym sierść. Teraz z całej siły trzymamy kciuki za to, żeby Szkielecik przeżył. Z całą resztą jakoś sobie poradzimy.
Bardzo liczymy na Waszą pomoc. Mamy wiele niezapłaconych faktur, ale sumienie nie pozwoliło nam zostawić psiaka bez pomocy.
Zaczynamy razem z Wami walkę o życie!
Loading...