Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Liczi i Badża serdecznie dziękują Wam za olbrzymie wsparcie! Chłopaki z Chin mają zapewnione super warunki na najbliższe miesiące. Dzięki cudownemu rezultatowi zbiórki, otrzymali najlepszej jakości karmę, dzięki czemu ich kondycja znacznie się polepszyła. Niestety telefon w sprawie adopcji milczy... Czy jest jeszcze nadzieja...?
Poznajcie Licziego i Badżę - dwa chińskie psy, które przyleciały do Polski po lepsze życie i trafiły pod opiekę warszawskiego Inspektoratu OTOZ Animals. Są z nami już od roku! Obydwaj panowie przeżyli niewyobrażalne katusze na chińskich ulicach - nie tylko te fizyczne, ale przede wszystkim psychiczne.
Teraz, gdy są już bezpieczni, dochodzą do siebie w hoteliku, z którym współpracujemy i są pod stałą opieką weterynaryjno-behawiorystyczną. Tak bardzo się cieszymy, że na nowo zaczęli merdać ogonami, a w ich oczach w końcu widać radość!
Zacznijmy od Licziego, który do Warszawy przyleciał jako pierwszy. Wiedzieliśmy tylko tyle, że jego dotychczasowe życie było istnym piekłem. Właściciel znęcał się nad nim przez blisko pięć lat. Nawet trudno było nam sobie wyobrazić, przez co mógł przechodzić. Cierpiał w milczeniu, niechciany i przekazywany z rąk do rąk. Z czasem Liczi stał się bardzo wycofany i nieufny. Zaczął się bronić przed swoim oprawcą, pokazując zęby. Został uznany więc za agresywnego i wsadzony na rok do klatki kennelowej! Kilkukrotnie myślano o jego uśpieniu. Permanentny lęk bardzo zmienił jego nastawienie do ludzi. Bał się dotyku i na najmniejszy ruch człowieka reagował paniką.
Jak przyznaje jego opiekunka z hoteliku, dawno nie widziała tak wystraszonego psa. Jego ciało i wzrok mówiły - dajcie mi spokój, nic nie chcę. Innymi słowy - popadł w bardzo głęboką psią depresję. Praca z Liczim trwała kilka miesięcy i trwa nadal. Na szczęście widać pierwsze efekty. Jest już na tyle dobrze, że nasz chiński, ale tylko w dowodzie przystojniak, poleca się do adopcji! Nadzieja umiera ostatnia!
Z Badżą było podobnie. Z dokumentów wynika, że ma już 4 lata. Był z właścicielami od początku, od szczeniaczka. Badża jest rasowym alaskanem malamutem. W pewnym momencie zaczęły się u niego problemy ze skórą i właścicielka przyprowadziła go do kliniki. Rozpoczęto leczenie, które pochłonęło mnóstwo pieniędzy. Wkrótce po tym Badża został porzucony przez swoich opiekunów. Dzięki lokalnej aktywistce udało mu się znaleźć dom tymczasowy. Radość nie trwała niestety długo. Tymczasowa opiekunka zgłosiła, że Badża ugryzł jej współlokatorkę, która próbowała go wypchnąć z pokoju.
Psiak bardzo mocno zapamiętał tę sytuację i kiedy wrócił do lecznicy, do ciasnej klatki, zaczął warczeć, żeby pokazać, że boi się przesuwania i wpychania gdzieś na siłę. Gdy nikt nie słuchał, znów zdarzyło mu się ugryźć, tym samym wydał na siebie wyrok. Na szczęście trafił na dobrych ludzi, którzy postanowili podarować mu drugie życie. Jednogłośnie stwierdzamy, że Badża jest bardzo fajnym psem, takim rezolutnym i troszkę ciapowatym olbrzymkiem. I faktycznie pierwsze pobranie krwi było dla niego stresujące, ale dzięki budowaniu odpowiedniego kontekstu w lecznicy i zabezpieczenia w postaci kagańca, już na trzeciej wizycie Badża zachowywał się wzorowo. Obecnie przebywa w tym samym hoteliku, co jego kolega Liczi i jest pod stałą, fachową opieką.
Kochani! Utrzymanie dwóch psów, które wymagają stałej opieki weterynaryjnej i behawiorystycznej jest dla nas ogromnym wyzwaniem. Miesięczne zapewnienie opieki i hotelowania to olbrzymi wydatek. Jak wiecie, utrzymujemy się tylko i wyłącznie z darowizn. Pomóżcie nam zapewnić godne warunki dla tych dwóch chińskich przystojniaków! Tylko dzięki Waszej hojności będziemy w stanie zabezpieczyć ich przyszłość. Za każdą wpłatę dziękujemy z całego serca!
Loading...