Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Zima już za nami. Było ciężko ale jakoś dobrnęliśmy do wiosny. Nadal dokarmiamy te koty, łapiemy na sterylizacje lub na leczenie. Gdyby ktoś chciał wpłacić grosik na nie lub ustanowić dla nich stały przelew, to proszę zajrzeć na naszą stronę: https://www.facebook.com/Pomagamykotom
Dziękujemy bardzo za każdą wpłatę. Jesteście wspaniali.
Stocznia to nie miejsce dla kotów. Niestety los niektórym z nich spłatał takiego figla, że muszą tu żyć. Niektóre może tu zbłądziły, choć mało prawdopodobne, bo stocznia mieści się w portowej dzielnicy, z dala od domów mieszkalnych, niektóre się tu urodziły a niektóre ich "opiekunowie" przemycili tu i taki zgotowali im los. Tym podrzuconych najtrudniej tu się zadomowić.
Stocznia była tak zakocona, że żadnego gryzonia tu nie uświadczysz. Obecnie dzięki mojej opiece to się zmienia. Większość kotów wykastrowana więc już nie przybywa maluszków w zastraszającym tempie. Kocięta przychodziły na świat i masowo z niego schodziły w cierpieniach. Choroby i głód zabierały je z tego świata.
W stoczni nie ma śmietników, gdzie kot mógłby znaleźć coś do jedzenia, te przy stołówkach są zamknięte i kot nie pożywi się tam. A kotów jest już co prawda dużo mniej, ale ponad sto jeszcze ich żyje. Jeżdżę do nich zawsze, także w święta, także w wigilię. Nie smakowałoby mi jedzenie, gdybym wiedziała, że one są głodne.
Ta liczba kotów powoduje, że na jedno karmienie zabieram kilkanaście kilogramów suchej karmy i 30 puszek mokrej. To duży koszt dlatego proszę o pomoc. Samo karmienie trwa kilka godzin, bo stocznia to rozległy teren.
Te koty jedyną nadzieję mają w ludziach, bo same nie zdobędą pokarmu, dodatkowo czyhają na nie lisy, kojoty a na małe kocięta jeśli się zdarzą to wielkie mewy. Mewy są też konkurentami w zdobywaniu jedzenia. Potrafią chwycić całą miskę z jedzeniem i odlecieć z nią na dach.
Zima jest długa i ciężka, stoczniowe kociaki błagają o pomoc.
Loading...