Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Nigdy nie miała imienia, bo imię to przywilej kotów, które mają swój dom i swojego człowieka. Ona całe dotychczasowe życie spędziła na ulicy. Odkąd pamięta żyła wśród innych bezdomnych kotów i choć czasami próbowała zaskarbić sobie łaskę człowieka, była dla ludzi niewidzialna.
Podchodziła pod domy, miauczeniem prosiła o coś do jedzenia. Czasami dostawała jakieś resztki, czasem jakąś saszetkę. Ale zdarzało się i tak, że w jej stronę leciały obelżywe słowa, kamienie lub patyki. A ona, mimo strachu, jednak ciągle wierzyła, że jest gdzieś człowiek, który na nią czeka i zabierze do domu, i pokocha.
Mijały kolejne wiosny, lata i zimy… Jej niegdyś piękne, lśniące futerko, z którego była tak dumna, zszarzało i zbladło jak szanse na to, że komuś się spodoba. A i ze zdrowiem coś było nie tak, już nie umiała cieszyć się z rzeczy, które kiedyś sprawiały jej radość. Nie były to wielkie rzeczy, ot choćby uciekający z wiatrem liść, za którym lubiła biegać. Coraz częściej leżała gdzieś w ukryciu słaba, głodna, traciła powoli nadzieję, że jej marzenie o domu się spełni.
Nastała kolejna zima, najtrudniejsza ze wszystkich, które przeżyła. Czuła się coraz gorzej, miała mniej siły, by zdobyć coś do jedzenia. Leżała zrezygnowana, zmarznięta i głodna, gdy nagłe zobaczyła czyjeś nogi i postać pochylającą się nad nią. Nie miała siły uciekać, bronić się, było jej wszystko jedno. Ale te ręce, podniosły ją, owinęły w cieplutki kocyk, a głos, który usłyszała był ciepły jak kocyk i koił wszystko, co złe. „Znajdo… Już wszystko będzie dobrze” – czyżby to było jej imię? Czyżby jej życie miało się odmienić?
W samochodzie zasnęła… obudziły ją zatroskane głosy, niewiele rozumiała, bo ta dziwna postać w zielonych fartuchu używała słów zupełnie niezrozumiałych. Kroplówka, zastrzyki, morfologia, kastracja – słowa te czyniły zamęt w jej głowie, ale przypomniała sobie opowieści kotów, które też były w takim miejscu i zrozumiała, że jest u weterynarza. Poczuła ukłucie, podłączono ją rurką do jakiejś wiszącej butelki i włożono do klatki. Zasnęła.
Kolejne dni wyglądały podobnie, badania, kroplówki i niezrozumiałe zupełnie słowo IBD, ale to właśnie powodowało, że nie mogła wrócić na ulicę. Przeniesiono ją do pomieszczenia, gdzie stały klatki, a w nich koty. Od nich dowiedziała, że tu czeka się na dom. Było to smutne miejsce, ponure jak życie w nim. Mijały kolejne dni, codziennie wszystkie dostały jedzenie, leki i oprócz czekania nie miały nic. Umilały sobie czas rozmowami o przyszłych domach… Ale jakoś kotów nie ubywało. Wszystkie miały jakieś dolegliwości, a nikt nie chce adoptować kota chorego. Znajdka była jednym z nich - skazana na niebyt...
Ale nastał ten dzień, kiedy zapakowano do klatki Znajdkę i wyruszono w podróż. Czyżby jej życie miało się odmienić? Trafiła do naszej fundacji i zamieszkała w domu tymczasowym. Trochę się bała, bo wokół były nowe kotki, które ciekawe zaglądały do jej kontenerka. Ale ona nie miała siły, by się z nimi przywitać, była za słaba.
Jeszcze tego samego dnia, późnym wieczorem, opiekunka zadzwoniła po poradę do lecznicy, bo zauważyła, że kotka ma duszności. Następnego dnia, z samego rana, zawiozła ją do szpitalika, gdzie po badaniach lekarze stwierdzili wysiękowe zapalenie płuc. Podłączyli ją do tlenu, zaaplikowali antybiotyk i sterydy i rozpoczęła się walka z czasem, walka o jej życie. Wszyscy trzymaliśmy kciuki, prosząc kociego boga, by pozwolił jej wygrać tę walkę. Minęła noc, rano Znajdka poczuła się lepiej. Lekarze podejrzewają, że przyczyną zapalenia płuc mogą być nicienie, na co wskazywało RTG wykonane w dniu przyjęcia. Znajdują się wszędzie w tym małym, chorym ciałku. Zatem czeka nas długa i mozolna walka z nimi.
Zalecono również wykonać echo serca. Trzeba również poszerzyć diagnostykę, gdyż nigdzie w karcie informacyjnej nie znaleźliśmy zapisu o badaniach w kierunku IBD, a przecież niejednokrotnie ono przewijało się w rozmowach telefonicznych i między innymi dlatego kotka nie wróciła w miejsce bytowania.
Patrząc w te smutne oczka Znajdki widzimy wdzięczność, że podjęliśmy walkę o jej lepsze życie oraz nadzieję, że wspólnie pokonamy wszystkie przeciwności losu. Znajdka już wie, że są ludzie, na których zawsze możemy liczyć. Prosimy, pomóżcie Znajdce.
Loading...