Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Dzięki Państwa bezcennej pomocy Malgoja od jakiegoś czasu cieszy się zielonymi padokami w swoim nowym domu :)
Bardzo intensywnie nadrabia braki żywieniowe. Śmiejemy się że niedługo będzie ją łatwiej przeskoczyć niż obejść, ale coż... kobiecie w ciąży się przecież nie odmawia :D
Malgoja dziękuje za uratowanie życia.
Kto raz zobaczy błagający koński wzrok, nigdy go nie zapomina... Spojrzenie, które przeszywa niemal na wylot, które wciąż czuje się na plecach i na wspomnienie którego przechodzi przez ciało zimny dreszcz. Spojrzenie w którym już nawet nie tli się nadzieja. Jest tylko rozpacz, smutek i zrezygnowanie. Tak jakby wiedziała, gdzie jest i co ją czeka...
Tak na nas patrzyła bezimienna klacz czekająca na wyjazd do rzeźni u handlarza, gdy odbieraliśmy Wilusię, którą udało się uratować przed rzeźnickim hakiem.
Kiedy Wila spokojnie wchodziła do przyczepy podążał za nią smutny, zrezygnowany wzrok innej bezimiennej klaczy... Wzrok, który wciąż siedzi w naszych głowach. Obiecaliśmy sobie, że po nią wrócimy. Szczególnie, że bezimienna klacz nie jest sama. Bije w niej jeszcze jedno serce - jest źrebna.
We wczesnej ciąży to częsta praktyka, by uzyskać wyższą wagę żywca, szczególnie, gdy sama klacz to kości pokryte skórą.
Czas gra na naszą niekorzyść, ale ktoś lub coś gdzieś na górze musi czuwać nad tym końskim nieszczęściem i los wydaje się jej sprzyjać. Nasi przyjaciele na wieść o klaczce zdecydowali się dać jej dom adopcyjny. Sprawdzony - bo mieszkają tam już dwa uratowane przez nas konie, więc jest już spokojne miejsce dla niej oraz jej źrebaczka który za kilka miesięcy przyjdzie na świat.
Wszystko to pod jednym warunkiem. Pod warunkiem, że zdążymy uzbierać pieniądze na wykup i transport. Niestety nie mamy własnej przyczepy, a droga jest bardzo długa. Klacz została wyceniona na 5500 zł, ostatni transport kosztował nas 1500 zł.
Bardzo prosimy więc Państwa o wsparcie w wykupie kolejnego końskiego istnienia. A w zasadzie to dwóch istnień. Sami nie damy rady, ale razem możemy zdziałać cuda. Roboczo nazwaliśmy ją Malgoja, co w języku esperanto znaczy smutna.
Loading...