Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Kochani, niedawno uratowana Misia jest już bezpieczna i obecnie przebywa na kwarantannie. Zaraz po wykupie umówiłam jej wizytę u weterynarza stomatologa. Ta biedna dziewczynka miała tak zaniedbane uzębienie, że nie była w stanie jeść.
Weterynarz wykonał RTG, żeby mieć dokładny obraz tego, co dzieje się z Misią. Musieliśmy niezwłocznie wykonać tarnikowanie zębów, ponieważ biedaczka miała takie haki, że nie była już w stanie spożywać pokarmów. Każda próba zjedzenia czegokolwiek kończyła się ogromnym bólem i cierpieniem. Na szczęście to już za nami, teraz walczymy jeszcze ze stanem zapalnym, ale lekarz powiedział, że to kwestia kilku dni, a Misia będzie na spokojnie mogła zajadać się swoimi ulubionymi przysmakami. Umówiłam jej też wizytę u kowala, kopyta również zostały zaniedbane.
Kochani, jak o niej myślę to aż ciężko spać mi w nocy. Całe życie harowała dla człowieka, często ponad siły, a nie zapewniono jej nawet podstawowej opieki… Miała, tylko przynosić zyski.
Niestety, jej organizm jest bardzo wyniszczony przez to, co przeszła, ale ja zrobię wszystko, żeby jej pomóc. Nie wiem, ile czasu jej zostało, ale dołożę wszelkich starań, aby było go jak najwięcej.
Z całego serca dziękuję wszystkim za pomoc i to w tak trudnym okresie. Jestem bardzo wdzięczna, że nie pozostaliście obojętni na jej cierpienie. To dzięki Wam jest dzisiaj bezpieczna! Ona to czuje, ona już wie, że jej życie również jest cenne. Dzisiaj wtuliła się we mnie, a z jej oczu spłynęły łzy. Dziękuję!
Kochani, wiem, że to nie jest najlepszy czas na ratowanie koni, bo tragedia ludzi i zwierząt, którzy walczą o życie na zalanych terenach jest ogromna. Sama włączyłam się w pomoc dla zwierząt z powodzi, ale nie umiem przejść obojętnie obok Misi – starowinki, którą ludzie wykorzystali, przemielili i wypluli, pozbywając się jej jak zużytego przedmiotu. Jak niepotrzebnego nikomu śmiecia.
Byłam u handlarza rozliczyć się, a ta biedna Misia tam stała. Taka bezbronna i bezradna. Była przywiązana rzeźnicką liną do ściany. Zapłakana tymi końskimi łzami, których kapania nikt nie chce widzieć, przerażona rozglądała się po podwórku. Co chwilę przestępowała z nogi na nogę, odciążając obolałe kopyta. Na głowie miała otarcia, na grzbiecie stał jej kręgosłup i żebra, nakryte brudną, zaniedbaną sierścią. Śmierdziała odchodami. Upokorzona tak, że nie mam słów by dramat tego starego, zniszczonego konia opisać. Ile ja już widziałam takich babinek, które po latach wożenia ludzi, zostawały sprzedawane do rzeźni. Patrzyłam na nią i wiedziałam, co ją czeka. Dla takich koni nie ma nadziei na życie.
Pogłaskałam ją, zaczęłam mówić do niej, że jest bardzo dzielna, że wiem, że się starała, najlepiej jak mogła. Że jest wspaniałym koniem i pięknym. Szeptałam jej do ucha słowa, by ją uspokoić, a Misia zaciskała mocno oczy i wtulała swoje ciepłe chrapy w moje ręce. Czułam jej ciepły oddech, bicie serca. Widziałam też, jak się spina i zaczyna drżeć, gdy usłyszała kroki handlarza. Chciała, by ją zabrać z tego okropnego miejsca. Chciała, by jej pomóc, by ją ocalić, a ja nie mogłam dla bidulki nic zrobić.
Handlarz gdy zobaczył, że ją głaszczę, a Misia się we mnie wtula, podszedł i kazał mi odejść, a ją zdzielił batem. Mówił, że mam wracać do domu i nie zawracać mu głowy. Powiedział:
Monika, Ty nie patrz na to ścierwo nawet, bo ja czekać na kasę nie mogę, a ty od ręki mi nie zapłacisz. Muszę ją wywieźć, bo takie truchło mi zdechnie jeszcze i tylko kłopotu narobi. Ona słaba, żre marnie, nie mogę ryzykować. To twardy koń, znam ją by była już kiedyś u mnie, dałem ją w dzierżawę do klubu, żeby dzieciaki jeździły, ale teraz odwieźli i nowego wzięli. Młodego co się nadaje, a nie takie coś. Tą to wstyd trzymać i ludziom pokazywać, na co ci taki koń? Mało masz tych kalek u siebie, że kolejna ci się marzy? Ona spracowana, ledwo to to łazi. Do tego z gęby jej śmierdzi, zęby się psują już, dlatego chuda i jeść nie może. Widziałaś, jaka opuchnięta przy zębach jest. Ubiją to się męczyć już przestanie. Nie zawracaj mi głowy marudzeniem.
Stałam tam i nie mogłam odejść nawet nie próbując jej pomóc. Ona była taka bezbronna, taka bezradna, taka samotna i przerażona. Czy wiedziała co ją czeka? Wiem, że tak. Myślę, że miała świadomość tego, że po latach służby u ludzi, wożenia dzieci i dorosłych, pracy ponad siły, zostanie zabita. Przeczuwała, że jej życie się kończy i nawet gdyby chciała uciec, to jej biedne, udręczone ciało nie poniosłoby jej daleko. Nie miała siły walczyć o życie. Może była tylko zawiedziona, że za lata udręki nie będzie dla niej nagrody, odpoczynku, emerytury. Będzie tylko rzeźnia.
Misiu kochana, obiecuję, że zrobię dla Ciebie, co będę mogła byś żyła. Tylko wytrzymaj, zaczekaj tam na mnie. Obiecują, że postaram się po ciebie wrócić.
Kochani, musiałam Misię tam zostawić i wyjść. Handlarz nie pozwolił mi nawet dać jej kawałeczka marchewki. On nie chciał ze mną rozmawiać, choć prosiłam by mi ją sprzedał. Wygonił mnie z podwórza i zatrzasnął za mną stalowe wrota. Całą noc nie spałam, myślałam o biednej, białej jak mleko Misi, stojącej u niego po podwórzu. Zaraz po 6 rano dzisiaj już do niego dzwoniłam. Szykował się do wyjazdu z Misią do ubojni. Ubłagałam go, żeby dał mi szansę i jej. Uprosiłam o jeden dzień. Ugiął się tylko dlatego, że kupiłam od niego już kilka koni i liczył na dalsze zakupy. Wycenił życie Misi na 3800 zł i powiedział, że jeśli coś się stanie to i tak muszę zapłacić za nią całą kwotę. Że to moje ryzyko. Powiedział mi, że dzisiaj mam mu przywieźć 1300 zł i wtedy poczeka na spłatę, choć od razu dodał, że nie będzie to długo.
Nie, nie ucieszyłam się, choć niczego bardziej niż pomóc Misi nie pragnę. Jestem przerażona, bardzo się boje co teraz będzie. W poniedziałek nie udało się zebrać raty dla Salomona, po prostu wszyscy kierują pomoc tam, gdzie żywioł zabrał tak wiele. To oczywiste. A Misia? Co z biedną Misią? Wszyscy o niej zapomnieli, wszyscy opuścili. Kogo obchodzi stara Misia? Komu taka wyniszczona Misia jest potrzebna? Jak prosić i gdzie, o ratunek dla niej? Jak błagać o wsparcie? Co mam napisać, by zebrać do wieczora 1300 zł i wyrwać ją z łap rzeźnika? Kto usłyszy moje wołanie o życie? Kto pomoże ją uratować? Kto zobaczy, kto usłyszy Misię? No kto?
Co będzie, jak się nie uda i ona jutro pojedzie do rzeźni? Jak ja będę żyła ze świadomością, że Misia została zabita, bo nie zdołałam jej pomóc? Jak ona będzie cierpiała z rąk rzeźnika…
Błagam Wam z całego serca o złotówkę. O dwa złote. O pięć. O litość dla niej. Gdyby nie skazano jej na śmierć wtedy gdy wylała wielka woda, szansa dla Misi by była. A tak? Zostanie postronną ofiarą powodzi, która bezpośrednio jej nie dotknęła, ale zabierze jej szansę na ratunek…
Łzy kapią na mój komputer gdy do Was piszę. Wiem, że nie powinnam prosić, że to zły czas na kolejną prośbę, ale nie mogę się od starej Misi odwrócić… Muszę, choć spróbować jej pomóc. Czy ktoś mi pomoże? Czy ktoś ze mna razem się za nią wstawi?
Monika
Chętnie odpowiem na pytania:
Adopcje - 666 220 540
Ogólne - 570 666 540
fundacja@konikimoniki.org.pl
Dziękuję za pomoc.
Zbiórka obejmuje wykup, transport, koszt diagnostyki, leczenia, wizyty kowala oraz zakup paszy i suplementów.
Zobacz więcej na www.konikimoniki.org.pl
Loading...