Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Marzec miał nie dożyć kwietnia a w Kocim Gnieźnie mamy Marca w Lipcu – czy to już koniec naszej wspólnej historii?
Czy udało nam się wynegocjować ze śmiercią jedynie 4 miesiące? Wczesną wiosną, na poczatku marca, przyjechał do nas kot TYLKO na kastrację. Złapany jako jeden z wielu na działkach miał przejść zabieg, odrobaczenie i wrócić w miejsce bytowanie jak większość. Niespodziewany splot zdarzeń pokazał nam, że jednak trzy przypadki po kolei to już nie przypadek a Marzec stał się naszym stałym dziaduszkiem rezydentem, ale od początku…
Trafia do nas kot z katarem na zabieg kastracji, kwalifikowany przez nas jako zdziczały, łapany na żywołapkę. Dostaje antybiotyk przez kilka dni, aby podleczyć katar, jedzie na kastracje i tu się zaczyna seria nieprzypadkowych przypadków. Doktor mając na stole kota w znieczuleniu, zagląda mu do pyszczka i widzi zepsuty ząb, który usuwa. Marzec zafundował sobie zepsutym zębem dłuższy pobyt w kociarni i to uratowało mu życie. Wtedy okazało się, że jest miłym kotkiem, który tylko udawał, że nas nie lubi. Trzy dni po kastracji zrobił się osowiały i zwymiotował 2 dorodne tasiemce. Jego kiepskie samopoczucie, brak apetytu przypisałyśmy do silnego zarobaczenia. Jak bardzo jednak się myliłyśmy.
Niedzielne, marcowe popołudnie Wolontariuszka, która miała dyżur na kociarni wysyła zdjęcie leżącego bez życia kota. Zawsze jak coś się dzieje to w święta, weekendy i wieczorami. Szybka organizacja, szukanie weterynarza, który przyjmie nas ‘’na już’’ w niedzielę i tu z pomocą przychodzi Inowrocław. Wolontariuszki zrobiły ponad 100 km, aby dowieźć przelewającego się przez ręce kota do lecznicy. Ze strony Pani Doktor padło pytanie o imię kota, którego nie dostał, bo przecież miał wrócić na działki po kastracji. W miejscu imienia na karcie informacyjnej z wizyty wpisana została data 24 marzec i tak oto Marzec został Marcem. Badania i testy, które zrobiliśmy w lecznicy pokazały nam przyczynę złego stanu kota – ostra niewydolność nerek, zatrucie mocznikiem, rokowania ostrożne. Parametry nerkowe były kosmiczne, niemierzalne na aparacie do analizy krwi w lecznicy, rozważaliśmy nawet eutanazję, bo stan był naprawdę ciężki.
Marzec miał nie przeżyć tygodnia, nie dożyć kwietnia będąc już tak naprawdę trzema łapkami po drugiej stronie. On miał jednak inne plany, tą jedną łapką tak mocno złapał się życia, że jest z nami w lipcu a wdrożone leczenie, tona leków i wiele tygodni kroplówek sprawiły, że jego nerki są w tym momencie stabilne.
Wtedy na przełomie marca i kwietnia pierwszy raz wygraliśmy trudną walkę o Marcowe życie. Następnie wizyta u nefrologa w Poznaniu potwierdziła, że Marzec jest kotem przewlekle chorym z II stadium niewydolności nerek, ale jeszcze trochę życia przed nim. Czy jednak aby na pewno?
Stan Marca na początku lipca pogorszył się drastycznie z dnia na dzień, przewlekły katar, który miał od początku naszej wspólnej przygody, który udawało nam się trzymać dotychczas w ryzach przybrał na sile. Wraz z pojawieniem się ropno-krwistej wydzieliny pojawił się spory guz na głowie i obrzęk całej lewej strony głowy. Na skutek ucisku w głowie Marzec zaczął przechylać głowę na lewą stronę próbując samemu jakkolwiek ulżyć sobie w bólu. Każdy, kto kiedykolwiek miał zapalenie zatok wie, jak bardzo boli głowa i jaki to dyskomfort czuć ciągły ucisk w głowie. Nie było się nad czym zastanawiać i od razu zrobiliśmy wymaz z nosa i antybiogram. Leczenie celowane, 2 antybiotyki, trzeci inny do oka nie przyniosły ŻADNEGO EFEKTU. Z dnia na dzień stan Marca pogarsza się mimo podawanych leków, inhalacji.
Skonsultowaliśmy Marca z trzecim z kolei weterynarzem gdzie dostaliśmy skierowanie na tomografię komputerową z podejrzeniem zmiany rozrostowej w głowie skoro żadne leki nie przynoszą poprawy i ulgi temu biednemu kotu. Nasz wybór padł na klinikę Sweetvet w Bydgoszczy gdzie po długiej rozmowie telefonicznej i przedstawieniu powagi sytuacji lekarze dołożyli wszelkich starań, mimo czasu urlopowego i napiętego grafiku, aby wszystko było na CITO. Dzięki zaangażowaniu Pani Doktor Orlikowskiej, która osobiście rozmawiała z naszą Wolontariuszką uda nam się za jedną narkozą połączyć tomografię komputerową głowy, pobranie popłuczyn do badania bakteriologicznego i mykologicznego oraz sanację zębów nie czekając na odległy termin i nie poddając kota podwójnemu znieczuleniu. Ryzyko jest duże ze względu na nerki, każda narkoza oraz kontrast mocno je obciąża, ale nie mamy wyboru.
Bez wykonania TK nie dowiemy się co dzieje się z Marcem i jak mu pomóc. Kiepski stan zębów u Marca również może dokładać swoje. Po wybudzeniu ze znieczulenia Marzec zostanie podpięty pod pompę infuzyjną, aby kroplówkami jak najszybciej wypłukać z niego kontrast i narkozę. Mamy ogromne szczęście, że wszystko udało nam się wspólnie z lekarzami spiąć w tak krótkim czasie.
Terminy to jedno a gigantyczne koszty to drugie!
Czasu na ich zebranie bardzo mało, bo już we wtorek 23.07.2024 Marzec będzie miał wykonywane echo serca a w czwartek 25.07.2024 tomografię wraz z sanacją.
TK-1700zł z opisem na cito, sanacja radykalna resekcja - 1400 zł, echo serca - 200 zł, koszty wykonania posiewów i antybiogramów - 200 zł-350 zł. Kogo na to stać tak naprawdę?! Czy zdążymy z Waszą pomocą przynieść ulgę Marcowi ? Bez tego, pozostawienie Marca w takim stanie jakim jest obecnie to skazanie go na śmierć z powodu zapalenia opon mózgowych i sepsy.
Czy jego życie ma się skończyć z powodów braku możliwości diagnostycznych?
Z powodu braku środków na badania? Braku możliwości pomocy?
Czy faktycznie - DO TRZECH RAZY SZTUKA?
Loading...