Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Witaj w naszym świecie. W świecie, w którym siano kosztuje już teraz 200 zł za balot, a nie 100 jak jeszcze dwa lata temu. Na świecie, w którym faktury za weterynarza zaczynają się od 1000 zł, a nie od 200, tak jak do niedawna.
Na świecie, w którym wszystko jest przynajmniej dwa razy droższe, bo świat stanął na głowie. Ponad rok temu zaczął się u nas dramat. Dramat finansowy, do którego doprowadziła nas inflacja i różne smutne wydarzenia w kraju i na świecie.
Ale nasze konie tego nie wiedzą. Starsze trzydziestolatki, młode po kontuzjach czy źle traktowane przez poprzednich właścicieli. One nie wiedzą, że świat się bardzo zmienił, a my mieliśmy dać radę i wyjść na prostą, a jednak się to nie udało. Jest lepiej, bo udało nam się oddać część koni w adopcję, ale nadal brakuje nam na podstawowe rzeczy takie jak siano, słoma, materiały na nowe wiaty czy weterynarza. Mieliśmy już więcej nie prosić o pomoc, ale jednak musimy. Jeszcze nigdy nie udało nam się zebrać 100% potrzebnej kwoty i w pełni spłacić długów. Teraz mamy nadzieję na sukces. Bo bez niego już nie wiemy, co zrobimy.
Prosiliśmy nawet inne, większe fundacje o pomoc, ale niewielu zdecydowało się nawet wysłuchać naszej rozpaczliwej historii, bo przecież każdy ma swoją. Sądziliśmy, że tak to powinno działać, sądziliśmy że osoby, które prowadzą fundacje o wiele dłużej niż my wyciągną pomocną dłoń i przygarną chociaż po jednym z naszych koni. Niestety się przeliczyliśmy i nie wiemy co zrobić.
Jesteśmy na takim dnie, że już brakuje nam sił nawet aby o tym opowiadać, bo kogo to obchodzi?
Bracio złamał nogę, Jadzia ma powracający ochwat, Wuzetka astmę jakiej jeszcze nie widzieliśmy, Kofka i Wampir, ponad trzydziestoletni Dziadkowie wymagają coraz lepszych suplementów, żywienia i leczenia... I jeszcze kilka innych koni, które liczą na Twoją pomoc...
Ale najgorsze wydarzyło się w listopadzie. Po tygodniowej walce odszedł Franek, jedno z dwóch największych serc naszej Fundacji. Jeden z pierwszych uratowanych koni i jednocześnie "mąż" Kofki. To był cios w samo serce, do dzisiaj łzy stają w oczach, a serce na chwilę się zatrzymuje. Na szczęście odszedł po prostu ze starości, ale to marne pocieszenie kiedy patrzymy jak Kofka próbuje w Wuzetce odnaleźć to, co dawał jej Franek.
Franek nie dożył lepszego jutra. Naszym największym marzeniem jest aby reszta koni nie zginęła razem z nami.
Loading...