"Mamo gdzie jesteś?"... Opowieść zagubionego kociego malucha

14 dni do końca
Wsparło 59 osób
2 012 zł (57,48%)
Brakuje jeszcze 1 488 zł
Adopcje

Rozpoczęcie: 27 Sierpnia 2024

Zakończenie: 7 Października 2024

Godzina: 23:59

28 Sierpnia 2024, 10:44
28 sierpnia

Maluszek na transfuzji

Pokaż wszystkie aktualizacje

27 Sierpnia 2024, 19:14
Cd

Mamy oznaczoną grupę i pobraną krew od dawcy. 

Malutki jutro z samego rana jedzie na transfuzję.

27 Sierpnia 2024, 14:25
27 sierpnia

"Dziś moja przybrana mama zabrała mnie do cioci Agnieszki, która miała mi zrobić diagnostykę. Nie wiem co to znaczy ale trochę się bałem. Ciocia powiedziała, że mój oddech jest brzydki i zrobiła mi zdjęcie. Ale nic tam złego na nim nie znalazła. Za to mam bardzo mało czerwonych krwinek i ciocia zleciła oznaczenie grupy krwi bo mówi, że chyba trzeba będzie robić transfuzję. Też nie wiem co to znaczy, ale ciocia mówi, że po tym poczuje się lepiej. Oby tak było bo trochę mi źle z tym oddechem."

Endżi walczy a my razem z nim.

"Mamo gdzie jesteś? Już od kilku dni chodzę, szukam cię, płaczę. Jestem potwornie głodny, jest mi zimno i strasznie źle. Nie pamiętam czy się zgubiłem, czy ktoś mnie od ciebie zabrał. Nawet już nie pamiętam jak wyglądasz.

Zaglądam na różne podwórka, ale tam też cię nie znalazłem. Ani ciebie, ani żadnego przyjaznego stworzenia, które by mi chciało pomóc i podzielić się jedzeniem. Ale przecież muszę coś zjeść. Może tym razem się uda...

Wszedłem do dużej miski, było tam jakieś dziwne jedzenie. Ale byłem tak głodny, że nie patrzyłem co to. Próbowałem jeść, ale wszystko wypadało z mojego małego pysia. Aż w końcu zobaczyłem nad swoją głową coś z ogromnymi oczami i uszami. Uciekłem przerażony i z całych sił wdrapałem się na pobliskie drzewo. To coś bardzo szczekało i skakało. Zrozumiałem, że to nie jest ani moja mama, ani mój przyjaciel. Wtedy nagle pojawiła się jakaś pani. Wyciągnęła do mnie ręce, zdjęła mnie z drzewa i przytuliła. Zabrała do domu i nakarmiła. I choć instynktownie czułem, że to nie jest moja mama, było mi ciepło i dobrze."

Owa pani to mieszkanka podkarpackiego miasteczka, graniczącego z Rzeszowem. Znała fundację, bo mieszka blisko. Opatulonego w kocyk maluszka przyniosła do jednego z naszych tymczasów.

Nie mieliśmy wolnej izolatki. Nie mogliśmy też zostawić kociątka bez pomocy, bo wyglądał strasznie. Zaropiałe, opuchnięte oczka, sterczący kręgosłup, pchły wielkości pestek jabłka i w takiej ilości, że było ich więcej niż sierści. W pysiu wszystkei ząbki, więc szacunkowo oceniony na minimum 2 miesiące, waży 35 deko. Jedyną opcją było dołączenie go do stada dorosłych szczepionych kotów. Ale jakież było nasze zdziwienie kiedy okazało się, że przyjęły go jak swoje dziecko.

Niestety stan malucha jest zły. Jest słaby, wymaga dokarmiania, ma lekką duszność. Walkę z pasożytami już rozpoczęliśmy, dokarmiamy, ale musimy zdiagnozować co jest  przyczyną duszności. Bo to może być wszystko - od zaniedbania i zapchlenia zaczynając, na wadzie serca kończąc.

O postępach diagnostyki będziemy informować na bieżąco. A tymczasem trzymajcie kciuki za tego szkraba.  A kto może i chce wspomóc jego leczenie, niech to zrobi. Będziemy wdzięczni za każdą wpłatę i udostępnienie.

Załączniki

Pomogli

Ładuję...

Organizator
13 aktualnych zbiórek
1165 zakończonych zbiórek
14 dni do końca
Wsparło 59 osób
2 012 zł (57,48%)
Brakuje jeszcze 1 488 zł
Adopcje