Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy
Felinek ma się dobrze i czeka na dom
Popatrzcie jaki jestem już śliczny. Ale moich przybranych opiekunów sporo kosztowało doprowadzenie mnie do takiego stanu.
Prosze o wsparcie i nowy dom.
Nasze kochane "dziecko" dziś przeszło zabieg usunięcia oczka.
Mieliśmy czekać jeszcze trochę żeby poprawiły się wyniki badań ale niestety - los zdecydował że trzeba robić zabieg na CITO.
Felinek wczoraj uszkodził sobie owrzodzoną gałkę oczną. Bardzo go to bolało, przestał jeść, pojawiła się gorączka.
Lekarze "wcisnęli" go w trybie awaryjnym w grafik i jesteśmy już po.
Felinek dochodzi do siebie i prosi o dobre fluidy - żeby wszystko było dobrze.
Miło nam poinformować, że Felinek mimo faktu, że ciągle zmaga się z kocim katarem i jego następstwami (obecnie walczymy w owrzodzeniami w całym pyszczku), czuje się coraz lepiej.
Na piątek 19 lipca mamy zamówioną wizytę kontrolną. Zostaną wykonane ponownie badania krwi i może juz uda się coś postanowić w sprawie oczka.
A na djęciach mały rozrabiaka odpoczywający po harcach :)
Jesteśmy po konsultacji z chirurgiem. Niestety kociak jest w takim stanie że nie możemy wykonać zabiegu usunięcia oczka.
Maluszek musi dojść trochę do siebie, a parametry czerwonokrwinkowe muszą wrócić do normy.
Musieliśmy przenieść go z izolatki do grupy kotów bo cały czas szuka mamy i rodzeństwa.
Witaj Dobry Człowieku. Nie mogę Cię zobaczyć, ale patrzę na Ciebie sercem i bardzo bym chciał, żebyś też popatrzył na mnie sercem i mi pomógł.
Jaka jest moja historia? W sumie bardzo krótka, bo jestem na tym świecie zaledwie od 6 tygodni. Kiedy się urodziłem nie byłem sam. Była przy mnie mama i rodzeństwo. Pamiętam jej zapach, pamiętam jak czule opiekowała się nami. Tuliła nas, myła i karmiła, wiem o tym, że moja kocia mama bardzo mnie kochała. Po jakimś czasie (nie wiem, jakim dokładnie, bo koci czas płynie inaczej) zacząłem otwierać oczka. Niewyraźnie ujrzałem kształty i kolory, ale moje oczka wciąż płakały. Potem oczka zaczęły mnie piec, nie mogłem ich już otworzyć w ogóle, a później nastała ciemność…
Pomimo ciemności, pomimo tego, że nawet nie wiem, jak wygląda ten świat, żyłem sobie dalej z mamą i rodzeństwem. Rośliśmy coraz więksi, bawiliśmy się razem, ganialiśmy się i oddalaliśmy się coraz bardziej od miejsca, które znaliśmy. Mama starała się nas pilnować, żebyśmy nie poszli za daleko, ale czasem zostawaliśmy sami, bo przecież mama miała też swoje sprawy. Któregoś dnia, nie wiem, jak to było dokładnie, ale gdzieś pobiegłem i nie wiedziałem, jak wrócić. Przestałem słyszeć znane mi dźwięki, wołanie mamy i rodzeństwa, a nie mogłem przecież zobaczyć, gdzie jestem. Wołałem głośno z nadzieją, że ktoś mnie usłyszy. Szedłem przed siebie, choć nie wiedziałem dokąd idę. Miałem nadzieję, że jakoś znajdę drogę do domu. Nie wiem ile czasu tak się błąkałem. Byłem coraz słabszy i coraz bardziej głodny. Wtedy zrozumiałem, że nie poradzę sobie bez mamy i bez pomocy. Krzyczałem, ile miałem sił i prosiłem kociego anioła, żeby nie dał mi umrzeć. I chociaż nie odnalazłem mamy, ani drogi do domu, to jednak zdarzył się cud. Koci anioł postawił na mojej drodze dobrych ludzi.
Najpierw usłyszałem płacz małej dziewczynki „Tato, patrz mały kotek, on jest chory, on umiera, tato, zrób coś!” – tak właśnie krzyczała. Po chwili poczułem, że ktoś mnie podnosi i przytula. „Nie płacz już, weźmiemy kotka i znajdziemy dla niego pomoc”. – powiedział męski głos, a potem gdzieś mnie zabrali. Dostałem jedzonko, chociaż nie widzę to jednak jedzonko zawsze wyczuję z daleka. Kiedy już pojadłem człowiek znów mnie podniósł i położył na czymś miękkim i przyjemnym. Usnąłem. Nie wiem, jak długo spałem, ale chyba długo. Ze snu wybudził mnie ludzki głos. Potem człowiek znów mnie gdzieś zabrał. To było trochę dziwne miejsce. Pachniało takim ostrym zapachem, jakby ktoś tu dopiero sprzątał i na pewno były tam inne zwierzęta, czułem ich zapachy i słyszałem głosy. Ale byli tam też ludzie. Inni ludzie niż, ci, którzy zabrali mnie z ulicy.
Ci inni ludzie zabrali mnie, słyszałem zamykające się drzwi a głosy innych zwierzaków jakby przycichły. Potem poczułem jakieś chłodne coś na moim ciałku, to się przesuwało delikatnie i trochę łaskotało. Potem ludzie zaglądnęli mi do uszu i kazali otworzyć pysia. Chwilę później poczułem ukłucie w łapkę, trochę zabolało. Zapanowała cisza, ludzie gdzieś wyszli dość długo ich nie było. Potem wrócili i zaczęli rozmawiać, ale w ich głosie słychać było zmartwienie. „Jedno oko na pewno jest do usunięcia, o drugie spróbujemy powalczyć, ale nie obiecuję, że się uda. Test na białaczkę ujemny, ale morfologia bardzo kiepska, jutro chirurg skonsultuje czy można go operować w takim stanie”.
I znów nastała cisza. Poczułem głaskanie ludzkiej dłoni, a potem jakaś pani mocno mnie przytuliła i wtedy dopiero wyjaśniła mi spokojnym ciepłym głosem, co tak naprawdę się działo wokół mnie.
„Witaj maluszku. Będę do Ciebie mówić Felinek. Jesteś już teraz bezpieczny, ludzie znaleźli Cię na ulicy i oddali pod opiekę Fundacji Felineus. Lekarze spróbują uratować twoje jedno oczko, ale czeka Cię długie i kosztowne leczenie. Musimy zebrać pieniążki, żeby móc Ci pomóc. Teraz masz bardzo ważne zadanie musisz opowiedzieć w Internecie ludziom swoją historię i poprosić ich o pomoc. To się uda, zaufaj mi, na świecie jest dużo dobrych ludzi”.
Moją historię już znacie. Teraz bardzo chciałbym, żebyście pomogli mi zebrać te pieniążki, o których wciąż mówią ludzie. Chcę żyć i być zdrowy, a gdyby jeszcze naprawdę udało się ujrzeć choć kawałek świata będę najszczęśliwszym kociakiem w całym wszechświecie. Pomóżcie mi, proszę.
Ładuję...