Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochana i łagodna Lisówka doszła do siebie po zabiegu. Operacja przebiegła pomyślnie, więc teraz rodzinka odpoczywa, zdrowieje i zbiera siły. Jeszcze trochę potrwa zanim wyniki krwi będą wzorcowe, ale jesteśmy dobrej myśli, bo jest coraz lepiej.
Dziękujemy za wsparcie Lisówki.
Kotki często nie radzą sobie z porodem na wolności. Przykładem jest kotka Lisówka z martwym płodem i wypadniętą prostnicą...
Otrzymaliśmy zgłoszenie, że w podpoznańskiej miejscowości Lisówki widywana jest wyraźnie cierpiąca kotka. Z relacji osoby zgłaszającej wynikało, że z odbytu wystaje jej coś czerwonego, grubego i długiego na około 5-8 cm. Pani opowiadała, że kotka siedzi skulona, chodzi niemal na szczytach łapek i wykonuje dziwne ruchy, jakby miała skurcze mięśni. Wypróżniła się prawie samą wodą. Niestety, wówczas zgłaszającej nie udało się do niej podejść.
Gdy tylko odczytaliśmy maila, postanowiliśmy pojechać na miejsce, aby odnaleźć tę bidulkę. Po rozmowach z mieszkańcami stało się jasne, że kotka w tym stanie chodzi już od tygodnia. Zostały nastawione klatki łapki, ale ona się nie pojawiła. Okazało się jednak, że jest w tym miejscu sporo innych kotów - w tym jedna na pewno ciężarna. Nasza kotka z wystającym odbytem się nie złapała, ale za to klatką zainteresowały się dwie inne kotki. Nie było sensu ich wypuszczać - zostaną wysterylizowane, bo pewnie prędzej czy później i one byłyby kotne. Zostawiliśmy numer telefonu do pani, która mieszkała na posesji, przy której kręciła się kotka i mieliśmy nadzieję, że uda się ją szybko złapać.
W niedzielę otrzymaliśmy telefon, że się udało Kotka została złapana! Nie miała w sobie nic z dzikości. W transporterze płakała jak dziecko, jakby ją coś bolało - to nie było zwykłe miauczenie przerażonego kota.
Zawieźliśmy ją do kociarni, ale gdy na miejscu zobaczyliśmy z bliska, jak to wygląda - podjęliśmy decyzję, że musi jak najszybciej jechać do weterynarza. Po wstępnych oględzinach padło podejrzenie, że jest to po prostu wypadnięcie prostnicy spowodowane np. mocnym parciem. Kotka trafiła na stół. Okazało się, że sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Prostnica wypadła, owszem, ale prawdopodobnie przez to, że zaczął się u niej poród. Najprawdopodobniej pani, która widziała ją tydzień temu, widziała wystający martwy płód. Poród u naszej Lisówki nie poszedł sprawnie. Co więcej - badanie wykazało, że kotka ma w sobie nadal 2 płody - jeden jeszcze wciąż żywy - drugi już martwy! Trzeba było ją otworzyć. Jeden maluszek był na tyle żywotny, że ostatecznie będzie dostawiony do mamy. Lisówce została usunięta macica i wykonany zabieg, dzięki któremu prostnica nie jest już na wierzchu.
Mamy nadzieję, że ta historia będzie miała szczęśliwy finał. Mogła się jednak skończyć inaczej. Mogła wdać się martwica. Dodatkowo kotka chodziła z martwym płodem w środku. Co najmniej od tygodnia, jeśli nie dłużej, żyła w strasznym bólu i cierpieniu. Nie każdy poród dla kotki żyjącej na wolności kończy się szczęśliwie - tutaj jest idealny przykład. Całe szczęście, że otrzymała pomoc i że ktoś ją do nas ostatecznie zgłosił. Ciekawi jesteśmy, ilu ludzi ją widziało w tym stanie i nie zrobiło absolutnie nic, aby jej pomóc, bo przecież "kot sobie poradzi".
Bardzo prosimy o wsparcie finansowe dla Lisówki i jej maluszka. Wiemy już, że operacja i hospitalizacja kotki będą nas kosztować 796 zł. Nie wiemy, jakie jeszcze koszty nas czekają - leki, kontrole, opieka. Będziemy wdzięczni za każdą złotówkę - bez Waszej pomocy nie jesteśmy w stanie działać.
Ładuję...