Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Filipek jest u nas od tygodnia. To taki łobuziak trochę. Tak kombinował, że część kantara mu weszła do pyszczka. I nie mogliśmy go złapać. Zobaczcie na filmie.
Dziś koniec zbiórki dla Filipka. Już wystarczająco dużo się wycierpiał ten mały kucyk w sowim życiu. Najwyższy czas, żeby żył spokojnie i bezpiecznie wśród kochających go ludzi i zwierząt. Ale żeby to się wydarzyło potrzebna jest Wasza pomoc. I to dziś, nie jutro, czy pojutrze. Już wczoraj kilkoro z Was dzwoniło i obiecało wpłaty na biednego Filipka. Podarujmy mu dziś najwspanialszy prezent – ŻYCIE. Potrzebne jest 750 złotych. Marek Sotek
Mały Filipek ma szczęście. Wczoraj dzięki Wam, zebraliśmy prawie potrójną zaliczkę, czyli 1400 złotych. Pieniądze już zostały przelane do handlarza. To nam daje dwa dni, na dozbieranie brakującej kwoty. Ten biedny kucyk czeka tam, aż ktoś go uratuje i zabierze z tego paskudnego miejsca. I myślę, że się doczeka. Jutro wszystko się okaże. Szanse są duże. Proszę Was o dalsze wsparcie dla Filipka.
Marek Sotek,
Handlarz wyprowadził Filipka z komórki na łańcuchu, jakby to było jakieś dzikie zwierzę. Tak, jakby sprawiało mu przyjemność znęcanie się nad tymi biednymi stworzeniami i ich poniżanie. Nie wystarczy mu, że wkrótce zostaną zabite, z jakiegoś powodu zawsze próbuje je upodlić. Takie właśnie są ostatnie chwile życia małego Filipka. Kucyka, który zrozpaczonym wzrokiem rozgląda się wokół, szukając ratunku. Tylko my możemy mu pomóc, nikt inny nawet nie kiwnie palcem. Jak dziś wieczorem wpłacę 500 złotych zaliczki, to handlarz przełoży transport. Jak nie, to nigdy już nie zobaczymy Filipka. Proszę o pilną pomoc!
Marek Sotek
Handlarz koni rzeźnych nie pozwolił mi wejść do komórki, w której zamknięty był Filipek. Kazał mi czekać na zewnątrz. Potem wyprowadził go na łańcuchu, jak jakieś wściekłe zwierzę, choć Filipek jest mały, łagodny i trzęsie się ze strachu.
Handlarz pociągnął Filipka poza podwórko, na tył budynków. Tam przywiązał go łańcuchem do płotu. Powiedział z ironią, że jak chcę się z nim miziać to tu. I poszedł sobie, zostawiając mnie z Filipkiem samego. Mały Filipek pozwolił mi podejść do siebie i pozwolił się pogłaskać. Widziałem, że to mu pomaga, że czuje się bezpieczniej.
Ale przez cały ten czas Filipek patrzył na mnie z niemym pytaniem w swoich wielkich, czarnych oczach. Co to za miejsce? Dlaczego tu jest? Kim jest ten dziwny człowiek, który go ty przyciągnął na łańcuchu i który budzi w Filipku lęk? I co będzie dalej? Kiedy ktoś go stąd zabierze i zawiezie z powrotem do domu?
Nawet gdybym umiał mówić w języku zrozumiałym dla kucyków, nie wiedziałbym, co mu odpowiedzieć. Że jest tu, bo nikt go już nie chce? Że zwierzęta odjeżdżają stąd tylko w jedno miejsce, do rzeźni? I że dalej będzie tylko gorzej, dużo gorzej. Teraz jest tylko strach i niepewność. A potem będzie przerażenie, rozpacz, ból i śmierć…
Dlatego cieszę się, że nie umiem mówić w języku, który Filipek mógłby zrozumieć. Nie muszę nic mówić, nic tłumaczyć. Głaszczę tylko Filipka po szyi, drapię za uszami i mówię, że wszystko będzie dobrze. Choć wiem, że nie będzie. Jeśli nie pomożemy Filipkowi, dla niego nic już nie będzie dobrze, nigdy.
Handlarz mówi, że jutro ma transport do rzeźni i że wysyła nim Filipka. A odwoła transport tylko wtedy, jeśli wpłacę mu do wieczora 500 złotych zaliczki. Bardzo proszę o pomoc dla Filipka.
W kwotę wliczony jest wykup, transport, diagnostyka i weterynarz oraz kowal i miesiąc utrzymania.
Jeśli masz jakieś pytania, zadzwoń Marek: (+48) 502 064 387.
Zobacz więcej na www.razemdlazwierząt.pl
Ładuję...