Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani bardzo dziękujemy za wsparcie dla Florki. To była długa i kosztowna walka o jej życie. Nie udało się. Choć kicia bardzo współpracowała, niewydolność nerek nas pokonała. Nerki nie podjęły prawidłowej pracy. Musiliśmy podjąć trudną, ale jedyną możliwą w tym przypadku decyzję - o eutanazji. Żeby już dłużej nie cierpiała :(
Florcia 3 dni po przyjęciu do domu tymczasowego spowrotem trafiła do lecznicy. Okazało się, że nie trzyma temperatury. Musiała pozostać w szpitalu, w inkubatorze.
Wczoraj przeszła zabieg usunięcia i wyczyszczenia zębów, oraz wyczyszczenia gnijących resztek z gałki ocznej.
Florcia wciąż przebywa w szpitalu. Karta w załączniku.
Kilka dni temu otrzymaliśmy zgłoszenie… To fakt, od dawna w naszej Fundacji tak naprawdę nie ma dnia bez zgłoszeń, nie ma godziny, w której nie cierpiałaby jakaś istota… Ale to zgłoszenie było jednym z tych, kiedy wiesz, że po prostu musisz pomóc.
Sprawa dotyczyła starszej kotki bez oka. Kicia nie wiadomo skąd pewnego dnia przyszła przed dom do ogrodu. Przez kilka dni zwierzę siedziało niemal w bezruchu, swym milczeniem błagając o pomoc.
Właściciele domu nie byli obojętni na koci los. Obok kici natychmiast pojawiła się miseczka z karmą i świeżą wodą. Kotka początkowo była bardzo przestraszona, na widok człowieka odskakiwała, lecz wracała po chwili, gdy tylko człowiek się oddalił. Jednak kiedy zorientowała się, że nikt nie chce zrobić jej krzywdy, gdy pełna miska pojawiła się po raz kolejny w ludzkiej dłoni, przełamała swój strach.
Podeszła, otarła się delikatnie, zaczęła mruczeć. Ludzie, do których przyszła kotka nie mieli wątpliwości, że zwierzak wymaga pomocy, w tym interwencji weterynaryjnej. Rana po oku nie wyglądała dobrze. Nie mieli jednak pewności, czy nie jest to czyjś kot. To stare osiedle, pełne zieleni, wąskich uliczek, dzikich ogrodów i starych domów. A co jeśli kotka zgubiła drogę, co jeśli mieszka niedaleko?
Znajomy podpowiedział ludziom, by zgłosić sprawę kotki do nas oraz innych instytucji i tak też się stało. Początkowo zamieściliśmy ogłoszenie o znalezionej kotce, a ludzi poprosiliśmy, by wypytali sąsiadów w okolicy. Jednak nikt do starszej, pół-ślepej kici się nie przyznał. Dlatego mimo ogromnego zadłużenia, udało nam się wyprosić lecznicę, by przyjęli kotkę na badania. Jedna z naszych wolontariuszek po zobaczeniu zdjęcia starszej, sponiewieranej życiem kotki, zaoferowała jej miejsce w domu tymczasowym, gdy tylko wydobrzeje. Miejsce, które jak sama podkreśliła może u niej zagrzać na zawsze, bo nie oszukujmy się, stare, schorowane, poranione koty rzadko mają to szczęście, by iść do adopcji.
Mieliśmy zielone światło do działania, poprosiliśmy więc o przywiezienie kici do wskazanej lecznicy.
Lekarze wykonali kotce pełen pakiet badań. Testy FIV i FeLV na szczęście wyszły ujemne, a zatem najgorsze wirusy zostały wykluczone. Niestety pozostałe wyniki nie napawały już takim optymizmem. Kotka, która dostała na imię Florka, ma podwyższone parametry nerkowe, a zatem czeka ją długie leczenie i specjalistyczna dieta, być może także regularne kroplówki do końca życia. Na dodatek Florkę czekają zabiegi chirurgiczne, do usunięcia są niemal wszystkie zęby, trzeba także oczyścić ranę po straconym oku. W oczodole jest pełno ropy, a resztki oka opanował stan zapalny i zgnilizna. Na dodatek Florka kicha i smarka, a ropna wydzielina wypełnia cały nos i zatoki. Póki co kotka jest nawadniana, wzmacniana kroplówkami i suplementami. Musi nabrać nieco sił, nim trafi na stół operacyjny, ale lekarze są dobrej myśli.
Florkę określono na wiek powyżej 10 lat, co ciekawe w jej uchu jest tatuaż świadczący o tym, że w przeszłości została wykastrowana. Niestety na podstawie samego tatuażu nie jesteśmy w stanie zidentyfikować opiekuna kotki, a lekarz, który lata temu taki wzór tatuażu używał, dziś już nie praktykuje… Jaki więc był jej los? Gdzie przez te wszystkie lata spędzała chłodne noce i kryła się przed deszczem? Czy miała kiedyś swój dom? Gdzie zniknął ktoś, komu jej los nie był obojętny? Nigdy nie poznamy tej historii, widzimy tylko tatuaż, który mówi, że ktoś kiedyś, dawno temu, pochylił się nad jej losem…
Dziś to my pochylamy się nad losem Florki i bardzo chcemy podarować jej choć kilka szczęśliwych lat. Niestety nasze możliwości ograniczają kwestie finansowe. W lecznicach jesteśmy pod kreską, ledwo starcza na karmę i żwirek, sytuacja jest dramatyczna. Kochani pomagacze, jesteście dla nas, dla Florki ostatnią deską ratunku. Dziś już nie prosimy, a błagamy o każdą złotówkę, bo tylko tak możemy ocalić kocie życie…
Ładuję...