O psie który jeździł na wózku

Franka razem z kilkoma innymi psami i kotami mieszkała w pewnym domu niedaleko Warszawy. Dom? To zbyt mocno powiedziane. Nieogrzewana, rozpadająca się rudera. Ich właściciel razem ze zwierzętami zajmował jedną izbę, bo tak łatwiej było ogrzać się zimą. Zresztą człowiek najchętniej ogrzewał się wlewanymi w siebie procentami. O zwierzęta raczej nie dbał, tyle tylko, że nie kazał im moknąć na zewnątrz.

Zwierzaki miały też co jeść, ale to już nie była zasługa ich właściciela, lecz sąsiada, który przychodził  codziennie po pracy i dokarmiał całą zgraję. Pewnego dnia  przyszedł, by swoim zwyczajem nakarmić zwierzaki i zastał Franię leżącą na ziemi. Okazało się, że gdy próbował ją pogłaskać, nie dawała się dotknąć i piszczała z bólu.  Właściciel, który znowu był pijany, nie potrafił wytłumaczyć jaka jest przyczyna takiego zachowania Franki.

Sąsiad nie czekał ani chwili, wziął Frankę na ręce i szybko pojechał do weterynarza. Okazało się, że Franka jest ciężarna, z babeszjozą (chorobą przenoszoną przez kleszcze) oraz przetrąconym kręgosłupem. Lekarze poradzili sobie z babeszjozą, wysterylizowali Frankę, jednak niestety pojawiło się ryzyko, że Franka nigdy nie będzie sama chodzić. Jedynym wyjściem z sytuacji jest zakup specjalistycznego wózka, który umożliwi jej poruszanie się.  Jego koszt to 2000 złotych.
 

Franka oczywiście nie wróciła już do swojego “opiekuna”, obecnie znajduje się pod opieką Fundacji Znajdki. Jeżeli chcecie dać France szansę na nowe życie i dopomóc w zakupie wózka, wesprzyjcie naszą akcję.