Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Nie będę miała szans ani ich wychować, ani zadbać, żeby były bezpieczne. Leżę pod schodami, tam, gdzie wszyscy mogę mnie zobaczyć, zabrać mi moje maluszki, nawet zrobić nam krzywdę i zupełnie nie wiem, w jakie miejsce mogłabym je przenieść. Przecież nie rodziłabym tu i nie karmiła dzieci gdybym znała jakiekolwiek inne lepsze miejsce.
Dzikie kotki przegoniły mnie z piwnicy, nikt nie chciał mnie wpuścić na klatkę schodową, już o zabraniu do mieszkania to nawet nie mówię. W każdej dosłownie sekundzie panicznie się boję, że coś nam się złego może stać. Odchodzę od maluszków dosłownie na kilka minut, żeby cokolwiek do jedzenia złapać do pyszczka i połykam, nie tracąc czasu na gryzienie i biegnę z powrotem. Jesteśmy tu już ponad tydzień, nie wiem dokładnie ile, ale mi się wydaje, że trwa to wieczność.
Do dziś nikt się nami nie zainteresował, dopiero wieczorem zobaczyła nas miła Pani, dała mi kawałek wędliny, jaką miała przy sobie i powiedziała, że zaraz wróci. I wróciła z takim śmiesznym kartonikiem, powoli wsadziła mnie i pięć moich kociąt do środka i zaniosła do lecznicy dla kotków. Tak trafiłam do cioć. Strasznie się boję, bo nigdy nie byłam w takim miejscu, ale przynajmniej mam co jeść, nie moknę i nie marznę, a ciocie powiedziały, że to tylko na chwilę, że zaraz pojadę do miejsca, gdzie będę mogła w spokoju wykarmić i wychować dzieci. Nie wiem nawet co powiedzieć, może tylko to, że Was proszę, nie wyrzucajcie na ulicę ciężarnych kotek…
Pani przyniosła ją w jedynej rzeczy, jaką na szybko udało jej się zdobyć w pobliskim sklepie, w pudełku po bananach, dlatego mamę nazwaliśmy Frutella. Koło kociej mamy leżało pięć stworzonek przypominających obecnie bardziej szczurki niż kotki, w wieku może jakiś 10 dni. Kocięta są malutkie, ale dobrze w niezłym stanie, mama za to chudziutka. Generalnie pieniędzy nie mamy, ale takiego wydatku to się naprawdę nie spodziewaliśmy…
Kotki będą z mamusią do skończenia 12 tygodni, czyli jak by nie liczyć jeszcze blisko 3 miesiące, a przez ten czas będę rosły i jadły, ten kto wychowywał kocie lub psie dzieciaczki, wie doskonale, ile takie stworzonka jedzą, no i ile je mama, która musi je karmić. Nie stać nas nawet na jedzenie dla kociej rodziny. A musimy jeszcze je wszystkie odrobaczyć, mamę delikatnie odpchlić, całą szóstkę zaszczepić, maluszki dwa razy, przetestować na choroby zakaźne, a już po wykarmieniu dzieci mamę wysterylizować. Błagamy, pomóżcie nam…
Ładuję...