Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy za wsparcie!
Jesienią udało się wykastrować jeszcze kilka kotów z tego stada. Na początku marca 2020 karmicielkom udało się w końcu wyegzekwować kastrację kotów od gminy. Jest duża szansa, że całe stado zostanie w tym roku wykastrowane i problem niekontrolowanego rozmnażania się zakończy.
Jeden z dorosłych kocurków znalazł dom stały u karmicielki, nam udało się znaleźć domy dla 4 maluszków, które dostały szanse na beztroskie życie. Zimą karmicielki znalazły kolejne dwa kociaki, udało im się znaleźć dla nich dom.
Wspólnie z karmicielkami udało również zorganizować budki dla kotów na zimę. :)
Stado jest zaopiekowane i są duże szanse, że kolejne lata będą dla niego lżejsze.
Kolejny raz czujemy bezradność. Kolejna kocia tragedia, dramat goni dramat. Zbiórka jest poświęcona kotom z jednej z ościennych gmin Torunia.
Kotów jest tam ponad 25. Pomagamy w ich kastracji, leczeniu, zabezpieczeniu przed zimą. By kotom żyło się lepiej, staramy się wyedukować i zgrać ze sobą karmicielki. Mamy ogromną nadzieję, że wspólnymi siłami uda się uratować te koty przed dramatem.
Karmicielki próbują wspomóc akcję i działać na własną rękę, niestety jesteśmy świadome, że nie damy rady ze wszystkim w tym roku, bo koty już zaczęły chorować, a takie koty nie spędzają u nas 5 dni, a minimum 14. To dwuetapowa batalia, druga część będzie wiosną. Na miejscu są 4 stadka, które dzieli nie więcej jak 50 metrów. Poznajcie ich historię.
[Kocurek, którego już wykastrowaliśmy]
Wiecie, jak gmina pomaga tym kotom i ich karmicielkom? Szkodząc. Jak? Sami poczytajcie, to dosłownie idealny przepis na kocią katastrofę.
Gmina zapominając, że do tanga trzeba dwojga, kastruje tylko kotki. Jeśli nie wiadomo, czy kot to kotka, nie podejmie się pomocy. Co od razu przekreśla sterylizację na czas, bo większość kotek daje pewność, że jest kotką dopiero wtedy, kiedy przyjdzie z młodymi albo jest w zaawansowanej ciąży. Brawo.
Kiedy mieszkaniec prosi się o kastrację, to zazwyczaj pada stwierdzenie, że środki na ten cel zostały już dawno wykorzystane. Znając życie, za rok na kastracje przeznaczy się jeszcze mniej pieniędzy, uzasadniając brakiem potrzeb wynikającym z niewydanych pieniędzy za poprzedni rok. Nadwyżka pójdzie na premie, piknik miejski, albo inny "ważny" cel leżący w interesie lokalnego społeczeństwa.
Jeśli gmina już "znajdzie" środki, to kastrację zleca w gabinecie wątpliwej jakości. Zdarzało się, że zwierzęta nie przeżywały takiej akcji. Nic dziwnego, że karmiciele, a nawet organizacja współpracująca z miastem, w tej kwestii boją się działać.
A teraz najsmaczniejszy kąsek. Gmina ma swojego wolontariusza, który dokarmia zgłoszone stada. Telefonu do wolontariusza nie poda - bo RODO, pozostawionego telefonu nie przekazuje wolontariuszowi - bo PO CO. Wolontariusz sumiennie dba, by sucha karma od urzędu wysypywała się kilogramami z misek. Jakie jest tego następstwo? Koty nigdy nie są głodne, a my mamy utrudnione łapanki. Koty nigdy nie są głodne, nie brakuje im zasobów, więc rozmnażają się w najlepsze. Ponadto, jeśli koty wolno żyjące mają w danym miejscu jedzenie wysypane przez cały dzień nie mają nawyku odchodzenia od karmnika. Nie chowają się w bezpiecznych miejscach, cały czas krążą gdzieś obok, zamiast przyjść, najeść się i pójść w bezpieczny azyl, żeby nie rzucać się w oczy mieszkańcom.
Tak na dokładkę pojawia się problem budek. Bo nikt nie pozwala ich postawić, jednym koty przeszkadzają, innym nie, ale znajdują jakieś wymówki. Na nieogrodzonym terenie znikną w ciągu tygodnia. Udało się załatwić już 6 budek, ale próby znalezienia dla nich miejsca w jak najbliższej i najbezpieczniejszej okolicy spełzają na niczym. Karmicelki próbują dalej i trzymajmy za nie kciuki, bo bez bud te koty nie przeżyją zimy. Zwłaszcza że już zaczęły chorować. Złapać chorego kota jest tam naprawdę ciężko - taki kot ma upośledzony węch, nie odczuwa apetytu, więc trudno go skusić na jedzenie. Żeby go skusić, musiałby być porządnie głodny, tutaj patrz punkt wyżej, te koty nie mają szans być porządnie głodne.
Na dzień 24.10.19 wykastrowane zostały 3 kotki i 2 kocury. W klatce na kastrację możliwą po wyleczeniu z infekcji czekają kolejne 2 kochane chłopaki. Wszystkie koty miały wszoły i świerzb. Do złapania na zabieg tuzin dorosłych i 4 maluszki po zimie.
Jeden kot został uśpiony, karmicielki znalazły go w agonalnym stanie.
Czarnulka ze zdjęcia czekałoby to samo. Przez infekcję przestałby jeść, a kotu, który nie je, karmicielka nie poda antybiotyku. Koniec byłby bliski, przy stanie zapalnym w paszczy, zaklejonym nosie, spuchniętym i zaropiałym oku to kwestia tygodni. Uratowało go to, że jest dotykalski i można podać mu zastrzyk i krople do oczu, początkowo był też karmiony.
Kolega Czarnulka oczekujący na zabieg to piękny Burasek o nieziemskich zielonych oczach, po dwóch dobach okazał się totalnym miziakiem. Fajnie byłoby, gdyby znalazł dom. Jest jeszcze piękna matka, "trochę" długowłosa i jej 4 kociąt, które zaczynają chorować. Karmicielki szukają dla nich domów, w których będą mieć szanse na leczenie, a może nawet oswojenie.
W tym stadzie jest też przekochana młoda koteczka, krówka. Kotka miała dom, ale dom stwierdził, że kotka nie nadaje się do życia w zamknięciu i wystawił ją przed blok. W końcu tyle tam kotów... Kiedy kotka była na rekonwalescencji domagała się głasków, kuwetkowała na 100%, garnęła się do każdego kota, a jak dostała zabawkę to chyba godzinę się z nią tłukła. Taki kot wolno żyjący. Kotka jest do adopcji.
Prawie wszyscy wypinają się na te koty. Próbujemy im pomóc i zapobiec katastrofie. Stado jest spoza Torunia, ale jest ogromne i na wiosnę lekką ręką kotów mogłoby być tam 70, a może i dużo, dużo więcej, nie wiadomo ile z niewykastrowanych kotów to kotki. Sytuacja jest naprawdę poważna i przerażająca.
Prosimy o wsparcie finansowe i jednocześnie dziękujemy za pomoc w ratowaniu tej biednej gromadki. Wierzymy, że jest dla nich jakaś nadzieja.
Ładuję...