Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Gaduła opuścił lecznicę, zamieszkał w przepełnionym DTzPazurem. Na razie zamieszkuje w łazience i zapoznaje się z nowym środowiskiem. Jego serce, śledziona , wątroba są w nienajlepszym stanie dlatego pewnie nikt już go nie zechce adoptować. Póki co zrobiono mu zęby a poziom cukru utrzymuje się na wysokim poziomie ponad 200 ale to i tak dużo mniej niż na pocątku (450). Oczywiście Gaduła jest na specjalnej diecie dla cukrzyków.
Bardzo dziękujemy za wsparcie dla niego. To dzięki Wam - Darczyńcom z wielkim sercem ma szansę na życie w komforcie zdrowotnym
Pobyt Gaduły w szpitaliku przedłuża się. Cukier skacze - raz jest w normie , raz wysoko. Parametry wątrobowe nadal podwyższone. Niebawem Gaduła będzie miał reperowane zęby (chore usuwane).
Przed Gadułą na pewno kolejny miesiąc w lecznicy. Koszt samego pobytu bez leczenia to 600zł/msc. Kot miał wykonane dwukrotnie badania krwi, otrzymuje leki, specjalną karmę diabetyczną. Przed nim badanie echo serca, zabieg usuwania zębów a przed tem kolejne, kontrolne badanie krwi. Wszystko to generuje co raz większe koszty, dlatego musimy podwyższyć kwotę zbiórki.
Gaduła to wolno żyjący dzikusek, zamieszkujący na terenie jednej z posesji Kamiennej Góry w Gdyni. Został zauważony przez Panią Natalię, która przypadkowo przechodziła tamtędy.
Jej wzrok przyciągnął wyrudziały, wygięty w pałąk, zaśliniony koci szkielecik z dziwnie podkulonym ogonem. Okazało się, że jest połamany w dwóch miejscach.
Pani Natalia od tej pory nie mogła o nim zapomnieć i chociaż jej to mocno nie po drodze - po drugiej stronie Gdyni, postanowiła dokarmiać kocurka oraz poszukać pomocy dla niego. Gdy na miejsce przybyła wolontariuszka z klatką łapką, nagle z domu, pod którym bytował kocurek wyłoniła się Pani. Nie omieszkała poinformować, iż kocurek mieszka tutaj od kociaka - jakieś pięć lat, jest przez nią dokarmiany, ale nie wie, dlaczego tak zmarniał. Nie przyszło jej do głowy, aby spróbować poszukać pomocy, czy zapytać o radę w pobliskiej lecznicy (tak się składa, że współpracującej z PKDT).
Kocurek nie od razu chciał wejść do klatki, a jego stan był tak zły (zdjęcia nie oddają prawdziwego wyglądu kota), że nie było mowy o jego pozostawieniu nawet na dzień dłużej. Tak naprawdę następnego dnia mogło już go nie być. Agnieszka jest osobą ze szczególnym podejściem i darem kontaktu ze zwierzętami. Zaprosiła kocurka do klatki rozmową, na którą kocurek świetnie zareagował - zaczął z nią po swojemu gadać i wreszcie wszedł do klatki. Ponieważ to gadanie połączone z patrzeniem w oczy kontynuował w lecznicy, postanowiliśmy nazwać go Gadułą. W lecznicy wysypały się z niego ogromne gniazda wszołów. Pobrano krew do badań, wykonano USG.
Diagnostyka wskazała na lekko uszkodzoną wątrobę (lekko podwyższone wątrobowe parametry krwi i widoczne nieznaczne uszkodzenia wątroby w obrazie USG), powiększone węzły krezkowe (w obrazie USG) i niestety od dłuższego czasu występującą cukrzycę (znacznie podwyższona fruktozamina i cukier badany w laboratorium, ale także w lecznicy glukometrem). Kocurek ma bardzo, bardzo zniszczone zęby - stąd ślinotok i ciągnące się gluty. Po ustabilizowaniu kocurek będzie musiał przejść zabieg sanacji jamy ustnej. Lekarze w szpitaliku będą się starali przyzwyczajać kocurka do kontaktu z człowiekiem i wykonywanych wokół niego zabiegów tak, aby w przyszłości móc mu podawać insulinę (bez której nie będzie miał szans na zdrowe, dalsze życie) i mamy nadzieję, że ta sztuka uda się na tyle, aby poszukać mu domu.
Wszystko to - diagnostyka, leczenie, przyszły zabieg i dość długi pobyt kocurka w szpitaliku - wygenerują wysokie koszty, dlatego prosimy o wsparcie dla biedaka. W zasadzie tylko przypadkiem został zauważony, mimo że mieszkał w gęsto zabudowanej, zamożnej dzielnicy domków jednorodzinnych. W jego imieniu bardzo dziękujemy!
Ładuję...