Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy za pomoc dla Gaji.
Koteczka cały czas przebywa pod czułą opieką swojej opiekunki, a jej stan zdrowia jest dobry. Dzięki Waszemu wsparciu opłaciliśmy całość leczenia koteczki.
W fundacji jestem już 10 lat. Jak się tu znalazłam? Ktoś mnie wyrzucił na działki i tam urodziłam trójkę dzieci. Był rok 2013. Martwiłam się, co będzie z nimi, jak je wykarmię, czy będę w stanie sama się wyżywić.
Na szczęście przychodziły tam miłe panie i dokarmiały mnie i inne koty. Czasami podchodziłam do nich i pozwalałam się im pogłaskać. Innych ludzi się bałam.
Któregoś dnia moja karmicielka przyniosła transporterek, zapakowała mnie, moje dzieci i zabrała nas do domu. Maluchy szybciutko znalazły własne domki, a ja, mimo że byłam pełna uroku, nie znalazłam swojego stałego miejsca. Podobałam się wielu osobom, ale mój trochę trudny charakter i brak zaufania do człowieka sprawił, że zainteresowani adopcją wycofywali się. I tak zamieszkałam na stałe w domu tymczasowym.
Jednak upływające lata i przebywanie z człowiekiem sprawiły, że zmieniałam się. Nadal byłam niezależna, czasami uparta, ale coraz częściej podchodziłam do swojej opiekunki, ocierałam się o jej nogi, nie uciekałam już na dotyk ręki. Wieczorami ostrożnie zaczęłam zachodzić do sypialni i z każdym dniem zbliżałam się do swojej pani, aż w końcu nadszedł dzień, w którym rozpoczęło się nasze wspólne spanie. Wtedy było mi chyba najlepiej, mruczałam przytulona i opowiadałam jej swoje historie.
Coraz częściej zaczynałam się domagać pieszczot i zainteresowania. Mijały lata i żyłyśmy w przyjaźni i w zgodzie, oczywiście wyłączając czas, gdy trzeba było podać mi tabletkę. Wtedy wychodziła ze mnie moja druga, a może pierwsza natura. W takich chwilach fuczałam, złościłam się, pokazywałam pazurki – stawałam się taka jak dawniej. Ale zdrowie mi dopisywało i mało było takich sytuacji. Aż do teraz.
W tym roku podupadłam na zdrowiu. Przestałam jeść, czasami stawałam się osowiała i trochę schudłam. Zaniepokojona opiekunka zawiozła mnie do lekarza, gdzie wykonano mi badania. Wyniki jak na mój wiek są dobre, oprócz parametrów tarczycy (wyniki w załączniku). Będę musiała do końca życia przyjmować leki. Oprócz tego trzeba było wykonać zabieg usunięcia niektórych zębów, bo to stan jamy ustnej powodował brak apetytu.
I dlatego bardzo Was proszę o pomoc, bym mogła jak najdłużej cieszyć się życiem z moją opiekunką. A kiedy ja będę zdrowa, to i ona przestanie się zamartwiać. Za każdy przysłowiowy grosz wrzucony do skarbonki - dziękuję.
Ładuję...