Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Po wielotygodniowym leczeniu, gdy Gary wreszcie był w pełni zdrowia, trafił w maju do nowego domu, gdzie dzielnie rozwija skrzydła adaptując się w nowym miejscu. To kolejna zmiana w życiu chłopaka, ale zmiana na dobre.
Bardzo dziękujemy wszystkim za wsparcie leczenia Garego !
Zakończylismy hospitalizację chłopaka i zmagamy się jeszcze z problemami skrórnymi u niego.
Koszty weterynaryjne do tej pory to kwota ponad 1200zł :(
Wykonane zostały badania krwi, przeprowadzana sanacja pyska - stan jego uzębienia był przerażający.
Dodatkowo na języku kocura jest ogromna nadżerka pokrywająca połowę języka Gary ma również infekcję bakteryjną utrudniającą oddychanie, dlatego dostaje antybiotyk. Został dwukrotnie odrobaczony i odpchlony, ponieważ w jego organizmie bytowała ogromna ilość pasożytów.
Ma również podejrzenie grzybicy, dlatego zostanie wykąpany w specjalnym roztworze.
Dłuższy pobyt w szpitaliku to dodatkowe koszty
Choć byłyśmy nastawione na kastracje kotek, to sumienie nie pozwoliło zostawić go na stracenie… Złapany w sobotę, dostał ciepły kąt, miękkie jedzenie i jeśli tylko okaże się, że zaprzyjaźniona lecznica może się nim zająć, to pojedzie do weterynaryjnego szpitaliku, by dostał kompleksową opiekę - także chirurgiczną.
Doświadczenie nam mówi, że problem z pobieraniem pokarmu, chudość, ślinotok, to najpewniej zapalny dramat w pysku.
Potrzebujemy deklaracji finansowych, dzięki którym będziemy spokojniejsze o to, że nie zostaniemy na lodzie, gdy przyjdzie zapłacić fakturę za leczenie rudzielca. I tu znów doświadczenie podpowiada, że zapewne będzie to kosztować powyżej tysiąca złotych (badanie krwi przed narkozą, usunięcie zębów, kastracja, antybiotykoterapia, hospitalizacja w czasie gdy będzie potrzebował leków w iniekcjach).
My go nie potrafiłyśmy zostawić w takim stanie, ale bardzo prosimy, nie zostawiajcie nas z tym teraz… Jeszcze do końca nie wiemy, jaki jest Gary, bo takie dostał od nas imię. Karmiciel mówi, że przychodził na głaskanie, do nas niestety nie ma takiego zaufania. Ale jest na tyle „pro”, że pozwolił sobie nakropić na kark lek przeciwpasożytniczy.
Ale jakikolwiek by nie był - nie może cierpieć, nie może konać z bólu i głodu. Jeśli okaże się miły - niebawem ogłosimy go do adopcji. Nie powinien wracać w miejsce bytowania, bo… Stado właśnie traci karmiciela.
Ładuję...