Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Schorowana, słabiutka, wyczerpana i tak bardzo krucha... A jednocześnie tak bardzo spragniona ciepła i miłości. Wtulała się w dłonie, które podawały zastrzyki. Wyciągała główkę do każdego, kto tylko do niej się zbliżał.
Chociaż Panie Doktor mówiły, by wstrzymać się z optymistycznymi prognozami względem przyszłości Gąski - mieliśmy nadzieję. Zawsze ją mamy. Tymczasem Gąska odeszła tak, jak się pojawiła. Cichutko. Kruszynka odeszła we śnie. Nasze Panie Doktor liczyły się z jej odejściem, a my w głębi serduszek czuliśmy, że muszą się mylić. Ona wycierpiała tak wiele, spotkało ją tyle złego... Nie, nie dopuszczaliśmy do siebie myśli, że Gąska może umrzeć.
Niestety, przeczucie nas zawiodło, a rzeczywistość okazała się wzgardzić szczęśliwym zakończeniem.
Gąsko, śpij spokojnym snem, nasza kruszynko. Gdziekolwiek jesteś - wiedz, że zawsze będziemy o Tobie pamiętać.
Z naszą małą Gąską niestety nie jest zbyt dobrze. Kicia nie chce patrzeć na jedzonko, ma problemy z koordynacją oraz obolały brzuszek. Z guzów na tylnych łapkach i ogonie nadal sączy się ropna wydzielina. Dostaje antybiotyki oraz leki rozkurczowe i przeciwzapalne. Dostaje też dużo wzmacniających kroplówek i uspokajających głasków. Lecz nie wiemy co będzie z malutką. Panie doktor mówią, że mamy się wstrzymać z optymistycznymi prognozami na przyszłość Gąski.
Gąska przywlokła się do jednej z łódzkich restauracji w poszukiwaniu odrobiny ciepła i czegoś do zjedzenia. Gdy pracownik restauracji ją zobaczył, zobaczył jak kuleje i się przewraca, pomyślał że to kolejny koci niedobitek po bliskim spotkaniu z samochodem. Zawinął ją w szmatkę i niewiele myśląc, przywiózł do lecznicy. Koteczka zdawała się być bardzo łagodna i spokojna, lecz widząc, w jakim jest stanie podejrzewaliśmy, że to efekt osłabienia i wyczerpania.
W lecznicy, podczas badania okazało się, że to nie wypadek był przyczyną problemów Gąski. Na jej ciele odkryliśmy otwarte rany, pokryte ropą i limfą. Rany powstały na skutek rozpadnięcia się kilku guzów umiejscowionych na tylnych łapach i na ogonie. Jakby tego mało, po bokach w okolicach, żeber Gąska ma wyczuwalny śrut.
Czy nie za dużo cierpienia jak na jednego kota?
Jej ogólny stan jest zły. Mała jest osłabiona, wychudzona i odwodniona. Czekamy na wyniki badania krwi. Nawadniamy, wzmacniamy, podajemy antybiotyk i leki przeciwbólowe. Nie wiemy czyja ona. Czipa oczywiście brak.
Brak również wyobraźni, odpowiedzialności, czy choćby odrobiny empatii. Bo że Gąska to jednak oswojony, wrażliwy, miziaczek, że kiedyś była „czyjaś” – nie ulega wątpliwości.
Ładuję...