Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Szanowni Państwo,
dawno nie miałem takiej przeprawy z handlarzem. Co dzień wydzwaniał do mnie po kilka razy, pytając o pieniądze. Cały czas powtarza, że w środę rano czeka na rozliczenie, albo je wywozi. Został ostatni dzień, to ich ostatnia szansa na życie. Wiem, że z tym człowiekiem nic więcej nie załatwię, nie przedłużę kolejny raz rozliczenia. To, że nie udało się Gerdy i Gucia spłacić w pierwszym terminie, sprawiło, że stałem się dla handlarza niewiarygodny i cokolwiek bym teraz nie powiedział, nie obiecywał, on już nie ustąpi.
Bardzo proszę o pomoc. Kwota jest duża do zebrania, bo do końcowego rozliczenia trzeba dozbierać jeszcze 3800 zł – tyle brakuje, by oba konie były spłacone i był pokryty koszt transportu do Benkowa. Nie wiem, jak się ich historia skończy i co będzie jutro rano. Dziś do spłaty jest Boluś, u niego też nie ma na wykup. Ciężko będzie uzbierać na wszystkich troje. O ile w ogóle się to uda…
Dziękuję, za każdą pomoc.
Michał Bednarek
tel 506 349 596
Szanowni Państwo,
dziękuję z całego serca za pomoc, kolejna rata wpłacona i ostateczny termin rozliczenia mamy wyznaczony na środę. Do tego czasu Gerda i Gucio będą czekały na spłatę. Bardzo proszę, pamiętajcie o nich, bo czas zleci szybko.
Dziękuję, za każdą pomoc.
Michał Bednarek
tel 506 349 596
Szanowni Państwo,
nie ma niestety możliwości, abyśmy w dniu dzisiejszym spłacili i odebrali Gerdę i Gucia. One zostają w tym strasznym miejscu, w oborze handlarza, który bez pieniędzy ich nie wyda. Wczoraj rozmawiałem z tym człowiekiem, gdy usłyszał, że dziś nie będzie końcowego rozliczenia, zaczął mnie straszyć, że zrywa umowę i wywozi je na mięso. Było ciężko i długo trwało nim się uspokoił. Powiedział ostatecznie, że dzisiaj chce drugą ratę – minimum 4000 zł i jeśli tych pieniędzy mu nie dowiozę, mam już się nie odzywać w sprawie Gerdy i Gucia. Zostaną zabite. Powiedział też, że jak damy te 4000 zł to i tak naliczy dopłatę za to, że dłużej będą stały, że dłużej będzie musiał je karmić. Nie miałem wyjścia, musiałem się zgodzić.
Musimy pilnie działać! Musimy mu dać te 4000 zł, a brakuje jeszcze 2100 zł. Niestety już od dawna jest tak, że gdy nie piszę bezpośrednio, zbiórki są wspierane przez pojedyncze osoby (za co również bardzo, bardzo dziękuję) i nie zdarza się, aby uzbierać na wykup bez intensywnych działań.
Dziś termin, proszę Was o wsparcie dla Gerdy i małego Gucia. Ważna jest każda złotówka. Proszę też o rozesłanie informacji o tych koniach do rodziny, znajomych, może ktoś jeszcze się dołączy do ratowania tej rodziny. Ja też siadam do dzwonienia, słania smsów i maili, to jedyna szansa na zebranie brakujących pieniędzy dla Gerdy i Gucia. To jedyna szansa, że aby jutro nie pojechały na rzeź.
Dziękuję, za każdą pomoc.
Michał Bednarek
Zaliczka wpłacona, mamy czas do czwartku na spłatę. Proszę o pomoc!
Miało mnie tam nie być. Nie planowałem wczorajszej wizyty u handlarza, los jednak chciał inaczej… Jak zawsze w niedzielę, obora była pełna koni, kilkadziesiąt przestraszonych zwierząt wpatrywało się we mnie. Bały się. One zawsze się boją, bo wiedzą co je czeka. Większość była młoda, zdrowa, miały lśniącą, miękką sierść, a ich serca biły, tłocząc krew. Były naszykowane na wywóz do rzeźni.
Stare kantary i rzeźnickie liny oplatały ich głowy. Uwiązane jak w szeregu, czekały na załadunek. To miejsce to skup, właściciel co tydzień TIRami wywozi do ubojni dziesiątki zwierząt. Jadą stare, jadą młode, jadą lekkie i ciężkie. Jadą źrebaki i jadą matki z dziećmi. Jadą te urodzone na rzeź, jadą spracowane z rekreacji, jadą kuce, konie lekkie, konie ciężkie. Wszystkie łączy jedno – są zbędne, a na ich śmierci można zarobić.
Handlarz poprowadził mnie do drugiego budynku. Opadł z brzdękiem stalowy skobel. W środku panowała ciemność. Włączyłem latarkę. Połowę pomieszczenia zajmował stary, drabiniasty wóz, jakieś bele sianokiszonki, a obok były dwa konie. Mama z dzieckiem. Związane, przestraszone, niemogące zrobić zupełnie nic, by stąd uciec. Ugrzęźnięte w brudzie i przerażeniu, stały tam zdane na niełaskę ludzi. W ciemnej komórce, na stercie odchodów koni, które już nie żyją, czekały na transport do ubojni. Nie, nie rżały na mój widok, nie prosiły o nic. Nie waliły rytmicznie nogą, dopominając się uwagi, jak robi to wiele koni. Bo Gerda się poddała, w jej oczach była już tylko rezygnacja. Wiedziała, że nie uratuje swojego synka. Pogodziła się ze strasznym losem. Tylko ja nie mogłem się z nim pogodzić. Nie mogę pojąć, jak można wysyłać na rzeź klacz z dzieckiem.
Podszedłem do Gerdy, pogłaskałem po szyi, mały Gucio wtulał się w mamę. Jej wielkie, ciemne oczy patrzyły na mnie ze smutkiem. Chciałem jej dać kawałek marchewki, ale ani ona, ani Gucio nie chcieli jej wziąć, byli zbyt przerażeni. Gerda nie miała nadziei na pomoc. Od wielu dni słuchała, jak po podwórzu przetaczają się rzeźnickie TIRy, jak szarpią się konie na nie ładowane. Słuchała strzelania bata, krzyków, walenia kopyt o stalowy trap. Słuchała ostatniego rżenia tych, które już nie żyją. Rozumiała, że nadchodzi kolej dla niej i jej dziecka. Wiedziała, że w końcu otworzą się drzwi jej obórki i będzie musiała wprowadzić swoje dziecko na TIRa odwożącego konie do ubojni. Będzie patrzyła, jak Gucio się szarpie, jak się broni, jak w panice szuka u niej ratunku, a ona bezradna, bezwolna nie będzie w stanie nic zrobić. Zupełnie nic.
Stałem tam, wiedząc, że cokolwiek byśmy nie zrobili, to nie uratujemy tych wszystkich koni, które czekały na wywóz do ubojni. Że te samochody i tak będą jeździły wyładowane po same brzegi. Że w ubojniach nie przestaną zabijać.
Mogłem odejść, nie robiąc nic, mogłem spróbować pomóc, choć Gerdzie i jej Guciowi. Spytałem ile – handlarz powiedział, że za oboje chce 11400 zł. Po chwili dodał, że jak dam 2400 zł zaliczki to poczeka na spłatę, ale tylko kilka dni, bo jak twierdzi, za długo już je karmi bez zarobku.
Szanowni Państwo, dziś trzeba wpłacić zaliczkę albo jutro o świcie one wejdą na TIRa. Mamy tylko te kilka godzin, by zebrać 2400 zł i odwlec wywóz Gerdy i Gucia na rzeź. Bardzo proszę o pomoc, bo bez Was nie dam rady. Sam nie jestem w stanie im pomóc. Jeśli dziś się nie damy zaliczki, już nigdy ich nie zobaczymy.
Dziękuję, za każdą pomoc.
Michał Bednarek
tel. 506 349 596
Działamy od 13 lat. Uratowaliśmy setki zwierząt. Prowadzimy warsztaty terapii zajęciowej w 31 placówkach, a w naszym ośrodku w Szewcach również hipoterapię, onoterapię i zajęcia edukacyjne. Nie zatrudniamy żadnego pracownika, wszystkie prace wykonujemy sami, bądź dzięki wsparciu naszych cudownych wolontariuszy.
Kontakt: 506 349 596 Michał Bednarek
www.fundacjabenek.pl
DZIĘKUJEMY ZA KAŻDĄ POMOC!
Ładuję...