Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Mimo wielu perypetii los w końcu uśmiechnął się do Gibusia. Kociak przeszedł pomyślnie zabieg, wrócił do zdrowia i znalazł nowy dom :)
Dziękujemy za okazane Gibusiowi serce. Za zebrane pieniądze opłaciliśmy część kosztów związanych z diagnostyką i leczeniem kocurka.
Historia Gibusia zaczyna się - jak w większości kotów - w chwili narodzin. Ale to nie był cud narodzin... Kocięta rodziła bezdomna matka, zarobaczona, zaniedbana, niedożywiona. Dlaczego rodziła? Bo musiała... Bo tak funkcjonuje przyroda...
Kociątek było pięć. Nie wiemy, czy Gibuś był pierwszym, czy ostatnim z miotu. Nie ma to teraz znaczenia. Ale jako jedyny urodził się nie do końca sprawny. Jedna z jego tylnych łapek była niewykształcona, przez co kociak miał problemy z chodzeniem. I tu zaczyna się druga część historii kotki i jej kociąt. Historia niedotrzymanych obietnic.
Człowiek dokarmiający kotkę jako pierwszy obiecał pomoc. Ale kotka pewnego dnia zniknęła i nie wróciła. Człowiek nie dotrzymał obietnicy - nie wykastrował, nie odrobaczył nawet. Zostały kocięta... Cóż z nimi począć...? Pomoc obiecał kolejny człowiek - "zabiorę do siebie, zaopiekuję się" - mówił. Zaopiekował się, dał dom, ale po jakimś czasie stwierdził, że nie jest już w stanie opiekować się stadkiem. Nikt z rodziny nie chciał kotów. Wszyscy stwierdzili - "Trzeba oddać pod opiekę jakiejś fundacji... "
I w tym momencie pojawiamy się MY - Fundacja Felineus. Chwilę zastanawialiśmy się, czy zabrać kociaki, bo choć one niczemu nie bylły winne, to jednak brak miejsca w tymczasach i ciągłe długi w lecznicach nas blokują. Ale daliśmy ogłoszenie i znalazła się osoba, która mogła koty zabrać do siebie. Pomyśleliśmy - CUD... Ale to nie był cud... Bo ta osoba, choć serce ma wielkie, nie mogła zaopiekować się kotami na dużej. Ale udało nam się znaleźć kolejny tymczas. Kocięta zostały zaszczepione, a te ładniejsze nawet znalazły domy. Ale Gibuś wciąż tkwił w tymczasie.
I nagle dostajemy telefon - "trzeba przenieść Gibusia do innego tymczasu". Serce pęka - bo po raz kolejny zawodzi człowiek... Kolejny tymczas, kolejny stres... Gibusiu - czym sobie zasłużyłeś na taki los... W czym jesteś gorszy - w tym że nie masz sprawnej łapki?
Niestety dla Gibusia to za dużo... Zbyt wiele razy człowiek go zawiódł :( Kilka dni po przeniesiu go do kolejnego tymczasu, Gibuś zaczął chorować. Z każdym dniem było gorzej. Trafił do całodobowej lecznicy gdzie lekarze zrobili wszystko żeby postawić go na łapki.
Ale już na 3 łapki... Bo zleciliśmy od razu diagnostykę kikuta - żeby mu pomóc, żeby już nie cierpiał. Intuicja nas nie zawiodła - lekarze po wnikliwym badaniu i prześwietleniach RTG potwierdzili że łapka jest zdeformowana, a napięte, źle zrośnięte mięśnie w kilkucie sprawiają Gibusiowi ogromny ból. Decyzja mogła być tylko jedna - tym razem nie możemy go zawieźć - łapkę trzeba amputować. Przecież trójłapki też znajdują domy.
Gibusiu - obiecujemy Ci, że zrobimy wszystko, żeby już nigdy nie zawiódł Cię żaden człowiek. Na początek tylko to, że z lecznicy trafisz do tymczasu, w którym będziesz mógł pozostać tyle ile będzie trzeba - nawet do końca swojego życia.
Gibuś jest już po zabiegu, ale musi pozostać jeszcze kilka dni w lecznicy. Kochani to dla nas duże koszty, a wiadomo nie od dziś, że z kasą u nas krucho. Pomóżcie po raz kolejny - PROSIMY!
Ładuję...