Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Terapia Górala była niezwykle trudna, długa i kosztowna, ale dzięki pracy lekarzy i wolontariuszy udało się kocurka wyprowadzić na prostą. Dodatkowo do chłopaka uśmiechnęło sie szczęście, gdyż fundacji udało się odnaleźć jego zaginioną rodzinę :) Dowiedzieliśmy się, że rany Górala to choroba genetyczna, przewlekła i że schorzenie lubi sie odnawiać. Mamy jednak nadzieję, że ten epizod był ostatnim i już nigdy Góral nie będzie musiał tak cierpieć :(
Wszystkim darczyńcom dziękujemy za wsparcie!
Mam na imię Góral. Tak nazwała mnie dziewczyna, która się nade mną ulitowała. Powiedziała, że jestem taki twardziel jak mieszkańcy gór, bo w takim stanie jak widzicie chodziłem ponad miesiąc.
Co mi się stało? Sam za dobrze nie pamiętam. Może jakiś kierowca doszedł do wniosku, że żaden rudy sierściuch nie będzie mu przechodził drogi? Może jakiś psychol znęcał się nade mną? Może zadarłem z jakimś psem? A może umierając z głodu, włożyłem łepek w pustą puszkę i chcąc się wyswobodzić rozharatałem sobie szyję? Nie dowiecie się, ale ból był okropny.
„Mieszkam” sobie w dzielnicy domków jednorodzinnych. Pomyślicie, że super, wygrałem los na loterii? Ale tu ludzie mają ważniejsze wydatki niż karmienie i leczenie jakiegoś wyliniałego, pokancerowanego, bezdomnego kota. Bo koty przecież same magicznie się uleczają! No, raczej nie… Prędzej umieramy po cichu, opuszczeni, pod jakimś krzakiem. W końcu trafiłem na rodzinę, która zaczęła mnie dokarmiać i zainteresowała się moim stanem. Zadzwonili do wolontariuszki z Fundacji Miasto Kotów. Przyjechała z klatką. Bałem się tej klatki, nie wiedziałem, co chcą ze mną zrobić. Ludzie nie kojarzą mi się dobrze i raczej nie mogę im ufać.
Ale byłem okropnie głodny, a w środku pachniały takie pyszności, więc w końcu się skusiłem. Ta wolontariuszka tak łagodnie do mnie mówiła, że teraz będzie lepiej, że już nie będzie bolało i że jestem piękny. Słyszycie to? Ona powiedziała, że jestem piękny! Dawno tego nie słyszałem. Pojechaliśmy do lecznicy, a tam taka miła pani weterynarz mało się nie rozpłakała, jak mnie zobaczyła. Dostałem jakieś dwa zastrzyki, po których faktycznie przestało mnie boleć, potem fajnym, chłodnym płynem przepłukały mi ranę i dały mi kroplówkę, ponieważ okazało się, że jestem mocno odwodniony. Przygotowały mi też w lecznicy mały „pokoik” z własną kuwetą. Już nie muszę się kryć pod krzakami i mieć oczu wokół głowy, nareszcie mogę się wyspać i czuję się bezpiecznie. I powiem Wam jeszcze, że mnie wygłaskały te panie. Dawno nikt mnie nie głaskał. To bardzo miłe uczucie. Powiedziały też, że musiałem mieć kiedyś dom, bo okazałem się spokojnym, łagodnym kotkiem.
Góral został w lecznicy. Trzeba mu zrobić komplet badań, wzmocnić go i przygotować do operacji usunięcia martwicy, wyczyszczenia ran. Będzie potrzebował drogiego leku na przyspieszenie ziarninowania rany, ponieważ nie da się jej zszyć – ma zbyt duży ubytek tkanki. Leczenie Górala będzie długie i kosztowne.
Zgromadzone fundusze przeznaczymy na:
- opiekę szpitalną,
- diagnostykę, badania, testy,
- zabieg chirurgiczny usunięcia martwicy,
- kastrację, szczepienia i inne standardowe zabiegi,
- leki, suplementy diety,
- karmę i żwirek,
- podkłady higieniczne i chemię.
Prosimy Was o pomoc i wsparcie zbiórki na tego pięknego, rudego twardziela.
Ładuję...