Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Uratowany kilka dni temu Groszek jest już w Starym Polesiu. Zobaczcie jaki z niego przyjazny i kontaktowy kucyk.
Po badaniu pani weterynarz stwierdziła, że Groszek jest zupełnie zdrowy a niechęć do jedzenia to efekt silnego i długotrwałego stresu. I rzeczywiście – zaczął pić od razu po przyjeździe a jeść niedługo potem.
Na początku Groszek był trochę nieśmiały. Ale bardzo szybko nabrał zaufania. Chyba przekonały go marchewki i jabłka, a w drugiej kolejności towarzystwo przyjaznych kucyków i osiołków. Teraz garnie się już do mnie jak inne zwierzaki.
Dziękuję Wam bardzo za pomoc w uratowaniu Groszka. Dziękuję zarówno tym z Was, którzy wsparli Groszka finansowo jak i tym, którzy pomogli przekazując moją prośbę dalej, do swojej rodziny i znajomych. To że Groszek tu jest, to tylko Wasza zasługa. Dziękuję w imieniu Groszka i własnym.
A Sówka i Jacuś chyba też chcą Wam podziękować. Albo po prostu mają parcie na szkło 😉
Na koszmarnie zagraconym i brudnym podwórku handlarza wydaje się ciemno. Mimo że wszędzie na zewnątrz pogoda jest piękna i świeci słońce, tu jest jak zawsze mrocznie i przygnębiająco. Jest majówka, więc handlarz wypił więcej niż zwykle. Chwiejnym krokiem prowadzi mnie za oborę. Tam, na stercie gnoju, przywiązany krowim łańcuchem, stoi szary, chudy kucyk. Groszek.
– Patrz pan co mi przywieźli. Ledwo to na nogach stoi – mówi handlarz pogardliwie i szturcha Groszka trzymanym w ręku kijem. Kucyk prawie nie reaguje, tylko po wyrazie jego oczu widać, że boi się kija i trzymającego ten kij człowieka. Ale wygląda na słabego, bardzo słabego. Stoi ze zwieszoną głową i zgaszonym spojrzeniem. Trudno mi ocenić, dlaczego jest w takim stanie. Nie jest stary. Jest dość chudy, ale nie w takim stopniu, żeby miało go to aż tak osłabić. Widzę, że jest trochę odwodniony, więc przynoszę mu wiadro z wodą do którego sam nie mógł sięgnąć. Groszek nie chce pić, ale spogląda na mnie z wdzięcznością i pozwala się pogłaskać po szyi. Wyjmuję z kieszeni marchewkę, ale jej również Groszek nie bierze. Być może jest chory. Nie jestem w stanie tego sprawdzić, potrzebny byłby weterynarz. Jedno jest jasne – trzeba zabrać go stąd jak najszybciej.
– Panie, ja go tu trzymać nie będę. Albo go pan bierzesz, albo nie. On zaraz zdechnie, trzeba go wieźć póki jeszcze stoi – oburzył się handlarz na moją propozycję, że zbiorę pieniądze i do soboty odkupię od niego Groszka – Kto mi zapłaci jak u mnie padnie? Pan zapłacisz? Dziś pieniądze albo do rzeźni jedzie i tyle. Oby tylko poczekał ze zdychaniem – mówi i sam śmieje się chrapliwie z własnego żartu. Poczekaj no ze zdychaniem – mówi jeszcze raz i znów trąca Groszka kijem.
Wiem, że nie dam rady zebrać dziś całej kwoty, to po prostu niemożliwe. A handlarz jest uparty. Jednak ma dziś dobry humor, pewnie przez majówkę albo przez ilość wypitego alkoholu. Albo jedno i drugie. Więc w końcu, ciężko wzdychając, mówi że dziś 700 złotych. Teraz dwie stówy a reszta do wieczora. Dwóch stów nie mam. Mam sto pięćdziesiąt, za które miałem w planie zabrać dzieciaki do kina. Ale chyba nie mam wyboru, więc daję handlarzowi to, co mam a on znów ciężko wzdycha, ale bierze pieniądze. Więc udało się. Na brakujące 550 mam czas do wieczora. Może się uda…
Drodzy Państwo, wiem że jest majówka i w związku z tym większość Was wyjechała i nie zdąży przeczytać mojej prośby na czas. Wiem, że majówka to dodatkowe wydatki, więc jeśli mieliście jakieś nadwyżki w budżecie, to już je pewnie wydaliście. Ale mimo to proszę, pomóżcie uzbierać te 550 zł. Wiem, że dla każdego z nas ta pomoc finansowa to poświęcenie czegoś. Ale dla Groszka to jedyna szansa na ratunek.
Zbiórka obejmuje wykup, transport, opłaty za weterynarza i kowala, pierwsze miesiące utrzymania oraz specjalistyczną paszę. Jeśli masz jakieś pytania, zadzwoń Marek: (+48) 502 064 387. Zobacz więcej na www.razemdlazwierzat.pl
Ładuję...