Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Bardzo wam dziękujemy. W podsumowaniu pokażemy wam sunię z łańcucha, której momen wybawienia z koszmaru jest ostanim filmikiem prezentowanym w głównej części zbiórki. Oto ten biedny szkielecik z łańcucha dzisiaj, w nowym domku:
a to faktura za jej sterylizację i zabezpieczenie weterynaryjne, któe zobowiązałyśmy się pokryć domowi przejmującemu psa, który przejął też wykonanie tych zabiegów.
Kolejny psiak to ta śliczna smutna sunieczka , której nikt nie chciał pomóc, w końcu mimo przepełnienia Dorota ją zabrała do siebie. Psinka przejęta przez Anię Książek. bardzo dziękujemy. Dla niej wasze datki zapłaciły za paliwo,i to też bardzo dużo, bo pieszo lub na rowerze nie da rady psów ratować. A na stacji benzynowej nie przyjmują lajków, wyrazów wsparcia czy uznania, cchą pieniądze :). Prozaiczny wydatek benzyna, a leży u podstaw wszelkiej pomocy dla zwierzat. Zobaczcie jej krótką obrazkową historyjkę od piekła do bezpiecznej przystani :)
I na koniec- dzisiejsza (17.02) zimowa ocalona. Jedzie do domu za wasze datki, to wy napełniliście bak <3. Dziękujemy z całego serca <3
I już bezpieczna w naszym DT :) Mamy nadzieję, że szybko zostanie od nas przejęta, bo mamy w domu szpital- Ruda jest po operacji ratującej łapę i trzeba ją intensywnie rehabilitować, aby w tej nieużywanej, zdeformowanej łapce mięśnie się odbudowały . Zbiórka Rudzi wciąż trwa .
Trzy dni temu odebrana interwencyjnie, szkielet na łańcuchu. Szczeniła się, dzieci jej mordowano. Tak żyła. Uratowałyśmy ją, inne nie będą miały tyle szczęścia, bo nie uwierzycie, ale bez pieniędzy nie ma na paliwo by podjechać te 40 km i sprawdzić doniesienie o dręczonym psie, jak ona. A nam do spłacenia starych długów brakuje jeszcze prawie 400 zł Nowe zwierzęta, nowe koszty. Kolejne 500 zł za strylizację i zabezpieczenie tej małej czarnulki z łańcucha dzisiaj doszło.Szybciej ratujemy niż pieniądze na długi zbieramy i w końcu toniemy.Kolejne dwie które miały szczęście- jeszcze załapały się na sterylizację na nasz koszt.
Gmina wiejska , ma wywalone, nie musi dopłacać do sterylek psów właścicielskich więc palcem nie kiwnie. Właściciele też kiesy nie rozwiążą, choć poza tym suki dobrze wykarmione i mają duży kojec i ciepłą budę, nie ma się do czego doczepić. Owszem, możemy nie sterylizowac, wyczekać aż znów będzie miot, i znów opiekunowie "posprzątają" i wówczas wezwać policję że suka niedawno rodziła, a szczeniaków nie ma. Bo zostały ubite łopatą- wersja optymistyczna lub zakopane żywcem- wersja realistyczna. Wolałyśmy za ostatnie pieniądze uratować jeszcze te dwie przed kolejnym tragicznym i krótkotrwałym macierzyństwem A ty zwierzolubie? Jaki masz ważny powód, że nie możesz ani grosza wpłacić na ratowanie niechcianych szczeniąt przed okropną śmiercią (do czterech godziń dławienia się ziemią) przez zakopanie żywcem... Bo widzisz, te pieniądze, które chciałbyś wpłacić, ale naprawdę, naprawdę nie masz ratują zwierzęta właśnie przed takimi sytuacjami. To jeszcze raz pomyśl, na co masz odłożone te 5 zł, których tak strasznie nie możesz wpłacić i przemyśl swoją decyzję.
DPS pod Radomiem. Skąd w ciągu ostatniego miesiąca zabrałyśmy 6 szczeniąt. Koczuje tam i rozmnaża się stado około 20 kotów.
Prosiłyśmy kocie fundacje o pomoc, ale bez skutku. Zaczęłyśmy same odławiać. Już 10 z nich udało się zabezpieczyć. Sterylizujemy, leczymy , te które przywykły do wolności, będą na nowo wypuszczane. Te które są w stanie się oswoić idą do adopcji, jak ta dwójka- kotka i mały kocurek, które już znalazły nowy dom.
Tu część z ostatniego odłowienia, 6 i 7.stycznia 2021. Prosimy o wsparcie, nie można czekać ze sterylizacją wiecznie, bo nie mamy ich gdzie trzymać. Prosimy, wpłacajcie na zbiórkę.
UDAŁO SIĘ!!!!
Właśnie dzwonili z DPS, że ostatni kot się złapał w klatkę łapkę, jedzie po niego Dorota. Łącznie z porannym odłowem jest ich 16 i wygląda na to że to już WSZYSTKIE :D !!!!!
Status odłowionych kotów: 2 kocięta poszły już do adopcji, przy czym Fundacja nasza pokryje koszt sterylizacji. 5 kociąt i jedną kotkę (już przez nas wysterylizowaną) przejęła Fundacja Kotomysz z Mińska Maz., której z całego serca dziękujemy za włączenie się w akcję. Całą szóstkę zawiozła już Dorota do Mińska Maz. Łącznie z całego stada wysterylizowałyśmy do tej pory 8 dorosłych kotów , do sterylizacji został jeden, ten po którego właśnie pojechała Dorota. Wszystkie koty przed wypuszczeniem z powrotem na wolność (te dzikie) lub przekazaniem do adopcji (te które wykazują potencjał do udomowienia) są odrobaczone i odpchlone.
Nie wiem jak zdołałyśmy w tydzień ogarnąć to stado. Ale się udało.
W Fundacji mamy dodatkowo czterech kocich rezydentów. W samym grudniu pomogłyśmy kolejnym czterem kotom. I taka to z nas psia fundacja :D
Prosimy nadal o wsparcie, bo jeszcze nie zebrałyśmy na pokrycie długów w lecznicach, szczególnie że te sterylizacje to był nie planowany dodatkowy koszt .
Dzisiaj, 10.01, wypuściłyśmy 6 wysterylizowanych kotów, którym nie odpowiada życie domowe- nie jadły, były osowiałe. Pozostałym, tym których nie przejęła od nas Fundacja Kotomysz z Mińska Maz. (jeszcze raz wielkie dzięki) znalazłyśmy domy. Miejmy nadzieję, że choć przez chwilę będzie cisza na froncie walki z bezdomnością i jej pomnażaniem...Tu chwilę przed powrotem do wolnożyjącego stanu....
Kotka z końca listopada lub grudnia, szczeniaki grudniowe. Proszę jakie rozrabiaki.....
To jest stado kotów koczujące, bo inaczej tego nie można określić, przy DPS pod Radomiem. Jest ich chyba 16.
Kocie fundacje i fundacje radomskie bezskutecznie prosiłyśmy o pomoc. Albo w ogóle brak odzewu, albo tłumaczenie, że nie ma miejsca. Nawet na jedno zwierzę? Żeby po trochu w kilka fundacji zabezpieczyć????
Wzięłyśmy na razie dwa stworzenia, na ten kawałek podłogi wciąż jeszcze wolny w naszym Domu Tymczasowym. Ciężarna kotka i wychudzony kocurek z kocim katarem. Pieniądze z tej zbiórki będą także na ich leczenie i sterylizację.
Kochani, Fundacja Zwierzęca Polana przejęła od nas wszystkie sześć szczeniąt z DPS- tu już przygotowane do drogi. Zajmą się także leczeniem kalekiej suczki .
A dzisiaj na zwolnione przez to towarzystwo miejsce już wjechało 5 szczeniaków zabrane z posesji w Białobrzegach.
Zbiórka trwa- wciąż nam brakuje na spłatę długów w lecznicy, a przecież każde nowe ocalone istnienia to nowe koszty...
Nowo przygarnięta piątka szczeniąt była najwyraźniej głodzona, jadły jak szalone...
Grudzień trwa, grudzień oznaczający dla uratowanych zwierząt najpiękniejszy prezent jaki mogłyśmy wymarzyć- życie, nowe, lepsze, i w ogóle życie zamiast śmierci. Dla nas - pracę ponad siły, przepełnienie domu ponad miarę i koszty ponad nasze możliwości. Dwa pierwsze problemy ogarniemy jakoś, z fiansami nie damy rady. Dzisiaj (29.12) doszły cztery uratowane istnienia. Z tego samego DPS, co ostatnie 3 szczenięta, nie wypuszczane nigdy na dwór. Te szczenięta, które dzisiaj odbierała Dorota dla odmiany były trzymane cały czas w strasznych warunkach na zewnątrz.
Jeden szczeniak jest kaleki, ma coś z plecami.
Do tego dołączył chory kotek.
Kotów tam jest 16, z czego co najmniej jeszcze dwa chore, ale dzisiaj dało się uratować tylko jednego. Walczymy o życie reszty. Prosimy o siłę. Wasze dartki nam ją dają. Bez datków nie mamy nawet na paliwo by jechać i je ratować. A co z leczeniem i zabezpieczeniem (odrobaczanie, odpchlenie, szczepienia)- same nie wyzdrowieją i nie nabiorą odporności. Dzisiejsze ocalone zwierzęce dzieci proszą was o pomoc. Dla siebie, dla tych któe wcześniej już uratowałyśmy, i dla tych które pojedziemy ratować z tego piekła jakim jest ten DPS.
Uratowane w grudniu szczeniaki skamlą i proszą o wsparcie, musimy spłacić ich długi w lecznicach i zebrać na dalsze zabezpieczenie i leczenie. Jak widać szczenięta z różnych miotów żyją sobie zgodnie, odwiedzają się w legowiskach.
Grudzień - miesiąc świąt, miesiąc prezentów, miesiąc obdarowywania. Dla naszej Fundacji miesiąc szczególnie obfitego obdarowania przez los zwierzętami, którym miałyśmy szansę sprezentować nowe lepsze życie. A niektórym w ogóle życie, bo stan, w jakim je przejmowałyśmy prowadziłby je do wczesnej śmierci gdyby nie otrzymały pomocy weterynaryjnej.
Tyle uratowanych zwierząt to byłaby wspaniała okazja do świętowania, gdyby nie strach skąd wziąć na spłatę zobowiązań. Wszystkie zwierzaki zabezpieczałyśmy i leczyłyśmy „na krechę”, bo one nie mogły czekać, aż zbierzemy fundusze. Lecznice, które nam zaufały, też wiecznie czekać nie mogą na uregulowanie rachunków. Prosimy, w tym sezonie wydatków świątecznych, ofiarujcie na te zwierzęta, choć symboliczną złotówkę. Wierzcie nam, każda najmniejsza wpłata robi różnicę.
Oto zwierzaki, którym fundujecie nowe życie, wpłacając darowiznę. Całość uzbieranych środków przeznaczamy na pokrycie kosztu wymienionych poniżej zabiegów weterynaryjnych:
Ancymonek- kotek odebrany w tragicznym stanie z gospodarstwa przy okazji sterylizacji gospodarskich suk i kocic (też na koszt fundacji). Miał kokcydię, świerzb, tasiemca i koci katar. Wyleczony, zaszczepiony (pierwsze szczepienia), zabezpieczony - pojechał do nowego stałego domu na Śląsk.
Nana i jej piątka dzieci - Nana weszła z dziećmi na posesję w Białobrzegach, bo zwabiła ją miska z karmą wystawiona dla kota rezydenta. Całe szczęście powiadomiono Dorotę, nie gminę, dzięki czemu zwierzaki, prócz dachu nad głową i michy, dostały także weterynaryjną pomoc.
Nana - testy na białaczkę i HIV, szczepienia, dwa odrobaczania, leczenie świerzbu, sterylizacja, czipowanie. Krótko przed świętami pojechała do nowego domu w Warszawie z Marcysiem i Ziutkiem, kolejnymi naszymi grudniowymi kotkami - bezdomniakami. Kocięta, cała piątka, od razu zostały przejęte przez stowarzyszenie z Katowic. Nasz koszt w ich przypadku to tylko transport do punktu przekazania (paliwo).
Kocurek Marcyś- Mieszkaniec Radzanowa, gdzie jest nasz dom tymczasowy u Doroty, dał znać, że koło miejscowego cmentarza błąka się kotek. Kiedy Dorota dojeżdżała na wskazane miejsce, na jej oczach kot wyskoczył prosto pod koła kobiecie nadjeżdżającej z naprzeciwka. Samochód go przejechał. Pani kierująca drugim pojazdem zachowała się, jak należy, też od razu się zatrzymała. W lecznicy okazało się, że kot miał masę szczęścia- zmieścił się między kołami, samochód przejechał nad nim, nie robiąc mu krzywdy. Trzeba było go wyleczyć ze świerzbu, pasożytów i kociego kataru oraz zdrowo podkarmić, bo był chudy jak szkielet, i zaczipować. Pojechał z Naną do nowego domu.
Bunia - szczeniaczka, która trafiła do nas zamiast do schroniska. Bardzo szybko została zaadoptowana, ale musiałyśmy ponieść koszty odrobaczenia, szczepień, czipowania i transportu
Lusia z dziećmi- kolejna bieda uratowana przed schroniskiem wraz z piątką szczeniąt. Wciąż cała rodzinka jest u nas, wydatki poniesione to: odpchlenie i odrobaczenie Lusi, wizyta z nią u okulisty ze względu na uraz oka, odpchlenie szczeniąt; wydatki nadchodzące: szczepienia całej rodzinki i sterylizacja Lusi oraz oczywiście czipowanie.
Ziutek - kocurek ze stacji Orlen. Pojawił się nagle, pewnie wyrzucony z samochodu... Pętał się klientom między nogami, płakał, błagał o pomoc, ocierał się o nogi, na daremno - każdy go ignorował. Aż informacja o nim dotarła do Doroty... Oczywiście podjechała i go zabrała do siebie Koszty: leczenie kociego kataru, świerzbu, odrobaczenie, czipowanie. Szczepienie trzeba było odłożyć, ze względu na wciąż jeszcze spuchnięte oczko. Pojechał do domu stałego z Naną i Marcysiem.
Trójka szczeniąt z domu opieki- Zadzwonili z ośrodka opieki do radomskiego schroniska, że mają do oddania szczeniaki. Ponieważ dom opieki nie znajdował się na terenie Radomia, pracownica schroniska przyjąć ich nie mogła, więc zadzwoniła do Doroty z prośbą o pomoc. Jako że Dorota akurat jechała do Radomia do lecznicy z kotem rezydentem (Śleputkiem), podjechała w drodze powrotnej do tego domu i jak zobaczyła sytuację, od razu zabrała zwierzęta, bo były w tragicznym stanie.
Dwie suczki i piesek, 5-6 miesięcy, stan poduszek w łapach świadczy o tym, że były non stop w zamkniętym pomieszczeniu, nie wychodziły na dwór, mają przykurcze łap, załatwiają się praktycznie pod siebie. Ewidentnie trzymane w warunkach gdzie miały drastycznie ograniczony ruch. Podszerstek i futro w okolicach odbytu całe w odchodach. Bardzo lękliwe, ich kontakt z człowiekiem był albo mocno ograniczony, albo był dla nich traumatycznym doświadczeniem. Na razie są odpchlone i odrobaczone, czeka je: kolejne odrobaczenie, bo robaków mają masę, szczepienia, czipowanie, a jeżeli nie znajdą domów wcześniej, to też oczywiście sterylizacje.
Dajcie im, proszę w prezencie nowe lepsze życie, a sobie radość z tego, że dzięki wam ta zmiana była możliwa. Będziemy wdzięczne za każdy datek, bo grudzień wykończył nas finansowo. Ale jak było przejść obojętnie? Potrafilibyście? Pewnie też nie... Cokolwiek by wam rozsądek nie krzyczał... Wierzymy więc, że razem z nami pochylicie się nad ich losem i pomożecie w ratowaniu.
Ładuję...