Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Najczęściej opisujemy odbierane na bieżąco ptaki, okres ich leczenia i rehabilitacji. Prawie wszystko dzieje się w prywatnym mieszkaniu i robi to jedna osoba - dogląda, sprząta, podaje leki, karmi, odbiera nowe ptaki, szykuje im izolatki, wydziela suplementy, a w przerwach odpisuje na wiadomości i ogarnia naszą stronę facebookową. Jest jednak też drugi aspekt naszej pracy, czyli ptaki, które przebywają u nas w gołębnikach - niektóre dożywotnio, inne do czasu wypuszczenia na wolność lub do chwili adopcji. I dzisiaj skupimy się właśnie na tym.
Jak wiecie, od dawna borykamy się z problemami lokalowymi. Pierwszy z naszych gołębników, wybudowany niespełna 10 lat temu na ogródkach działkowych, przepadł, gdy Zarząd ROD wymówił nam działkę - powod: 4.5 km od lotniska w linii prostej. Zgodnie z polskim prawem nie może być w tej odległości hodowli latającego ptactwa. Nie pomogło tłumaczenie, że to nie jest hodowla, że nasze ptaki to nieloty...
Z drugiej lokalizacji, na wsi 40 km od Wrocławia, również musieliśmy zrezygnować. Choć warunki dla ptaków były tam idealne, to jednak odległość do Wrocławia pokonywana czasem kilkukrotnie w ciągu dnia, dałaby w kość każdemu. Do tego doszły problemy finansowe, również związane z pobytem na prowincji. Gdy pojawiło się widmo trzeciej przeprowadzki, pomoc przyszła z nieoczekiwanej strony - od małżeństwa przyjaciół ze studiów. Były to osoby bardzo strzegące swojej prywatności, nie posiadające nawet profili na portalach społecznościowych. Ich dom z wielkimi oknami, spora rodzina z gromadką małych dzieci... i całkiem spora ilość gołębi przed oknami - to wszystko brzmi jak dość delikatna sytuacja. Żeby uszanować ich prywatność, trzeba było wielu wyrzeczeń, ale dzięki temu ptaki miały zapewniony byt na jakiś czas. Gdy dach wymagał naprawy, gdy trzeba posprzątać gołębniki, gdy codziennie trzeba dać świeżej wody i nową porcję ziarenek, nie ma możliwości proszenia o pomoc grupy wolontariuszy - chociaż bardzo by to ułatwiło pracę. Nie można wylądować na przysłowiowym "L4" i prosić inne osoby o zastępstwo. Godziny wizyt staramy się dopasowywać tak, żeby nie jeździć tam po zmroku, gdy wszyscy domownicy widoczni są jak w Simsach.
Może czasem przesadzamy z tym "chodzeniem na paluszkach", ale dzięki temu nie zmienialiśmy miejsca pobytu od blisko 5 lat. I jesteśmy wdzięczni za każdy z dni, kiedy nasze ptaki były tam bezpieczne, za udostępnienie miejsca, infrastruktury, a w razie potrzeby także narzędzi do pracy. Nie jest to jednak sytuacja, która będzie trwała wiecznie. Nasi Gospodarze mają swoje problemy, o których nie będziemy się tu rozpisywać; dla naszych ptaków byłoby wygodniej, gdybyśmy mieli je na wyciągnięcie ręki; dla nas - gdybyśmy mogli skorzystać z pomocy szerokiego grona wolontariuszy przy sprzątaniu, karmieniu i innych pracach; Wy, nasi Sympatycy i Darczyńcy, mielibyście do nas większe zaufanie, gdyby nasza praca w tym miejscu miała bardziej oficjalny, niż prywatny charakter. Ponadto moglibyśmy się na bieżąco rozbudowywać, budować woliery, dostawiać nowe gołębniki itd.
Ostatnia zbiórka konkursowa, mimo że nie stanęliśmy na podium, poszła lepiej od naszych oczekiwań i w znaczący sposób zbliżyła nas do celu, jakim jest dla nas własny ośrodek. Wiemy, że nie uzbieramy potrzebnych kwot w miesiąc, a prawdopodobnie nawet nie w rok. Ale kolejną zbiórkę chcielibyśmy dedykować kolejnemu krokowi ku niezależności, ku temu, by nasze zwierzęta poczuły wreszcie bezpieczny i stały grunt pod swoimi skrzydłami. Będziemy bardzo wdzięczni, jeśli nas w tym wesprzecie.
Ładuję...