Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Niestety Szaraczek umarł z powodu wirusów kociego kataru. Od początku wiedziałyśmy, że jest kotem podwyższonego ryzyka z powodu zarażenia FeLV czyli wirusem białaczki kociej. Jego działanie immunosupresyjne otwiera wrota wtórnym zakażeniom.
Bardzo liczyłyśmy na pozytywny wynik kuracji kocim interferonem, którą dostał, niestety, organizm kocurka kompletnie nie zareagował.
Szaraczek nie był zbyt przyjazny, ale w chwilach słabości pozwalał sobie myć pyszczek i dawał się karmić mimo rozległej nadżerki na języku. Miałyśmy nadzieję z każdym zastrzykiem interferonu, jednak nie było żadnej poprawy, a kocurek był coraz słabszy.
Bardzo nam przykro, że tak się potoczyła ta historia.
Szaraczek przyszedł do opuszczonej kociej budki, by umrzeć. Trudno było go z niej wydobyć. Choć był bardzo słabiutki, próbował się bronić. Ma fatalne złamanie ogona - przy samej nasadzie i jeszcze jedno, mniej więcej w połowie.
Kiedy do nas trafił, miał infekcję górnych dróg oddechowych, anemię i dodatni test płytkowy na białaczkę wirusową kotów. Po środkach przeciwbólowych i pobudzających apetyt chętnie zjadł. Ogon musi zostać amputowany, niestety ze względu na słabą kondycję kocurka operacja została odłożona w czasie.
Z infekcją górnych dróg oddechowych sobie poradziliśmy. Po ponad miesiącu opieki zrobiliśmy mu kontrolne badania krwi, żeby ocenić, czy kocur może mieć już operację. Niestety, wyniki są gorzej niż gorsze. Szaraczek, jak wiecie ma FeLV, niestety wirus jest najprawdopodobniej w fazie aktywnej i od środka dobija nam pacjenta. Wyniki krwi wykazały anemię i to nas martwi najbardziej. Musimy działać, Szaraczek powinien dostać interferon - to koszt około 1200 zł. Jeśli interferon zadziała i jego stan się poprawi, to za kolejnych kilka tygodni będzie mógł mieć operację amputacji ogona.
Sytuacja Szaraczka się komplikuje. Jest trudna nawet dla nas, bo codziennie widzimy, jak pogarsza się jego kondycja psychiczna. Szaraczek od jakiegoś czasu przestał sobie radzić z zamknięciem w klatce. Na początku dawał się nam głaskać, bał się, ale nieśmiało nadstawiał bródkę i głowę, by przez chwilę się zrelaksować i pobyć z człowiekiem.
Niestety im dłużej siedzi w klatce, tym dłużej się męczy i z każdym kolejnym dniem przestaje nam ufać. Zdjęcie wenflonów i zabranie na badania krwi diametralnie pogorszyły nasze relacje. Szaraczek zaczyna syczeć, wymachiwać łapką i chować się w rogu klatki.
Na operację mógłby oczekiwać poza klatką - gdyby nie FeLV, przez który jest na nią skazany, dopóki nie rozwiążemy problemu lokalowego. Potrzebujemy więcej miejsca - pomieszczenia odizolowanego od zdrowych kotów dla takich pacjentów jak Szaraczek. O planach związanych z powiększeniem Fundacji można przeczytać na drugiej zbiórce aktywnej na naszym profilu.
Aktualnie najważniejsze jest dla nas podanie mu interferonu, każdy dzień kuracji zwiększa szanse na szybszą operację. Bardzo prosimy o wsparcie na ten cel, za każdą darowiznę jesteśmy z Szaraczkiem ogromnie wdzięczni.
Ładuję...