Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Iskierek odszedł za tęczowy most ;( Mimo wysiłków lekarzy jego iskra życia zgasła na zawsze... i nie ma takich słów, które ukoją ten ból... nie ma słów które pocieszą i wypełnią pustkę...
Każdy kto stanął na jego drodze w ciągu tej ostatniej doby, zrobił wszystko by mu pomóc. Ogromnie dziękujemy za to zaanagżowanie. Dziękujemy także za każdą złotówkę i udostępnienie, bo tylko mając tak ogromne wsparcie z Waszej strony, mogliśmy w ogóle podjąć tę walkę.
Z pewnością mijało go wielu, lecz dla tych wilu był niewidzialny... Pomoc niestety przyszła za późno...
Żegnaj Iskierku. Przepraszamy, że nie mogliśmy Ci pomóc
Tego wieczoru musimy przekazać Wam wiadomość, ktora złamała nam serca
Przepraszamy za tak późną porę, ale sami nie umiemy się pozbierać... nie tak miało być
Dziś wieczorem Iskierek odszedł za tęczowy most Mimo wysiłków lekarzy jego iskra życia zgasła na zawsze... i nie ma takich słów, które ukoją ten ból... nie ma słów które pocieszą i wypełnią pustkę...
Każdy kto stanął na jego drodze w ciągu tej ostatniej doby, zrobił wszystko by mu pomóc. Ogromnie dziękujemy za to zaanagżowanie. Dziękujemy także za każdą złotówkę i udostępnienie, bo tylko mając tak ogromne wsparcie z Waszej strony, mogliśmy w ogóle podjąć tę walkę.
Z pewnością mijało go wielu, lecz dla tych wilu był niewidzialny... Pomoc niestety przyszła za późno...
Żegnaj Iskierku. Przepraszamy, że nie mogliśmy Ci pomóc
Kochani w Wielkanocny poniedziałek pędzimy z informacjami ze szpitala.
Iskier przeżył noc ‼ Jego stan bardzo powolutku się stabilizuje. Temperatura utrzymuje się w normie, a kocurek chętnie podkłada główkę do mizania i zaczyna interesować się otoczeniem. Oczywiście wciąż jest zbyt wcześnie, żeby powiedzieć, że najgorsze za nami. WALKA O JEGO ŻYCIE CAŁY CZAS TRWA ‼ Mamy jednak nadzieję, że z każdym dniem będzie lepiej.
Prosimy o mocno zaciśnięte kciuki i grosik wsparcia dla chłopaka
Wielkanoc – najważniejsze święto w kulturze chrześcijańskiej. Dzień, w którym życie zwycięża śmierć!
Świętujemy w gronie rodziny i przyjaciół. Wiosenna, ciepła aura wyjątkowo sprzyja. I nagle pojawia się ON. Jakże nie pasuje do radosnego świątecznego obrazu. Wynędzniały, skulony, chudy i brudny. Próbuje wypić łyk wody z kałuży, ale i ta prosta rzecz przychodzi mu z trudem. Wygląda, jakby życie w nim właśnie gasło…
Taki obraz zastaje pewna kobieta, z małej miejscowości obok Stalowej Woli. Reaguje natychmiast, zwracają się o pomoc do najbliższej fundacji. Dodzwania się bez trudu, a chwilę później na miejscu pojawiają się wolontariusze. Kobieta do ich przyjazdu cały czas czuwa przy potrzebującym zwierzęciu. Wolontariusze zabierają kota do siedziby fundacji i na miejscu dokładnie mu się przyglądają.
Zapach ropy unosi się w powietrzu. Paskudna wydzielina jest dosłownie wszędzie, zabiera oddech… Pchły i tona świerzbowca wydają się przy tym niczym. Kot z trudem oddycha… Jego iskra życia powoli gaśnie… Weterynarza! Natychmiast!
I w tym momencie zaczyna się walka z czasem. Bo każdy obdzwoniony w okolicy weterynarz nie zgadza się pomóc w święta lub nie odbiera telefonu. „Zapraszamy we wtorek” – tylko tyle udaje się usłyszeć w słuchawce. Gdzie jest najbliższa dyżurowa lecznica? Rzeszów – około godziny drogi… Wolontariuszka z fundacji, ze Stalowej Woli myśli chwilę i wykręca nasz numer. Jako fundacje wielokrotnie współpracowaliśmy i wspieraliśmy się wzajemnie w trudnych chwilach. Można rzec, że się przyjaźnimy. A kiedy do tego wszystkiego razem z prośbą o pomoc przychodzi zdjęcie sponiewieranego kota, trudno pozostać obojętnym.
Zdjęcie trafia na nasz wolontariacki czat. Potrzebny transport Stalowa Wola – Rzeszów, JAK NAJSZYBCIEJ! Pisząc te słowa, wolontariuszka ma świadomość, że nasi wolontariusze też mają rodziny, też świętują… że większość z nich jest dość daleko od potrzebującego kota. „To chyba ja jestem najbliżej, jestem u mamy, ale wracam dziś do Rzeszowa” – odpowiada po dosłownie chwili jedna z wolontariuszek. „U mamy” oznacza Tarnobrzeg, czyli miasteczko oddalone zaledwie 25 km od Stalowej Woli. Wolontariuszka oferuje szybką pomoc. Pakuje walizki, domowy świąteczny placek, tankuje auto i rusza w drogę. Po 20 minutach jazdy, kot jest już u niej w samochodzie. Po następnych 60 minutach docierają do dyżurowej lecznicy.
Pani doktor z lecznicy już na nich czeka. Od razu zaprasza do gabinetu i zaczyna badać kocurka. Temperatura nieco powyżej 36 stopni (hipotermia), świszczący oddech, nadżerki na języku, ropna wydzielina, potworne odwodnienie… a do tego opuchnięte opuszki przednich łapek, tona pcheł i świerzbowca. Decyzja może być tylko jedna – hospitalizacja. Po kilkudziesięciu minutach są także pierwsze wyniki badań. Test FeLV/FIV – ujemny i to chyba jedyna dobra wiadomość. W morfologii stan zapalny i anemia. W biochemii wysokie parametry nerkowe, wysoki poziom globulin i niski albumin. W obrazie USG nerki o cechach ostrego stanu zapalnego. Wstępna diagnoza – kaliciwioroza, a do tego niedożywienie i skrajne wycieńczenie. Rokowania bardzo ostrożne.
Nazwaliśmy go Iskier, bo Iskra życia wciąż się w nim tli, a my z całych sił staramy się, by rozniecić z niej prawdziwy ogień życia. Czeka nas długa, trudna i kosztowna walka, ale przecież ON też zasługuje na życie! Ilu minęło go obojętnie? Ilu odwróciło wzrok? Tego nie dowiemy się nigdy, lecz Przyjacielu, mamy nadzieję, że TY tego nie zrobisz. Prosimy, pomóż nam w walce o życie!
Ładuję...