Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Śmierć przychodzi cicho, niespodziewanie i nigdy nie pyta o zgodę. Zjawia się przed czasem, często bez ostrzeżenia. Pozostawia ból, rozpacz, poczucie bezsilności i tęsknotę. Gdyby dała nam jeszcze tylko jeden dzień. Tydzień. Miesiąc...
Maleńki Izi odszedł cichutko, pod osłoną nocy. Iziemu zabrała całe życie. Miało być szczęśliwe zakończenie, kochający domek i harce z przyszywaną siostrzyczką. Zamiast tego pozostała pustka, głęboki żal i łzy.
Nie spodziewaliśmy się jego śmierci. Nie rozumiejąc, co się stało, przeprowadziliśmy sekcję zwłok. Klatka piersiowa maluszka była wypełniona płynem. Pobraliśmy próbkę i wysłaliśmy do badania, chociaż jesteśmy pewni wyniku. Okazało się także, że Izi nie miał wykształconego jednego płuca z powodu wady rozwojowej układu oddechowego.
Słowa więzną nam w gardle, a łzy zamazują obraz świata. Żegnaj, mały wojowniku. Zawsze będziemy o Tobie pamiętać.
Maluszek czuje się dobrze. Apetyt ma troszkę mniejszy niż na początku, jednak bierzemy to za dobrą monetę. Nauczył się już chyba, że nie trzeba się najadać na zapas, że miseczka napełnia się regularnie…
Izi dużo jeszcze poleguje, „miuncy” czasem, gdy chce by go przytulić i pomiziać, ale generalnie jest bardzo dzielnym pacjentem. Grzecznie przełyka tableteczki i prawie wcale nie wierzga przy zastrzykach. Nasze Lekarki nie mogą go się nachwalić.
Pięknie dziękujemy wszystkim, którzy zainteresowali się losem kociątka. Jesteśmy Wam wszystkim bardzo wdzięczni za pomoc, bo działamy tylko dzięki Waszemu wsparciu.
Ostatkiem sił kicał od jednej posesji, do drugiej. Jego rozpaczliwe miauczenie rozpuściłoby serce największego twardziela. Niestety nie zdołało zmiękczyć wiejskiej rzeczywistości. A on tylko pragnął pomocy, miłości i odrobiny ciepła...
Izi został zauważony przez Panią Izę, która wyjechała na weekend, zaczerpnąć świeżego powietrza. Sielankę zburzył widok maleńkiego kociaka z odgryzioną lub utraconą w inny, brutalny sposób łapką, poniżej stawu łokciowego. Z kikutka sączyła się ropa z krwią, wyczuć można było odór zgnilizny. Zgłaszająca przemyła oraz opatrzyła ranę, jednak nie miała możliwości na stałe przygarnąć maluszka.
Smutek i żal połączony ze złością. Wiedzieliśmy, że nasza lecznica pęka w szwach, a stan kotów zbliża się do setki. Jednak ujrzawszy cierpiącego maluszka, nie mieliśmy sumienia odmówić mu pomocy.
Izi trafił do nas w sobotni wieczór. Od początku zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że łapka wymaga ingerencji chirurgicznej. Maluszek próbował stawać na kikucie, co skutkowało otwieraniem rany oraz nadwyrężaniem łapki.
Niestety wycieńczenie oraz zły stan fizyczny kociątka uniemożliwiały zabieg. W pierwszej kolejności nasze Panie doktor zadbały o nawodnienie, odkarmienie oraz pozbycie się stanu zapalnego u maluszka. Ogromnym problemem również były pasożyty, które zamieszkały w brzuszku kociaka. Gdy w pewnym momencie zwymiotował, oczy nas wszystkich otworzyły się bardzo szeroko. To białe największe widoczne na zdjęciu, to bardzo wypasiony tasiemiec, te mniejsze niteczki - glisty.
Kiedy Izi nabrał sił, przystąpiono do zabiegu. Pani doktor była zmuszona amputować łapkę w stawie barkowym.
Maleństwo dochodzi do siebie pod naszym czujnym okiem. Mimo cierpienia oraz głodu, jakie zdążył zaznać, Izi kocha człowieka bez opamiętania. Nawołuje nas, ciągle chce być noszony i tulony. Bardzo prosimy o pomoc dla maluszka.
Ładuję...