Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani,
Jacusia z nami już nie ma, ale za walkę jaką podjęliśmy uda się zapłacić ze zbiórki oraz z przekaż datek na FB.
Bardzo dziękujemy, że jesteście z nami i podjęliście tą nierówną walkę o zdrowie Jacusia.
Wczoraj późnym wieczorem Jacuś odszedł, serduszko stanęło :-(
Niestety dziś nastąpiło gwaltowne pogorszenie i nasza wolontariuszka była zmuszona jechać na cito do całodobowej kliniki. Sama wizyta świąteczna to koszt 160 zł . Wykonane zdjęcie rtg załamało nas, bo okazało się, że zapalenie płuc było tak silne, że tylko niewielki obszar pracuje. Jacus ma wdrożone kolejne bardzo silne leki, ale rokowania są bardzo niekorzystne :-(
Jutro miną 2 tygodnie od czasu gdy Jacuś trafił do kliniki. Cały czas było bardzo źle, kocurek miał płuca zalane ropą, nie jadł. Od kilku dni stan sie systematycznie pogarszał - spadała temperatura ciał, a kot leżał bezwładnie bez kontaktu z otoczeniem.
Telefony z kliniki nie napawały optymizmem i sugerowały skrócenie cierpień kotka. Wspólnie z weterynarzami ustalilismy jednak, że wdrażamy wszelkie możliwe leki i dajemy mu szanse do soboty wielkanocnej, bo w ten dzień o 15 klinika zostaje zamknięta na czas świąt....i wiecie co? Stał się cud !
Cud wielkanocny, Jacuś ocknął się, podniósł główkę, zaczął przełykać podawany pokarm. Przez święta jest u naszej wolontariuszki a potem wraca do kliniki na kontynuację leczenia.
Jeszcze zbyt wcześnie aby odtrąbić sukces, ale poprawa jest taka, że daje nam nadzieję :-)
Kocurek z działek walczy o życie, o każdy oddech. Zdjęcie rtg wykazało silne ropne zapalenie płuc. Jacuś niestety jest dzikim kotem i wszystkie zabiegi są wykonywane w sedacji. Codziennie ma ściąganą ropę z płuc. Z uwagi na to, że nie je ma założoną sondę do karmienia. Jest źle, ale weterynarze walczą o niego.
Kochani, sprawa z dzisiejszego popołudnia. Nasza wolontariuszka otrzymała informacje o kocie leżącym od wczoraj w deszczu, w krzakach. Kot nie je, ciężko oddycha, leje się z niego ropa. Kot to działkowy dzikusek, skoro nie je, to ciężko będzie złapać na klatkę łapkę, ale wolontariuszka jedzie spróbować.
Kot wygląda tragicznie, ma głowę zwieszoną, a do zaropiałego nosa przykleiła się ziemia i liście. Przy pierwszym podejściu resztkami sił ucieka na chwiejnych łapkach, na szczęście uciekł do szopy a tam, po zablokowaniu wyjścia udaje się dorwać ledwo żywego kocurka. Na sygnale pojechał do kliniki.
Jutro będziemy wiedzieć więcej o stanie kota, a dziś zaczynamy zbierać pieniądze na jego leczenie, bo działając pod wpływem impulsu, nie wzięliśmy pod uwagę, że nie mamy funduszy na leczenie tego kota, błagamy - pomóżcie.
Ładuję...