Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Szanowni Państwo,
nie wiem nawet jak mam dziękować, dług za Jaśmina został spłacony w całości. Udało się uzbierać niecałą połowę, a Pan Ireneusz, który wspiera nas w trudnych sytuacjach, dopłacił pozostałą brakującą kwotę bezpośrednio na nasze kontoa abyśmy mogli się rozliczyć. Bardzo dziękujemy każdemu z Was za pomoc. Bez rozliczenia się za Jaśmina nie moglibyśmy uratować żadnych koni z tego miejsca. Handlarz dostał pieniądze, nie wywiózł na rzeź mamy i maluszka.
Teraz idziemy po nie. Pomóżcie jeśli możecie.
Więcej informacji KLIK
Michał Bednarek
tel 506 349 596
Szanowni Państwo,
Dziś przychodzę do Was po ratunek. Nie dla Jaśmina, który już nie żyje ale dla tych, które zostały i ciągle czekają na pomoc.
Jaśmina poznałem w sierpniu. Stał uwiązany do drzewa, bo handlarz chwilę wcześniej go przywiózł i szykowali mu miejsce. I choć był widać było, że jego kondycja nie była najlepsza, był absolutnie piękny. Z tą swoją złotą, mieniącą się w słońcu sierścią, długimi rzęsami i z ogromną ufnością w oczach nie pasował do tego miejsca.
One nigdy nie pasują…
Podszedłem, pogłaskałem, przytulił się jak tylko koń potrafi. Zrobiłem kilka zdjęć by wysłać w świat z informacją, że szuka domu. Byłem przekonany, że ktoś go stąd odkupi. Co prawda na zadniej nodze widać było zmianę na stawie pęcinowym, ślad po czymś, co się kiedyś zadziało, ale Jaśmin nie kulał. Handlarz mówił, że pracował w zaprzęgu, a z nogą się nic nie dzieje.
Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem go ponownie we wrześniu. Stał w jednej z komórek, był chudszy niż poprzednio. Był markotny, zanosił się kaszlem co jakiś czas. Okazało się, że było u niego wielu oglądających, wsiadali nawet, zachwycali się jego spokojem pod siodłem, ale kupić nikt Jaśmina nie chciał. Każdy mówił, że kocha konie do czasu, aż zobaczył grubszą nogę z blizną. Miłość ulatniała się w jednej chwili. W świecie zwierząt gospodarskich najważniejsze jest, by się nadawać, a poprzeczka życia jest bardzo wysoko. Dobry charakter, niezmierzone pokłady cierpliwości, nawet uroda to za mało by zasłużyć na szansę i dobre życie. Jaśmin w ocenie wielu, nie zasłużył. Na nic…
Zmartwiłem się bardzo. Poprosiłem znajomego lekarza by go przebadał, mając nadzieję, że z nogą nie będzie źle i znajdzie w końcu dom. Okazało się, że Jaśmin nie może pracować. I nie noga była problemem. Handlarz, gdy usłyszał, że koń jest chory, nie chciał czekać ze sprzedażą z obawy, że Jaśmin umrze, a on straci pieniądze.
Nie mogłem się od Jaśmina odwrócić jak inni. Ufność w jego oczach, łagodność. Nie mogłem… choć wiedziałem, z czym będę się mierzył, a może właśnie dlatego nie byłem w stanie tego konia tam zostawić. Od tego handlarza kupiłem kilka koni, zgodził się wydać Jaśmina bez pieniędzy. Ustaliłem więc cenę, obiecałem, że rozliczę się za niego do końca października i zabrałem Jaśmina do domu. Do Benkowa. Do miejsca, gdzie nikt nie odwraca się od koni, które nie mogą pracować… nikt też nie wywozi do rzeźni zwierząt bardzo chorych.
Jaśmin dołączył do stada, poszedł na łąki do koni. Na noc schodził do swojego boksu, gdzie czekała na niego świeża słoma, pachnące siano, dobre musli. Ta piękna jesień była cała dla niego. Mienił się on, mienił się świat wkoło niego. Choć taki kruchy to wyglądał wspaniale. Spokojny i łagodny, skubał trawę mrużąc oczy, jakby chciał jej smak zapamiętać na zawsze.
Jaśminowi serce pękło 3 tygodnie później… miał poważną, nieoperacyjną wadę. Zabierając Jaśmina wiedziałem, że ratuję mu życie tylko na chwilę. Że ma mało czasu, ale wierzyłem, że będzie to kilka miesięcy, rok, może dwa. Że zdążycie go poznać osobiście, zobaczyć, jaki jest wspaniały, jaka miłość od niego bije. Nie zdążyliście… a ja w ferworze pracy wokół zwierząt, nie zdążyłem poprosić Was o pomoc w spłacie jego życia, nim odszedł. Ciągle liczyłem, że mam czas. Nie było we mnie zgody na jego śmierć. A może bałem się, że jak zamieszczę prośbę, zrobię cokolwiek, ta konstrukcja trzymająca Jaśmina przy życiu, zawali się. Tak bardzo chciałem, by żył. Tak bardzo…
Stało się inaczej. Jaśmin odszedł w nocy z 8 na 9 października. O tego dnia kilkakrotnie siadałem, by do Was napisać. Nie byłem gotowy, by zmierzyć się z ubraniem w słowa tego, co się stało. Potrzebowałem tych kilku dni, by ochłonąć. Przepraszam.
Dziś chylę przed Wami głowę i proszę o pomoc. Jaśmina nie ma już, ale trzeba go spłacić. Bez tego nigdy już nie dostaniemy szansy na wykup konia od tego handlarza. Jest tam starsza klacz ze źrebakiem, chciałem, byśmy jej pomogli, ale nie wiem, co teraz z nimi będzie. Jeśli nie spłacę Jaśmina w terminie, nie będzie możliwości kupna tej mamy z dzieckiem.
Szanowni Państwo, bardzo proszę o pomoc. Mam czas tylko do końca miesiąca na zebranie 7500 zł. Jaśmin był nauczycielem bezwarunkowej miłości. Uosobieniem dobroci. Nie mogłem go zostawić. I nawet wiedząc jak mało ma czasu, zrobiłbym znów to samo… Nie zostawia się koni w potrzebie. Nie zostawia…
O NAS
Działamy od 13 lat. Uratowaliśmy setki zwierząt. Prowadzimy warsztaty terapii zajęciowej w 31 placówkach, a w naszym ośrodku w Szewcach również hipoterapię, onoterapię i zajęcia edukacyjne. Nie zatrudniamy żadnego pracownika, wszystkie prace wykonujemy sami, bądź dzięki wsparciu naszych cudownych wolontariuszy.
Kontakt: 506 349 596 Michał Bednarek
www.fundacjabenek.pl
DZIĘKUJEMY ZA KAŻDĄ POMOC!
Ładuję...