Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani!
O zbiórkę walczyliśmy 5 miesięcy... "Zbiórka" to tylko słowo natomiast kryje w sobie tak ważne wartości... Bezpieczeństwo, wyżywienie, dach nad głową, ostoja, byt, godne życie... Tylko tyle, czy jednak aż tyle? pragneliśmy dla Naszego stada uratowanych koni. Wsparcie z 1% pozwoliło Nam pokryć tylko częściowo Nasze zobowiązania. Kwota zebrana na zbiórce pozwoliła na opłacenie 2 miesięcy bezpiecznego życia końskiego stada.
Dziękuję Wszystkim, którzy wsparli Nasze zwierzęta i do końca walczyli o każdy grosz...
Na dzień dzisiejszy kończąc zbiórkę pozostają mi tylko przemyślenia co z dalszym ratowaniem zwierząt?....
To właśnie pod Naszą opiekę trafiają konie z życiem na kredyt... To właśnie u Nas dostają czas, który nazywa się godną starością, godnym życiem i godną śmiercią... Wiele z Nich po raz pierwszy w swoim ziemskim życiu zaznaje miłości, opieki i szacunku. Wiele z Nich mimo ciężkich chorób przeżywa "swój czas" oszacowany przez weterynarzy, jako ten którego zostało Im niewiele. Angel trafiła do Nas z ciężkim nowotworem, siłą woli życia jest z Nami od 5-ciu lat... Mimo różnych ciężkich chwil dajemy jej wszystko czego potrzebuje. By każdy jej dzień, był tym najpiękniejszym... A gdzy nadejdzie czas rozstania, zapewnimy jej godne pożegnanie wśród tych, którzy ją kochają. Angel to tylko jeden koń z Azylowego stada. Mamy Ich dużo więcej. Pomóżcie Nam przetrwać, trwać i być... dla Nich...
Na zdjęciu najmłodsze azylowe, zimnokrwiste dziecko... Kaleka Babcia Mohita, którą udało się Nam zoperować zapewniając życie bez bólu, a także niewidoma na jedno oczko Babcia Viktoria z nowotworem gardła, która dożyje u Nas godnej śmierci...
To zaledwie kilka cudów życia, które są w Naszym Azylu... Tak wiele wspólnymi siłami dla Nich zrobiliśmy, tak wiele razem udało Nam się osiągnąć...
Nie tracimy nadzieji, choć każdy dzień rozwiewa ją obojętnością. Chcemy być dla Nich, chcemy tworzyć Ich bezpieczną Arkę.
Nie odwracajcie wzroku... spójrzcie w Ich oczy choć przez chwilę...
Likwidacja Stowarzyszenia, nie wiem czy jest jeszcze jakieś wyjście?
Głaskają mnie po głowie mówiąc, że WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE.... Ale tak naprawdę nic nie jest dobrze !!! Kilkaset osób pomaga przy wykupie skrzywdzonych koni, tych których życie jest, ale..... za chwilę może go nie być... Potem każdy idzie w swoją stronę, zapominając o losie tego zwierzęcia...i tu pomoc się kończy. Dla większości jednak chorych, kalekich i starych droga ratunku dopiero się rozpoczyna....I gdzie jestescie?!!! JUZ WIĘKSZOŚCI NIE MA !!! I co mam teraz sama zrobić? Oddać w adopcję? Ale, które? Kto weźmie kalekiego, chorego konia? Staruszka lub agresywnego zimnokrwistego? Z przewlekłą chorobą i na dożywotnim leczeniu? Odpowiedź jest prosta i ja ją znam... A Ty? Pomaganie, ratowanie zwierzęcych żyć jest tym co sprawia, że dostaję skrzydeł i wiem że warto... Jestem pełna nadzieji, że moja walka ma sens. Nie mam w życiu większej motywacji niż szczęśliwe zakończenie, ale... Tym razem Happy Endu nie widzę....
Znów głaskają mnie po głowie, będzie dobrze... Ale walczę już tylko Ja. Walczę o tych, których kocham... o Ich dom, początek i koniec Ich drogi....
"Miałem 5 miesiące, kiedy zabrano mnie od Mamy do tuczarni- Nasz Dante..."
"Byłam maszyną do rodzenia źrebiąt, bita i złamana do granic, aż po śmierć na targu w Skaryszewie- Nasza Laguna"
"Resztkami sił dżwigałem siodło w szkółce, aż padłem- Nasz Sonhar"
" Z Litwy przewieziono mnie na polską ziemię, by wsadzić w konserwy- Nasza Vetra"
" Umierałam na raty wskutek ludzkiego bestwialstwa- Azyl po rocznej walce pozwolił mi zasnąć- Nasza Fuksja"
"Latami skazana na cierpienie i bezduszność- zasnęłam spokojnie w Azylu- Nasza Zara"
To tylko garstka, tych które były, i tych które u Nas są....
Chciałabym nadmienić, że dziekuję Wszystkim którzy oddali swoje serca Azylowi od początku do....
Moja codzienna gehenna, nieprzespane noce i ciągły lęk co będzie DALEJ? Czy mogę zamówić pasze, czy będzie Nas stać na podstawowe potrzeby.... Na chwilę obecną NIE...
Głaskanie po głowie nie nakarmi moich zwierząt, jesteście potrzebni tu i teraz, na już, na wczoraj... Czy ratujemy Azyl? Decydujemy My Wszyscy!
Nie wiem jak prosić, nie wiem już jakie wartości są cenne dla ludzkich serc. Miłość i wspólny dom nie robią na Nikim wrażenia, rosnąca kolejka oczekujących na ratunek też jakoś niespecjalnie wzrusza. Upadek Stowarzyszenia walczącego o prawa zwierząt jakoś szczególnie nie wpływa na reakcje ludzi, by pomóc. Nie wiem już co robić... Kolejna faktura na prawie 10.000 tyś już jest. Prosimy o 3 miesiące życia dla istot żywych, które są pod Naszą opieką od lat. Ostatnia sytuacja to kaleka klacz, skrajnie wyniszczona, nie majaca siły już nawet chodzić... Przyjeliśmy, bo inaczej w tym stanie zarżnięto by ją w rzeźni... Ale to koniec !!! Jeśli nikt Nam nie pomoże poniesiemy klęskę...
Trwająca od zeszłego roku pandemia małymi kroczkami zabierała nam siebie. Każdego miesiąca budżet się uszczuplał, ubywało, ale nie przybywało… Coraz trudniej było z uzyskaniem pomocy. Najczęściej brakowało na te „przyziemne sprawy” jak utrzymanie, czyli opłacenie miesięcznego pensjonatu w wynajmowanej stajni. To dla nas prawie 10 000 tys. Wsparcie Rodziców Adopcyjnych znalazło zaledwie kilka koni, a i tak ze względu na ciężką sytuację w kraju wielu odeszło.
Każdego miesiąca walczyliśmy o przetrwanie. Walczyliśmy o byt ocalonego od śmierci końskiego stada. O końskie staruszki i końskie dzieci, o konie nieuleczalnie chore i kalekie. Każde z Nich trafiając do Azylu zapewniane miało wszystko, by żyło im się lepiej.
Podejmowane przez nas działania wielokrotnie udowadniały, że można pokonać nawet te najczarniejsze scenariusze. I tak chora na ciężki nowotwór Angel ma dobre wyniki i przybrała na wadze, babcia Mohita uniknęła eutanazji, po operacji wraca do życia, Loverboy mimo ogromnego kalectwa wciąż jest z nami, spisany na straty krzywy mały Dantuś dziś jest potęgą Azylu. I tak mogłabym wymieniać bez końca… Azyl jest mocą życia, jest miłością, jest ich ostoją, jest wszystkim, co mają!
Powstał w roku 2012 i od tego czasu uratował kilkadziesiąt zwierzęcych żyć. Stworzył koński dom, rodzinę, która się kocha, która jest ze sobą w doli i niedoli… Znam każde końskie spojrzenie, dokładnie wiem, kiedy chcą mi coś powiedzieć… Wiem, co czują i wiem, co nuci ich serce.
Są wszystkim, co mam, od lat mamy siebie dla siebie…
Stanęłam ostatnio na wzgórzu pastwisk tam, gdzie pędem ku wolności biegnie szczęśliwy koński tabun. Wokół zielone łąki, kilkuset hektarowe pastwiska. A ja zupełnie na rozdrożu dróg… Między miłością a realiami, między naszą końską rodziną a rzeczywistością. W głowie miałam tylko słowa przyjaciółki z Azylu: „Nic nie zrobisz, Karolina! Jeśli nic się nie zmieni, musisz pomyśleć o likwidacji tego miejsca… Ja też je kocham, ale za chwilę nie będziesz już miała jak zapłacić za Ich dom!”
Nie wyobrażam sobie życia bez nich, nie wyobrażam sobie rozłąki, nie wyobrażam sobie, że ich dom zniknie!
Bo jeśli tak się stanie to zniknę również ja, zniknie Azyl, umrze we mnie miłość, która powodowała, że rano otwieram oczy… Robiłam, co mogłam, by sprostać, ale nie mamy już żadnych oszczędności. Nic… Nie zmieniło się jedno - że dalej będę robić wszystko, by los nie zabrał nam siebie! Nie oddam walkowerem tych, którzy są moją duszą i sercem! Nie pozwolę na ich bezsilne rżenie i łzawiące spojrzenie przy rozstaniu! Nie pozwolę, by zwątpiły w swoje szczęście i poczucie bezpieczeństwa! Ocalone z targów śmierci Pajęczno, Skaryszew, wyrwane od handlarzy z terenu całej Polski, urodziły się na nowo w naszym domu… I tego nikt i nic nie może Im odebrać...
Potrzebujemy zabezpieczenia choć na 3 miesiące! Zabezpieczenia na już! W tym roku uzyskaliśmy wreszcie 1%. Niestety nie wiem, kiedy do nas trafi i jaka to będzie kwota... Apeluję do wszystkich ludzkich serc - pomożcie nam być i trwać!
Ładuję...