Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dzięki Wam udało się pomóc maluszkom :) Wszystkie kocięta mają domy :)
Podobno latem, w to samo miejsce, co nas, ktoś wyrzucił dwa inne maluszki. Ciocie mówią, że tamtym się nie udało, że jeden zaginął i nigdy go ciocie nie znalazły, a koteczkę zabiły pieski. Nas te pieski po prostu nie zauważyły w porę, by wiemy że z nami byłoby tak samo. Pani, u której nas wyrzucono, zobaczyła nas, zanim wypuściła pieski i dlatego żyjemy.
Wiemy, że wszystkie wyrzucone na ulicę kotki mówią Was to samo – że się potwornie bały, że nie wiedziały co się dzieje, że marzły. Tak dokładnie było z nami, zabrano nas od mamusi, z ciepłego pomieszczenia i zwyczajnie przerzucono przez płot. Dobrze że kotki są zwinne, bo inaczej byśmy sobie pewnie połamali łapki… Biegliśmy przerażeni do najbliższej sterty drewienek i tam się schowaliśmy, siedzieliśmy wtuleni w siebie czekając aż przyjdzie do nas nasza mama, bo zawsze jak płakaliśmy to do nas przychodziła…
Wokoło było ciemno i wiał lodowaty wiaterek a my płakaliśmy i zawodziliśmy ile sił w płuckach, mamusia jednak nie przyszła ani wtedy, ani nigdy potem. Rano zobaczyła nas miła Pani i poprosiła ciocie o pomoc. Przyjechaliśmy do miasta, do lecznicy dla kotków, jest lepiej niż w stercie drewienek, ale to nie to samo co domek. Nie jest nam zimno i mamy jedzonko, ale przez jakiś czas musimy mieszkać w metalowej klatce i nawet za bardzo nie mamy miejsca, żeby się pobawić. I za bardzo nikt nie ma czasu, żeby nas ponosić na rękach, pogłaskać czy przytulić, a my od urodzenia byliśmy blisko ludzi i bardzo ludzi kochamy…
Chciałam Was ślicznie poprosić o pomoc dla mnie i dla moich braci, pomóżcie nam uzbierać pieniążki na te wszystkie rzeczy, które nam ciocie muszą zrobić żebyśmy mogli z tej klatki wyjść…
Maleńka Jarzębinka i jej bracia – Kasztanek, Listek, Konfiturek i Dżemik zostali wyrzuceni w tym samym miejscu, gdzie Stella, kociątko, które latem zagryzły pieski. Nie wiemy, czy to dzieło tego samego mistrza nawigacji, czy sąsiadujące z nami gospodarstwo spodobało się kolejnej osobie, grunt, że tym razem właścicielka posesji usłyszała płacz kocich szkrabów, zanim wypuściła na zewnątrz swoje, nietolerujące kotków pieski. Zabraliśmy maluszki do lecznicy na podstawowe zabiegi. Zanim trafią do nowych domków muszą zostać odrobaczone, odpchlone, zaszczepione i musimy im zrobić testy na choroby zakaźne, a jesteśmy bez grosza. Tak dosłownie, bez grosza.
Jest jesień, sporo naszych kotów w azylu się nam pozaziębiało i ich leczenie pochłonęło wszystko co sobie na czarną godzinę odłożyliśmy. Błagamy Was o pomoc, żeby te kuleczki mogły jak najszybciej zacząć szukać swoich cudownych domków…
Ładuję...