Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy za wszystkie wpłaty na rzecz Juki. Dzięki Wam możemy pomagać, a liczba psów porzuconych, w stanie skrajnego wycieńczenia, wymagających natychmiastowych działań nie maleje. W tej chwili pod opieką Ducha jest już blisko osiemdziesiąt psów, choć ciągle mówimy, że już nie mamy miejsca (bo nie mamy). Zostańcie z nami, bądźcie nadal uczestnikami tego pomagania. Nasze działania i życie fundacji możecie śledzić na bieżąco w mediach społecznościowych (FB, IG, YT)
Najtrudniejszy pierwszy okres wyprowadzania psa ze złego stanu zdrowia i stanu ogólnego, odkarmiania, pielęgnacji jest za nami. Dziękujemy za dotychczasowe wsparcie, ale to ciągle za mało nawet na pokrycie dotychczasowych rachunków, a ciągle pojawiają się nowe, Juka - o dziwo?! - codziennie domaga się też jedzenia! To oczywiście żart, ale bardzo prosimy - nie zapominajcie o tej naszej podopiecznej, a ona na pewno odwdzięczy się Wam wirtualnym machaniem ogona.
Dzwoni telefon: przy trasie Warszawa-Gdańsk biega pies w typie bernardyna. Biega tak conajmniej półtora miesiąca. Nie daje się złapać, ani w żaden sposób odłowić. Pies jest sprytny, absolutnie nie można do niego podejść nawet na kilkanaście metrów. W dzień zazwyczaj znika.
Rafał - człowiek do zadań specjalnych w Duchu - jeździ, szuka, rozdaje ulotki z numerem kontaktowym, żeby jak ktoś zobaczy psa, od razu dzwonił z informacją. Po kolejnej nieudanej próbie odłowienia, umawiamy się z lekarzem weterynarii na strzelenie do psa ze środka usypiającego. Znowu wyjazd, kilkunastogodzinne poszukiwania i... Jest. Niestety jest też noc i nie ma szans na bezpieczny strzał. Powrót do domu i znowu przemyślenia jak to zrobić najlepiej. Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że wszystko dzieje się 300 km od Ducha. Każdy wyjazd pociąga więc za sobą ogromne koszty.
W sobotę rano dostaję informację, że pies wszedł na teren jakiejś firmy i został tam przypadkowo zamknięty. Natychmiastowa akcja kilku osób i udaje się. JEST. Po dwukrotnym strzale wreszcie zasypia. Okazuje się, że pies jest dość młodą, skrajnie wychudzoną suką z setkami kleszczy. I tu zaczyna się kolejna walka o życie. Juka - takie dostała imię - ma babeszję. Pomimo natychmiastowego podania leków, wyniki krwi lecą na łeb. Po dwóch dniach decydujemy się na przetoczenie krwi. Udało się.
Teraz Juka dochodzi do siebie. W związku z silnym osłabieniem wątroby, cały czas dostaje leki. Po usunięciu wielu gniazd kleszczy, ma też wszędzie obrzydliwe, sączące się rany, które również leczymy.
Teraz Przyjaciele, bardzo proszę, Wy pomóżcie Juce. Trzeba zapłacić ciągle narastający dług w lecznicy. Poza tym w związku z ogromną niedowagą, Juka pochłania ogromne ilości specjalnie dla niej przygotowywanego jedzenia i suplementów.
Bardzo proszę pomóżcie jej wrócić do zdrowia i uwierzyć w ludzi.
Z całego serca dziękuję za każdą podarowaną dla niej złotówkę.
Ładuję...