Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani Darczyńcy!
Z całego serca dziękujemy Wam za hojne wsparcie dla naszych osieroconych wiejskich kotów.
Dzięki Waszym wpłatom udało na nasze konto wpłynęła kwota 1518 zł - w całości przeznaczamy ją na karmę suchą i mokrą dla kocich głodomorów!
DZIĘKUJEMY!!!
Wiejskie koty zwykle nikogo nie obchodzą. Rodzą się po komórkach, stodołach - zwykle półdzikie, karmione jedynie krowim mlekiem, a i to "jak się przypomni". Większość maluchów nie dożywa dorosłości, dziesiątkowana przez choroby, niedożywienie, zabijana przez inne zwierzęta. Niechciane, zapomniane, tolerowane jako maszynki do likwidowania gryzoni.
Jest takie kocie stadko, które jednak kogoś obchodziło...
Kogoś sędziwego i ubogiego, kto dbał o nie, jak tylko mógł. Starszy Pan - trochę dziwak, trochę samotnik - przygarniał i psy, i koty. Codziennie maszerował do wiejskiego sklepu, by ze swojej głodowej renciny kupić im pożywienie. Sam nie dojadał, ale psy i koty nie cierpiały głodu.
Niestety wraz z nastaniem zimy Opiekun zaniemógł i został zabrany do domu opieki. Codziennie wydzwaniał do sąsiadów i prosił, by karmić jego podopiecznych, bo przecież on wróci, jak tylko minie zima... Ale kto na wsi przejmuje się kotami? Przecież one mają łowić myszy, a jeśli nie umieją i się nie wykarmią, to ich problem - kto to słyszał, żeby kota karmić?!
Nie było na co czekać - trzeba było działać. Psy zabezpieczyliśmy, a koty pozostawiliśmy w gospodarstwie, bo większość z nich jest dzika lub półdzika i nie mamy ich gdzie umieścić. Cudem udało nam się je wszystkie odłowić do kastracji. Stadko liczy 5 kocurów i dwie urocze kotki. Wszystkie są przepiękne i trudno się dziwić, że skradły serce Starszemu Panu...
Jest to bardzo smutne, ale wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Opiekun już do swoich zwierząt nie wróci... I nikt się losem tych kotów nie przejmie, więc jeśli im nie pomożemy, to przeżyją tylko najsilniejsze jednostki, a reszta umrze po prostu z głodu - bo nie potrafią zdobywać samodzielnie dostatecznej ilości pokarmu. Więc jeśli mają żyć, muszą być karmione. Zatem karmimy - już pięć miesięcy. A że stadko pokaźne, to i pokarmu pochłania niemało. Każda ilość jedzenia znika codziennie do ostatniego okruszka...
Koty nie doczekały się lepszych zdjęć, bo zwykle czmychają na nasz widok. Czasem jednak udaje się nam je zobaczyć, jak przyczajone w zaroślach czekają, aż wreszcie sobie pójdziemy, by mogły zajrzeć do miseczek. Codziennie czekają na pomoc. Warunki mają takie, jak widzicie na zdjęciach - mimo to nie narzekają i są wdzięczne, że ich Opiekun je uratował. Gdyby nie jego troska, większość z nich już pewnie by nie żyła...
Nie mamy serca zostawić je bez wsparcia, choć mamy już kilkadziesiąt zwierząt na utrzymaniu, a taka ilość pożywienia generuje spore koszty. Stąd nasza błagalna prośba: wesprzyjcie tę naszą zbiórkę! Wasze datki nakarmią wiecznie głode kocie brzuszki... Kocie stadko mieszka w mikro wiosce w gminie Przyłęk.
Ładuję...