Walczymy o życie kociaków ze śmiertelną panleukopenią

12 dni do końca
Wsparło 140 osób
2 920 zł (54,57%)
Brakuje jeszcze 2 430 zł
Adopcje

Rozpoczęcie: 27 Września 2023

Zakończenie: 6 Grudnia 2024

Godzina: 06:01

03 Października 2023, 16:56
Już 3 kociaki nam odeszły, musimy ocalić resztę

Pilnie potrzebujemy surowicy i lekarstw musimy ocalić 5 kociaków, które jeszcze żyją. Każda dawka surowicy dla 1 kota to 90 zł. Kociaki muszą dostać ją kilkukrotnie. Następnie wszystkie, nawet te szczepione będą musiały mieć powtórzone szczepienia. Każde takie szczepienie to około 70 zł. Dodatkowo codzienne kroplówki, antybiotyki, Zarzio...

Bardzo prosimy o pomoc, sami nie damy rady uratować maluchów. 

Pokaż wszystkie aktualizacje

02 Października 2023, 21:51
To panleukopenia, walczymy o kolejne kociaki

Dwa kochane maluszki odeszły. Robiłam wszystko by je uratować, a zostałam ze złamanym sercem i ogromnym długiem w lecznicach. 

Pozostałe maluchy wozimy na zastrzyki z surowicy. Modlimy się by to pomogło. Prosimy pomóżcie, nie mamy za co leczyć kolejnych kotków ;( została nam jeszcze siódemka, te ze zdjęć już niestety nie żyją

28 Września 2023, 21:00
Jest poprawa!

Maluszek zaczął jeść, ugniatać łapkami i tak mu się poszczęściło, że jedna z Cioć przygarnęła go na dom tymczasowy. Teraz będzie dochodził do siebie w ciepłym łóżeczku. 

Leczenie cały czas trwa, najbliższe dni będą decydujące. Przez 3 dni jego leczenie wyniosło nas łącznie 1332 zł i niestety na tym nie koniec. Bardzo prosimy o pomoc, potrzebne są środki na dalsze leczenie a my nie mamy jak spłacić obecnych zobowiązań. 

Błagamy, pomóż uratować Maluszków życie! 

Zaczęło się jak zwykle: cichutki koci płacz w krzakach. Maluszek wyczołgał się z nich płacząc z bólu i prosząc o pomoc. Jak zdesperowany musiał być ten mały, przerażony dzikusek, że mimo ogromnego strachu udał się po pomoc do przypadkowych przechodniów i dał się złapać?

Został przywieziony do nas prawie miesiąc temu w kiepskim stanie. Objawy wskazywały na koci katar, dostawał zastrzyki dużo dłużej niż inne maluchy, poprawa następowała bardzo wolno. Dodatkowo męczyły go robaki, biegunka, świerzbowiec i pchły. Walczyliśmy. Maluszek był dzielny i odkąd do nas przyjechał ani razu nie zapłakał.

Po 3 tygodniach bolesnych zastrzyków - radość, jak wtedy myśleliśmy wygraliśmy z chorobą. Koci katar ustąpił, apetyt wrócił i Maluszek nawet zaczął się bawić. Przeczucie mówiło mi jednak, że jest słabszy niż reszta. Zaczęliśmy ogłaszać go intensywnie do adopcji z nadzieją, że w czyimś ciepłym domku choroba nie odnajdzie go ponownie. U nas niestety ze względu na ilość kociaków choroby lubią się reaktywować.

Z każdym dniem nadzieja Maluszka na swój kącik gasła. Nikt nie zapytał nawet o tego małego, przeciętnego, nierasowego kocinę... Tuliliśmy, głaskaliśmy i mówiliśmy mu, że w końcu jego paskudny los się odmieni. No i odmienił się, ale nie tak jakbyśmy chcieli 😭

W poniedziałek 25 września kotek obudził się jakiś nieswój. Nie chciał jeść, a przy jego małym nosku i oczkach pojawił się paskudny, brązowy glut. Ciężko oddychał. Pobiegliśmy do weta i znów bolesny zastrzyk. Objawy wskazywały na nawrót kociego kataru. Smutne, ale zdarza się. Wykupiliśmy mu zastrzyki na kilka dni i z wetem miał zobaczyć się dopiero w piątek.

Już u nas musieliśmy przenieść go do oddzielnej klatki, by nie zaraził reszty. Zaczął strasznie płakać, myśleliśmy, że to z tęsknoty za przyszywanym rodzeństwem. Po jakimś czasie cichutko położył się spać i już nie płakał.

We wtorek 26 września miał już nie widzieć się z wetem, tylko lekarstwa w domu, miało być lepiej. Ale nie było. Brązowa wydzielina z noska była wszędzie na jego małym ciałku, wokół niego żółta plama. Popędziliśmy do weta. Zmienił mu leki i bardzo zmartwił się jego stanem. Nie wiedział czy uda się go uratować, kociak miał 40 stopni gorączki, okropnie płakał z bólu. Ja znam ten dźwięk, tak płacze kot, gdy odchodzi...

Z godziny na godzinę robiło się tylko gorzej. Już wiedzieliśmy, że musimy szukać kliniki, która przejmie opiekę w nocy. Diagnostyka trwała kilka godzin: dokładne badania krwi, testy, USG... Testy niczego nie wykazały, temperatura drastycznie spadła, okazało się, że narządy są poprzesuwane. Wada anatomiczna, czy ofiara znęcania? Tego nie wiadomo, trzeba zrobić RTG w kolejnej klinice.

Kociak pojechał do lecznicy całodobowej Sfora. Dalsze badania są w toku. Zapalenie płuc i toczy go jakiś nieokreślony wirus. Trzeba zrobić posiew.

Koszty leczenia Maluszka w klinice są straszne... Już w momencie oddawania kociaka trzeba było zapłacić 619 zł. Każda doba to 500-600 zł. Zderzyliśmy się z dylematem, próbować ratować mu życie, czy nakarmić resztę zwierząt które mamy pod opieką? Obyście nigdy nie musieli stać przed takim wyborem. Wcześniej wydaliśmy już kilkaset zł na jego leczenie u naszego weta, rachunku z pierwszej kliniki jeszcze nie mamy, ale sądząc po ilości badań również będzie zatrważający.

Każda złotówka to szansa dla Maluszka na życie. Błagamy o pomoc dla niego... 🙏

Pomogli

Ładuję...

Organizator
11 aktualnych zbiórek
3 zakończone zbiórki
12 dni do końca
Wsparło 140 osób
2 920 zł (54,57%)
Brakuje jeszcze 2 430 zł
Adopcje