Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani po raz kolejny wielki ukłon w Waszą stronę. DZIĘKUJEMY <3
Dzięki uzbieranym pieniądzom możemy już bez strachu że zabraknie kasy kastrować koty, nie tylko fundacyjne ale przede wszystkim te, których właścicieli na kastrację nie stać.
Jeszcze raz dziękujemy w imieniu tych, które dzięki Wam będą mogły spokojniej żyć :)
A na poniższej fotce pierwszy z kandydatów do zabiegu :) Jest ich o wiele więcej...
Właśnie otzrymaliśmy faktury za kastrację. Zalegamy lecznicy ok. 5000zł (faktury w załączniku).
Kochani - pomóżcie nam pomagać.
Kochani wciąż walczymy z bezdomnością, wciąż kastrujemy.
Do tej pory wykonaliśmy zabiegów za ok. 5tyś złotych, kolejne już poumawiane.
Bardzo prosimy o wsparcie.
Marzec jest miesiącem kastracji więc w wielu lecznicach koszt zabiegu jest niższy niż normalnie. Bardzo chcemy skorzystać z tej okazji bo dla kotów to jedyna szansa na normalne życie.
A pozdrawia Was kocurek, który również czeka w kolejce do zabiegu kastracji :)
A na kociec hurt kocich kastracji.
Szkoda że środków na nie jeszcze nie mamy i ciągle się zastanawiamy ile jeszcze zdołamy wyprosić zabiegów na kreskę...
Bezimienna kotka złapana na terenia Rzeszowa przez starszą schorowaną Panią. Pani próbowała 3 miesiące. A kiedy w końcu się udało okazało się, że najbliższy termin w lecznicy realizującej umowę z UM Rzeszów na kastrację bezdomnych kotów jest za tydzień :(
Pomogliśmy jak zawsze. A w lecznicy okazało się, że z pozoru dzika kotka okazała się być domowym miziakiem.
Oczywiście została wykastrowana, przeszła badania i pełną profilaktyke i trafiła do naszego tymczasu.
Meteor - kotek nie przyjęty przez miejscowe schronisko. Ponoć super sobie radził. Tak super że wymagał pomocy weta.
Wykastrowaliśmy, znaleźliśmy dom. Oczywiście przeszedł całą ścieżkę profilaktyki i zabiegów, łacznie z testem, kastracją i zaczipowaniem.
Kotak przyjęta z okolic Rzeszowa. Czy ktoś się przejął jej losem? Chyba tylko my.
Wykastrowana, odpchlona, osrobaczona, zaczipowana...
Łańcut - miasto z pięknymi zabytkami, często odwiedzane przez turystów. Niestety i tu bezdomności nie brakuje.
Kotka Litka rodziła wielokrotnie. Ale jakoś nikomu nie przeszkadzało, że kolejne dzieci umierały lub rozjeżdżały je samochody. Teraz nastąpi koniec jej niedoli. Już po kastracji.
Oto kolejna kocia historia. Jakiś czas temu otrzymaliśmy zgłoszenie o nieufnej kotce z maluchami, która zamieszkała w ogrodzie domu. Dwójkę kociąt zgłaszającym udało się oswoić i znaleźć dla nich domy. Kocia mama i jak się okazało jej córka pozostały w ogordzie. Ich obecność nikomu nie wadziła, ale poproszono nas o pomoc w złapaniu i kastracji. Pomogliśmy, kotki zostały wyłapane, wykastrowane i wróciły w swoje miejsce bytowania. Te kilkaset złotych, wydane na zabiegi pozwoliło zabopiec mnożeniu się bezdomności. Ludzie, wdzieczni za pomoc, zgodzili się zaopiekować kotkami, zapewniając im jedzenie i ciepłą budkę. Czy dla takich chwil warto pomagać? Warto zainwestować? Jeśli zgadzacie się z nami i uważacie, że tak, prosimy wesprzyjcie naszą akcję.
Kolejna kotka - tym razem czarnula. Kastracja, odrobaczenie, odpchlenie. Koszt 220zł.
Kastracja to jedyna humanitarna i w pełni skuteczna metoda zapobiegania bezdomności zwierząt oraz 100% skuteczna metoda antykoncepcyjna. Tak w jednym zdaniu można określić to co robimy i co dalej chcemy robić.
Co miesiąc do fundacji trafia wiele kotów, które nie wymagają leczenia. Wymagają jednak podstawowej profilaktyki (odpchlenia, odrobaczenia) a przede wszystkim kastracji. Wiele z nich to dzikie koty, które później wracają w miejsce swojego bytowania. Ale dzięki naszej pomocy nie tylko nie będą mnożyć niechcianych kotów, ale przede wszystkim będą zdrowsze i szczęśliwsze. Bo natura jest silniejsza od nich...
Wiele z nich zostaje jednak w fundacji i znajduje nowe domy. Większość przed wydaniem zdążymy zaszczepić, przetestować na kocie choroby wirusowe FelV/FiV. Bohaterka ze zdjęcia głównego to Gina. Trafiła do nas z jarosławskiej ulicy (Jarosław - miasto na Podkarpaciu). Jak się okazało była w ciąży. Urodziłaby 4 maluchy - nikomu niepotrzebne.
Kolejna - Brysia (zdjęcie główne). Popatrzcie w te oczy. Czy nie ma w nich ulgi i szczęścia, że nie musi walczyć o byt swoich dzieci?
Zazulka - ok. 8 miesięcy. Po pierwszym porodzie. Dzieci umarły, bo pewnie nie potrafiła się nimi zająć. A może jej słaby organizm nie miał siły ich wykarmić.
Scania - choć młoda, to musiała rodzić wileokrotnie, bo macica rozciągnięta do granic możliwości. Co działo się z jej dziećmi? Któż to wie...
Puma - cudowna kotka, której ktoś najprawdopodobniej pozbył się, bo zobaczył, że zaszła w ciążę. Urodziłaby kolejne 5 kociąt. Pytanie tylko - po co? Kto by się nimi zaopiekował?
Robin - piękny, długowłosy. Szkoda, że nikt nie zadbał o jego kastrację. Może wtedy by nie szukał przygód i nie wyglądałby, jak wygląda.
Drodzy Darczyńcy i dobrzy ludzie - to tylko namiastka tego co w każdym miesiącu, każdego roku trafia do nas. Tych wszystkich przypadków nie byłoby, gdyby ludzie na pierwszym miejscu stawiali dobro kotów, a nie chęć posiadania maluszków, z którymi potem nie mają co zrobić i oddają w byle jakie ręce. To efektem tego są kolejne małe koty, których już nikt nie chce i błąkają się po ulicach - nie dożywając często nawet 3 miesięcy.
Za obsługę weterynaryjną każdego z tych kotów musimy zapłacić. To niemałe koszty biorąc pod uwagę fakt, że takich kotów miesięcznie trafia do nas kilka. Nie robimy dla nich akcji, bo wydaje się, że te 250 czy 300 zł nie gra roli. Ale jeśli jest ich już 10, to jest to 2500 zł lub 3000 zł. Ziarnko do ziarnka i zbiera się miarka... Tylko skąd brać fudusze na uzupełnianie tej miarki. Dlatego powstała ta akcja. Niech zadziała ta sama zasada - ziarnko do ziarnka... A pomożecie nam w robieniu wielu dobrych rzeczy - żeby koty były szczęśliwsze...
Ładuję...