Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani oreo szczęśliwy, jest mega grzeczny. Kocha ludzi, ale się boi ręki jak się chce go pogłaskać go. Ale wy pracujemy to, i już nie bedzie się bać niczego ... Udało się znowu dzięki wam kochani dziękujemy, 🥰🥰🥰❤❤
Bede walczyć do końca, nie odpuszczę, on musi żyć, on musi być szczęśliwy
Na własną odpowiedzialność przedłużam zbiórkę.
Umre razem z nim jak się nie uda
S T R A C H
Stoję pomiędzy innymi końmi, wciśnięty, brudny i poobijany… Nie mogę się ruszyć… Szukam oczami braci – przecież wiem, że gdzieś tu są… Czekam na jakiś znak, choćby na ciche parsknięcie, ale nikt się nie odzywa. Nagle słychać głośne rżenie… Ale nie wyraża ono szczęścia, wręcz przeciwnie – cierpienie, poddanie i… nadzieję? Wiarę? A w co tu wierzyć?! W te pozbawione uczuć istoty? Co my im zrobiliśmy? Przecież wiernie im służyliśmy przez te wszystkie długie lata… A oni nam się tak odwdzięczają? Nagle wielki i ciężki bat uderza o moje wychudzone ciało… Słychać cichutkie rżenie innych koni… Współczują mi… A ludzie? Nawet się tym nie przejęli. Dalej biją, kopią i popychają… Chcę, żeby to się wreszcie skończyło! Chcę umrzeć, cokolwiek! Wszystko mi jedno… Przecież śmierć, nie może być gorsza od tego co dzieje się tutaj, prawda? Kolejny bat uderza o moje ciało… Czuję, że zaraz nie wytrzymam, cienkie i słabe nogi uginają się pod moim ciężarem… Nie wytrzymałem, upadłem… Krew sączy się z moich ran ale nikt tego nie zauważa. Potem nastąpiła już tylko ciemność… * Otwieram powoli oczy – blask światła mnie oślepił… Czy to raj? Czy tak wygląda niebo? Spojrzałem na swe ciało… Moja sierść jest błyszcząca i czysta, co prawda z wieloma siniakami i krwawymi i ranami, ale jakże odmieniona! Grzywa i ogon wyczesane są jak od niepamiętnych czasów! Czy to raj? Słyszę rżenie – ale nie takie jak słyszałem wciąż przez ostanie godziny. To odgłos szczęścia! Wstaję. Moje nogi są jeszcze słabe, ale utrzymują mnie. Wokół mnie rozciągają się bezkresne pastwiska, które kryją soczystą trawę… Czy tak wygląda niebo? Wnet słyszę głosy ludzi, ale jakieś inne… Miłe, spokojne, przepełnione miłością… Podchodzą do mnie dwie osoby szepczą miłe słowa, przytulają, głaskają… Nareszcie znalazłem się w otoczeniu ludzi, którzy mnie już nie skrzywdzą… nie zranią… Odzyskałem nadzieję na to, że jeszcze tu na Ziemi mogę mieć prawdziwy dom… I przyjaciół, z którymi spędzę ostatnie swoje dni… w radości i spokoju z myślą, że jednak nie wszyscy ludzie są źli… Tutaj rozpocznę nowy rozdział swojego życia a zamknę ten stary, w którym żyłem tylko cierpieniem i bólem… Jak to jest, że jeden człowiek sprawia Ci ból, a drugi go uśmierza? Tego nie wiem i nie sądzę, abym się kiedykolwiek dowiedział… Ale wiem jedno – cierpienie minęło… I już się nie boję… Kilka godzin temu byłem w piekle, teraz jestem w raju… "
Pomóż oreo być szczęśliwym błagam was jak prosić nie wiem, pozostał nam strach i ból.
Kochani oreo nie przyjechal na weekend, ponieważ był hej na nas i na pana od którego bierzemy konika. Dziewczyna na pewnej grupie nas opisała. Że oszuści itp. Poczym dostaliśmy meila od pani z siepomaga, o wyjaśnienie podaliśmy numery i aby sami zadzwonili i sprawdzili czy kłamiemy. Okazało się że wszystkie zawarte informacje w zbiórce były prawdziwe. Dziewczyna usunęła post o nas ale zamieszanie zostawiła nam zajęło to nam 3 dni aby wyjaśnić zbiórka była wyłączoną. Do wyjaśnienia
Błagam pomóżcie nam
Kochani PILNE ❗❗❗❗
Potrzebujemy zaliczkę do jutra.
I w sobotę przyjedzie kasztan do nas, błagam ud, wpłacajcie 1 zł błagam będzie u nas to pan poczeka na resztę. Rozmawiałam z nim dziś bardzo długo i się zgodził na to, że możemy go zabrać po zaliczce i już można go leczyć badać itp. Mam nadzieję że nic poważnego mu nie dolega, ale tego nie wiemy ❗ proszę pomóżcie.
Jestem chłopczykiem na sprzedaż, chce żyć w nowym, spokojnym domku. Ale bez Was się to nie uda...
Mamy tylko 8 dni na zebranie pieniędzy, ale musi być zaliczka w kwocie 2000 zł. Na zaliczkę mamy 3 dni, boję się strasznie, ponieważ może się nie udać. Właściciel jest nie ugięty, jak nie dostanie zaliczki, to nie odbierze telefonu, boje sie że może mnie kupić handlarz. A wtedy już nikt mi nie pomoże. Wiecie, że handlarz kupuje konie i mówi, że chce dla wnuków, a my jedziemy na hak, dzieci! Tak, tak i właściciele nie wiedzą później, co u nas i gdzie jesteśmy.
Nie wiem, co mam wam powiedzieć więcej. Jestem załamana i zdruzgotana, wszystko na raz. Śmierć Ledy przeżywam strasznie, złamała mi serce doszczętnie, a dziś już pojawił się nowy koń. Nie wiem - czy tak miało być...? Ale wiem jedno że musimy zawalczyć!
Błagam was o pomoc. Mamy tylko te zdjęcia innych nie chce wysłać... Koszt jego życia to 8000 zł. Paliwo dla nas na drogę to 1000. Błagam, pomóż!
Ładuję...