Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Tak zachowuje się teraz Gal w mieście, zaraz po wyjściu z samochodu. Dodam tylko, że w momencie przejęcia go przez Ducha, oprócz agresji w stosunku do ludzi i zwierząt przejawiał też koszmarną agresję w stosunku do wszelkiego typu samochodów, motorów, a ciężarówek wprost nienawidził. Oczywiście nie potrafił również chodzić na smyczy.
Pomimo tego, że momentami jestem wkurzona, bo jeszcze to i tamto, to jednak myślę, że zrobił postępy i warto dać mu jakiś pieniądz w nagrodę :-)
Przy okazji pozdrawiam wszystkich, którzy notorycznie twierdzą, że praca z psem na łąkach i w miłych okolicznościach przyrody nie przenosi się na ulicę :-) Dodam, że Gal nigdy u mnie nie widział kolczatki, obroży elektrycznej, ani żadnych tego typu sadystycznych patentów. Nigdy też nie miałam saszetki i kieszeni wyładowanych smaczkami, więc pewnie się wyrównało :-)
Kiedyś był pięknym psem. Majestatyczny, wielki, dumnej rasy owczarek kaukaski. Kiedyś dawno temu... Nie wiemy, co wydarzyło się na przestrzeni lat, ale wiemy, że teraz byłby skazany na uśpienie z powodu agresji. Wina zawsze leży po stronie człowieka, tak pewnie było i tym razem. Obecnie przebywa w zamkniętym kojcu, do którego nikt nie wchodzi nawet sprzątać a jedzenie i wodę dostaje na wysięgniku. Straszne to i smutne.
Kaukaz trafił do schroniska w bardzo złym stanie psycho-fizycznym. Wykazywał dużą agresję względem ludzi i zwierząt. Został wyrzucony w Borzęcinie w lesie. Nie wiadomo, ile czasu tam przebywał. Przyjechał do schroniska 21.02.2018 r. Pies stanowił zagrożenie dla pracowników. Przez ok. pół roku szukano pomocy behawiorysty. Niestety nikt nie chciał się podjąć współpracy i pomóc Garou. Nie można było wejść normalnie do kojca, normalnie go nakarmić i normalnie mu posprzątać. Jednak dziewczyny (Ewa Mielczarek i Ewa Hagno) chciały, żeby żył. W czerwcu ubiegłego roku zgłosiły się do Fundacji Duch Leona z prośbą o pomoc i zabranie psa. Niestety wtedy nie było takiej możliwości, ponieważ tego typu prośby dostajemy codziennie i zawsze jest kolejka psów oczekujących na przyjęcie do nas. Po drobnych konsultacjach, pracownicy schroniska postanowili na własną rękę oswajać wielkoluda. Są małe postępy, ale dalsza praca w schronisku nie jest możliwa. Warunki temu nie sprzyjają – hałas, dużo ludzi, dużo zwierząt, dużo obowiązków... Jego pobyt w kojcu niczemu dobremu nie służy. Ponieważ dziewczyny non stop dzwoniły w jego sprawie i walczyły o szansę dla niego, teraz trafi do Fundacji Duch Leona.
Uratujmy tego nieszczęśnika! Potrzebujemy pieniędzy na przyjęcie psa do fundacji — na jedzenie, suplementy, badania. Na zapewnienie mu spokojnego miejsca — zagrody, gdzie będzie mógł pomalutku dochodzić do równowagi.
Serdecznie dziękujemy za pomoc!
Ładuję...