Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kicia dziękuje Wam, za nowe życie.
Miała nie żyć... padły na nią aż trzy wyroki brzmiące... EUTANAZJA. Tymczasem, dzięki Wam, dzięki Waszym spłatą i naszemu uporowi, Kicia żyje i ma się REWELACYJNIE !
Po poskładaniu łapki w Szczcińskiej klinice szybko doszła do siebie. Dziś śmiało możemy powiedzieć, że jest sprawnym i zdrowym kotem. Otrzymała też nowy dom i kochających ludzi.
Ta Kicia jest przykładem na to, że NIDGDY nie powinniśmy tracić wiary w to, że się uda. Nawet w tak beznadziejnych przypadkach ! ZAWSZE WARTO WALCZYĆ O ŻYCIE !
Malutka, bezbronna, zaczynająca, tak naprawdę kocie życie... Powinna bawić się, skakać i być wesołym kociakiem.
Jednak los bywa okrutny i dał jej od siebie "na początek" masę cierpienia i strachu. Przeżyła, choć została czterokrotnie skazana na śmierć... Dlaczego? Bo jej życie jest nic niewarte? Bo bezdomnych kotów jest za dużo i ich się nie opłaca ratować? Malutka kruszynka leżała przy drodze jak wyrzucony przez okno samochodu, śmieć. To maleństwo cudem uniknęło śmierci, choć już było bardzo blisko...
Mijało go dziesiątki aut, nikt się nie zatrzymał, poza jedną osobą, która w pierwszym momencie myślała, że to leżąca na poboczu reklamówka. Jednak intuicja wzięła górę i Pani zawróciła auto. Dosłownie w ostatniej chwili podniosła malucha z ulicy i uratowała przed nadjeżdżającym autem...
Okazało się, że to kocie dzieciątko, które ŻYŁO i bardzo cierpiało. Malutkie, pogruchotane ciałko, błagające o pomoc.
Pani przywiozła kotka do nas... Szukała pomocy gdzie się tylko dało, ale bezskutecznie. Kiedy zobaczyliśmy malucha, łzy napłynęły nam do oczu. Wyglądał jak kupka nieszczęścia. Brudny, smutny i nieszczęśliwy koci dzieciak. Szybko pojechaliśmy do weterynarza. Jego nóżka wyglądała paskudnie, była opuchnięta, bez skóry i bardzo śmierdziała. Zaczynała się powoli rozkładać... Dodatkowo miał opuchnięty brzuszek... to nie rokowało dobrze.
Pierwszy weterynarz... wyrok EUTANAZJA. My się na to nie godzimy, jedziemy szukać pomocy dalej. Drugi, trzeci i czwarty weterynarz. Kolejne wyroki: EUTANAZJA. Zabraliśmy kotka do Szczecina do dr Gugały, który zrobił prześwietlenie, obejrzał malucha i dał nam nadzieję: "To nie jest kociak do eutanazji, zawalczymy o niego".
Maleństwo miało połamaną miednicę i dwie tylne łapki, ale wiedzieliśmy, że trafił w najlepsze z możliwych rąk... Kolejne łzy, tym razem szczęścia, że wszystko będzie dobrze, a malutkie ciałko da się poskładać. W tym kociaku było tyle siły. Dostaliśmy nadzieję, że będzie żył i normalnie funkcjonował!
Kociak jest już po operacji, która udała się! Ma apetyt, bawi się, przy głaskaniu mruczy jak traktorek i... co najważniejsze, chodzi! Tupta swoimi malutkimi nóżkami i wychodzi mu to coraz lepiej.
Kochani, to przykład tego, by nigdy się nie poddawać. Kiedy ktoś nie daje nadziei, szukajcie kogoś innego, kto da jej nawet 1%. Każde życie ma wartość i każde zasługuje na to, by o nie walczyć. My zawalczyliśmy o to kocie istnienie... i nie pozwoliliśmy mu odejść. Doktorze Gugała, jest Pan wielki!
W chwili obecnej mamy do opłacenia faktury za operację i leczenie. Bardzo liczymy na Waszą pomoc... Oczywiście maleństwo szuka najcudowniejszego domu na świecie. Dziękujemy z całego serca za każdą pomoc.
Ładuję...