Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy za wsparcie naszych działań.
Pamiętam Jej historię i walkę, jaką stoczyłam o Jej życie. Najmniejsza w stadzie, najbardziej chora, najgorzej rokowała. A ja dziwnie się uparłam. Słowa Aleksandra - "Kota zawsze zdążysz uśpić" stały się mottem mojego życia.
Zbyt cenię każde istnienie, by bawić się w Pana Boga.
Różne słyszę opinię na temat sposobu swej pracy. Najczęściej pada stwierdzenie: trudna, wymagająca, oporna na łatwe rozwiązania, niechętna na pochopne decyzje. Opracowałam sobie prywatną ankietę, przedstawiam ją lekarzom, gdy słyszę hasło: eutanazja.
Muszą wypełnić, by mnie przekonać do podjęcia takiej nieodwracalnej decyzji, ze świadomością, że jest to jedyne słuszne rozwiązanie. Zawsze proszę o trzy mocne argumenty. Takie, na które bym nie znalazła riposty, nie przytoczyła konkretnego przykładu.
Podstawą do eutanazji w Fundacji Kocia Mama nie jest kalectwo, nie jest przewlekła choroba, nawet nie jest nią całkowita ślepota. Zawsze jednak uśpię kota, gdy jego życie przestaje być godne. Są granice ludzkiej opieki i ingerencji w los tych, którymi mamy się opiekować.
Wiktoria nie zmarnowała otrzymanej od losu szansy. Zbieg dobrych okoliczności sprawił, że opiekun - znalazca chorego miotu trafił na szczęście na Fundację, a potem opieką otoczyła Ją Kocia Mama. Mała, obolała kupka nieszczęścia z dnia na dzień, dzięki dobrej opiece i właściwemu leczeniu, nabierała ochoty na życie. Rosła, zaczynała się bawić, potem zapadła decyzja o przeniesieniu do domu tymczasowego. Jej oczy jednak nadal były w fatalnym stanie, wrzody i zachodzące trzecie powieki wywoływały ból i były zapowiedzią ślepoty.
Długie godziny spędziłam na konsultacji z prowadzącą lekarką. Chore oczy spędzały nam sen z powiek. Obie miałyśmy świadomość, że w takim stanie kotka nie może funkcjonować.
Upór w słusznej sprawie zawsze się opłaca, tak stało się i tym razem, w myśl przysłowia: kto szuka, ten znajdzie.
Trafiłyśmy na okulistkę, która podjęła się trudnego zadania operacji mającej na celu usunięcie obu wrzodów. Nie mając nic do stracenia, a zyskać mogłam wiele - korekta gwarantowała poprawę wzroku, więc podjęłam ryzyko.
Zabieg choć skomplikowany, bo pole operacyjne wymaga zegarmistrzowskich umiejętności, przebiegł pomyślnie i dzielna pacjentka po kilku dniach powróciła do domu tymczasowego. Dalsza pielęgnacja i rehabilitacja prowadzona była przez opiekunkę kociego przedszkola, w którym buszowała Wiktoria.
Takie rozwiązanie jest korzystniejsze przede wszystkim dla kota. Przebywanie w lecznicowej klatce jest dyskomfortem mimo troskliwej opieki. W rehabilitacji dużą rolę odgrywa psychika, zapewnienie kotu możliwości przebywania w domu procentuje szybszym procesem leczenia.
Koty tak jak ludzie, źle odbierają bodźce szpitalne i gdy tylko mogę je uchronić przed pobytem w klinice, zawsze wybieram tę opcję, jednocześnie zapewniając stałą kontrolę prowadzącej lekarki.
Wieści płyną dobre. Wiktoria wiedzie prym w kocim przedszkolu. Jest bystra, aktywna, zaczyna wręcz dominować. Nie jest już tą małą przerażoną kicią. Oczy systematycznie zakraplane zdecydowanie są w lepszej kondycji. Na ile wzrok uległ poprawie? W tej chwili jeszcze trudno nam to ocenić jednoznacznie. Najważniejsze jest, że zamierzony cel został osiągnięty, ocalone zostały oczy.
Ideą pracy FKM jest ratowanie kotów, a te słabiej widzące nie są czymś wyjątkowym w naszej organizacji. Prosimy o pomoc w opłaceniu kosztów leczenia Wiktorii.
Ładuję...