Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kicia za tęczowym mostem.
Bardzo dziękujemy Wam za walkę o Jej życie.
Nie wiem nawet jak to napisać.
Nie dopuszczałam do siebie takiego scenariusza.
W sobotę kiedy po 20 zadzwonił do mnie chirurg, miałam ogromne przeświadczenie, że to się uda..
W niedzielę po kolejnej rozmowie z lekarzem wiedziałam, że są komplikacje, że jest ryzyko ale nadal wierzyłam..
Wczoraj wiedziałam już, że kreatynina wzrosła dwukrotnie w stosunku do soboty, że kicia nie ma apetytu, że nie ma czucia w odbycie a w związku z tym nie załatwia się, że dodatkowo wyszło jeszcze zwichnięcie stawu skokowego.
Parametry nerek - to był najgorszy zwiastun, czucie w odbycie mogłoby wrócić albo żyłaby sobie i bez tego czucia bo jest to możliwe, staw skokowy też nie był największym problemem.
Dodatkowo miała wysięk z oczu, ale poza tym rana pooperacyjna ładnie się goiła, nie było obrzęku płuc ani płynu w jamie brzusznej.
Lekarka powiedziała, że jest nadzieja, że z tego wyjdzie bo takie przypadki się zdarzały ale potrzebujemy czasu żeby zobaczyć w którą stronę to idzie..
Wczoraj też dowiedziałam się, że aktualny koszt to 6.000..
Rozsypałam się kolejny raz..
Od dawna jesteśmy w dużo gorszej sytuacji finansowej niż rok, dwa czy trzy lata temu.
Musiałam mieć to na uwadze, zwłaszcza w sytuacji kiedy płatności dokonać muszę od razu bo z uwagi na współpracę z fundacjami, które nie płaciły swoich zobowiązań Multiwet nie wystawia faktur z odroczonym chociażby o 14 dni terminem płatności.
Muszę to uszanować.
Mogłam liczyć na bardzo fachowe informacje, o kartę leczenia wysłaną natychmiast po tym kiedy o to poprosiłam a nawet o zdjęcie kici, bo siedząc w pracy a po pracy ogarniając dom i dwójkę dzieci nie miałabym możliwości tam pojechać..
Cały wieczór wczoraj zastanawiałam się co robić mając świadomość, że kicia uzbierała ok 4 000 pln
Każdy kolejny dzień w szpitalu to dodatkowe koszty..
Wiem, że to tylko pieniądze ale stres w jakim jestem od piątku wynikający z tych kosztów i emocji związanych ze stanem kici - jest ogromny.
Brałam pod uwagę przeniesienie Jej do innej trochę tańszej całodobówki, łudziłam się, że Jej stan nagle się polepszy i będzie mogła zamieszkać w dt.
Obdzwoniłam wczoraj kilka osób żeby przedyskutować różne scenariusze.
Dziś po 11 zadzwoniła Pani doktor, którą znam jeszcze od czasów leczenia tam psów z Celestynowa, ponad 10 lat temu uratowała Moro psa, który spędził w Multiwecie miesiące walcząc z sepsą i już zawsze będzie dla mnie symbolem wiary w cuda.
Parametry nerkowe znowu wzrosły, przy tak małym zwierzęciu nie ma możliwości dializ, mocznik ponad 300, nerki praktycznie nie pracują, hematokryt 16 %, kicia dziś zaczęła się ślinić i leżała w zasadzie bez kontaktu, syndrom stłuczeniowy, kicia bez komfortu życia, cierpiąca.
W niedzielę wieczorem skontaktowała się ze mną rodzina kotki - nie chciałam wcześniej o tym pisać bo to i tak nic by nie zmieniło.
Miała dom i była kochana, była też kotem wychodzącym - opinie w tym temacie są skrajne wiem i nie chcę ich tu poruszać, nie będę też piętnować tych ludzi bo życie nie jest czarno białe.
Byli przerażeni kosztami i nie mieliby szansy ich pokryć ale kot był członkiem Ich rodziny.
Nie zdążyli do Niej pojechać.
Walka kończy się tam gdzie skala cierpienia została przekroczona.
Nie wyobrażam sobie, żeby dla własnego egoizmu walczyć o kolejny dzień..
Siedzę w tym świecie od 13 lat, a jednak nadal są sytuacje, które łamią serce i emocje, z którymi bardzo trudno sobie poradzić.
Biegaj szczęśliwa kiciu po drugiej stronie tęczy.
Z całego serca dziękuje całemu personelowi Multiwetu za ogromny profesjonalizm,wszystkim tym którzy wpłacili lub udostępnili moja prośbę o pomoc i lecznicy Amivet z Mińska, do której trafiła w piątek.
Koszt to 6827,64 - wszystkie informacje, kosztorys i kartę leczenia załączyłam do zbiórki.
Nie mam jeszcze faktury z Amivetu.
Brakuje ok 2800.. jeśli ktokolwiek będzie chciał pomóc to będę wdzięczna za każdą złotówkę.
Aniu - dziękuję, że się przy Niej zatrzymałaś i nie byłaś obojętna.
Widocznie tak miało być, że i ja miałam znaleźć się w tym miejscu i w tym czasie..
Nie była to łatwa i równa walka ale było warto.
Zawsze warto pomimo wszystko.
Kicia stabilna, parametry życiowe zachowane (glukoza, temperatura, ciśnienie)
Zrobiła siku pod siebie ale nie opróżniła całego pęcherza do końca.
Albo z bólu albo sa inne przyczyny.
Duża bolesność w obrębie jamy brzusznej lekarze wyłączyli opioidy ale ponownie je włączyli po 2 godzinach żeby nie cierpiała :(
Wzrastają parametry nerkowe (tu opcji jest kilka ale za wcześnie żeby o tym pisać, na razie trzymamy się wersji, że przyczyną jest zastój moczu w pęcherzu).
Załączamy pdf z lecznicy.
Nadal bardzo mocno prosimy o wsparcie, rokowania wciąż ostrożne.
Operacja kici trwała ponad 3 godziny. Rozmawiałam z chirurgiem, który operował. Jest w szoku, w środku wszystko wyglądało tak jakby cyt "ktoś Jej do środka wrzucił granat" przerwanie ciągłości mięśni, przerwanie kreski w jelitach. Na szczęście w jelicie nie było martwicy więc tu nic nie musieli wycinać. Pęcherz moczowy spastyczny, nawet przy uściśnięciu mocz nie wypływał, nie był uwięźniety w przepuklinie na około wszystkie mięśnie rozerwane. Pęcherz opróżnili przez nakłucie. Rokowania ostrożne, decydujące będą 24 do 48 godzin. Musi zrobić kupę, wysikać się ! I oby nic się w środku nie rozeszło. Leki rozkurczowe, obserwacja w szpitalu , cewnikowanie.
Chirurg sam jest w szoku bo nigdy takiego rozerwania mięśni nie widział, gdyby potrącił Ją samochód - miałaby jakieś złamanie, to wygląda zdaniem lekarzy na tępy uraz, mocnego kopniaka..
Trudno mi to pisać ale ludzie to potwory.
Dziś wierzę, że Ona da radę, jest silna, młoda i chce żyć.
Przepraszam Was za szczerość. Jest mi strasznie źle, smutno a moja bezsilność dziś rodzi emocje, których trochę się wstydzę, ale stawiam na szczerość. Gdzieś przez moment przeszło mi przez głowę, po co tamtędy jechałaś, po co zatrzymałaś się, żeby pomóc...
Nie mam siły pomagać, każdego dnia ścigać się ze sobą, z czasem. Chce żyć normalnie. Nie chce zasypiać z myślą, z czego opłacić weterynarzy. Dwa dni temu cieszyłam się, że mamy spłacone faktury, że mamy górką tysiąc złotych na bieżące potrzeby. Tysiąc złotych! Dziś ta radość się skończyła. Wczoraj odwożąc Syna do szkoły stanęłam przy dziewczynie, która stała przy kocie leżącym na poboczu naszej wiejskiej ulicy. Obydwie chciałyśmy pomóc. Inaczej nie potrafię - pomagam, kiedy widzę, że ktoś tej pomocy potrzebuje.
Zamiast na 8 do pracy pojechałyśmy do lecznicy w Mińsku, gdzie Ją zostawiłyśmy. 35 stopni, wychłodzenie... Po 13 dostałam informacje z lecznicy, w RTG brak widocznych złamań, temperatura się podnosi. Niestety w USG nie widać pęcherza, gdyby pękł byłby płyn w jamie brzusznej, ale płynu nie ma. Lecznica nie jest całodobowa, kicia pojechała na noc do Ani - dziewczyny, która Ją znalazła, jeśli do rana nie zrobi siku - do szpitala. Nie zrobiła... Dziś pojechała do Multiwetu, operacja musi być na Cito - pęcherz i jelita są w przepuklinie.
Koszt operacji Ok 3500, doba szpitalna 600-800. Nie wiem, ile po operacji będzie w szpitalu. Załóżmy 5 dni. Policzcie... Na koncie mam ok 2000 tys., muszę zapłacić kilka faktur (hotel, lecznica etc), czyli w zasadzie już nie mam tych 2000. Odbierając kotkę muszę zapłacić od razu, Multiwet nie wystawia faktur przelewowych. Życie. Światem rządzi pieniądz.
Masz miękkie serce musisz mieć twardą dupę. Nie wiem, co zrobię bez Waszej pomocy 💔
Ładuję...