Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Bardzo dziękujemy za pomoc King Kongowi. Obecnie nazywa sie Bandzior i jest w domu tymczasowym, który będzie Jego domem stałym. Jest już po szczepieniu i gdy tylko będzie to możliwe odbędzie się zabieg kastracji.
Nie wiemy, dlaczego kociątko miało zginąć w tak okrutny sposób, Nie wiemy, czy zostałoby rozszarpane od razu, czy straciłoby łapkę, dwie... wykrwawiało się godzinami. Może poparzone od gorąca, a może od toksycznych i trujących płynów. Nie wiemy, nie rozumiemy, dlaczego nie było stosownej reakcji odpowiedzialnych i powołanych przez miasto do pomocy zwierzętom.
Poranny telefon z prośbą o pomoc i my z ciężko chorymi na śmiertelne choroby kotami, z kotami starszymi, które raptem wczoraj miały bardzo ryzykowne zabiegi. Nie, to ponad nasze siły, ale wiedzieliśmy, że jak nie my to nikt. Na miejscu okazało się jak wielkie to wyzwanie i jak wielkie szczęście do tej pory miało kocię. Ogromny ruch, setki aut, a On ukrywający się w nich. Każde z tych aut mogło rozszarpać Jego delikatne ciałko na strzępy. Wystarczyłoby przekręcić kluczyk, nacisnąć guzik... Schronienie okazałoby się grobem... Ten nieustanny krzyk, krzyk o pomoc, krzyk rozpaczy. Jak można być tak obojętnym? Jak można być tak nieczułym? Tysiące ludzi.
Media obecne na miejscu stwierdziły, w końcu dotarł specjalistyczny sprzęt, specjaliści od trudnych i niemożliwych. Nie zawiedliśmy. Tym razem nie były potrzebne dni przygotowań, miesiące starań, by osiągnąć sukces. Wystarczyło trochę poczołgać się w piachu i smarze, nawdychać oparów wydobywających się z tłustych silników, przetrzeć rzeczy o ostre kawałki szkła. Tylko tyle.
Mały przestraszony kociak uciekał i chował się w silnikach kolejnych aut, a gdyby utknął? Kto rozbierze drogie auto bez przewożenia go? Mieliśmy dużo szczęścia, ale i spore doświadczenie w trudnych sytuacjach, gdzie trzeba wykazać się szybkim myśleniem. Stan naszych podopiecznych zapewne nie pozwoliłby na szybki powrót w to miejsce, a i nie było pewne, czy za godzinę nie wydarzy się tragedia.
Nadal nie rozumiemy, dlaczego pomimo obecności mediów, które przecież mają stały kontakt z organizacjami działającymi na tym terenie, musieliśmy zostać poproszeni o pomoc? Dlaczego SM, która była w dniach poprzednich nie powiadomiła tych instytucji, a może powiadomiła...? Nie wiemy, nigdy się już nie dowiemy. Uratowaliśmy kocię od straszliwej śmierci.
Dostał na imię King Kong. Jak bardzo był przerażony, że jeszcze cały dzień krzyczał zabezpieczony w gabinecie weterynaryjnym, a następnego dnia drapał. Jak niewiele potrzeba, by tak szybko zaufał i stał się ogromnym pieszczochem.
Nie mamy słów by wyrazić wdzięczność za pomoc jaką otrzymaliśmy na miejscu i nie ma słów by określić brak reakcji innych, tych, którzy powinni tam być na długo przed nami. Media, służby wiedziały. Nikt nam nie powie, że nikt w centrum miasta nie wiedział o kocięciu, które nieustanie krzyczy o ratunek.
Jak bardzo trzeba być obojętnym, aby w tak trudnej sytuacji, przy tylu chorych podopiecznych, musieliśmy ruszyć na ratunek, musieliśmy podjąć działania za tych, którzy mają za nie płacone, są one ich pracą, otrzymali na takie fundusze, pobierają wynagrodzenie. Ile razy będziemy pro bono wyręczać z pracy tych, których jest to praca? Ile razy możemy być niezawodni, zawsze gotowi i bezkonkurencyjni w niemożliwym i trudnym działaniu? A może jedno, małe kocie życie King Konga nie było warte zachodu innych? Tego też się nigdy nie dowiemy.
Kochani, King Kong i nasi podopieczni potrzebują ludzi o dobrych, wrażliwych sercach. Takich, którzy nie przejdą obojętnie. Czy Wy do nich należycie? Kastracje to bardzo skuteczna metoda starań o mniejszą bezdomność wśród zwierząt towarzyszących. Z góry dziękujemy za Waszą pomoc.
Ładuję...