Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Bardzo dziękujemy za pomoc dla Kitki !
Koteczka zakończyła leczenie, teraz czekają ją szczepienia i mamy nadzieję nowy, kochający dom. A wszystko to stało się możliwe dzięki Waszemu wsparciu!
Mawiają, że „na wsi koty są przecież potrzebne”. Jako wolontariusze kociej fundacji, wiemy o tym aż za dobrze… Jaki jest los wiejskiego kota? „Koty są potrzebne do łapania myszy, trzeba ich wiele, bo wszak żyją krótko...
Koty po kastracji robią się leniwe i przestają być łowne, a zatem stają się bezużyteczne. Przy gospodarce nie ma czasu zajmować się kotem po operacji, a z kociąt cieszą się dzieci.” Z takimi poglądami chyba każdy wolontariusz zderzył się nie raz, otrzymując odmowę poddania kotów bezpłatnej kastracji. Co jednak, kiedy kotów jest za dużo? Zawsze mimo woli zastanawiamy się, co kryje się za stwierdzeniem, że „małe kocięta kocury zjadły.” Ostatecznie, jeśli maluchów nic nie uśmierci w pierwszych miesiącach po urodzeniu, przed pierwszym okresem rozrodczym mogą rozpocząć nowe życie. Jednak wtedy zazwyczaj dziwnym trafem nagle „los” rzuca je kilka miejscowości dalej, gdzie muszą poradzić sobie same lub umrzeć. Przypuszczamy, że właśnie taki los, rok temu, spotkał naszą nową podopieczną – Kitkę.
Kitka pojawiła się nie wiadomo skąd na osiedlu domów jednorodzinnych pod Rzeszowem. Była zupełnie oswojona z człowiekiem i nie miała rozmiarów dorosłego kota. Ludzie mało przejmowali się jej losem, a ona radziła sobie jak mogła. Pomieszkiwała w budynkach gospodarczych, szybko urodziła dwoje kociąt. Kotami zaopiekowała się dziewczynka. Za kieszonkowe kupowała im karmę, oswajała, w tajemnicy zabierała do domu. Wiedziała też, że kocie rodziny szybko się powiększają. Na szczęście, w otoczeniu zmartwionej dziewczynki znalazły się dobre i mądre osoby. Do fundacji dotarła prośba o pomoc w kastracji i dzięki Waszej pomocy Kitka została poddana zabiegowi.
Po zabiegu, kocia mama szczęśliwie wróciła do kociąt, ale niedługo później wszystkie zwierzęta zniknęły. Minęło kilka miesięcy i niedawno Kitka pojawiła się znowu, z prawie dorosłą już córką. Młodsza kotka, Hailey, została wykastrowana i obie z mamą przebywają już w naszym domu tymczasowym. Dziewczyny są oswojone, miziaste, młode i piękne. Robimy wszystko, żeby jak najszybciej trafiły do adopcji i zaczęły nowe, lepsze życia. Niestety na drodze do szczęścia Kitki, stanęły problemy zdrowotne.
Kiedy Kitka trafiła do domu tymczasowego, kuliła się pod dotykiem, lało jej się z nosa, miała zaczerwienione oczy, a z uszu wysypywały się grudy odchodów świerzbowca i ropa. Kitka dostała wcierkę przeciwko pasożytom, doktor zaleciła też doustnie antybiotyk i krople do oczu. Maść na świerzb Kitka dostała dopiero kilka dni później, bo jej uszy były tak zapchane, że każdy ich dotyk sprawiał kotce ogromny ból.
Dziś Kitka czuje się już dużo lepiej. Z przyjemnością nastawia główkę do miziania, pozwala drapać się za uszami, wyleguje się w odkrytym legowisku zamiast chować w budce. Nadal dostaje leki, probiotyk i suplement wspomagający odporność. Kiedy wyzdrowieje, zostanie zaszczepiona przeciwko chorobom wirusowym. Przy okazji wizyty w lecznicy trzeba też zrobić Kitce badanie RTG. Blisko grzbietu, od strony ogona, Kitka ma na boku zagłębienie i bliznę. Dotykanie w tym miejscu sprawia jej dyskomfort i badanie pokaże, czy można jej pomóc. Wciąż więc dużo przed nami.
Dlatego po raz drugi prosimy Was o wsparcie dla Kitki. Pierwszy raz, gdy trafiła na kastrację, nie zawiedliście nas. Po trudnym starcie w życie, Kitce nareszcie dopisało szczęście. Po tym, co przeszła, już tak niewiele brakuje, by wreszcie zaznała spokoju i stabilizacji. Prosimy, pomóżcie napisać szczęśliwe zakończenie jej historii.
Ładuję...