Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
W gorący lipcowy dzień leżał zrezygnowany, odwodniony i głodny przy krawężniku pod budynkiem jednej z firm. Mijało go wiele osób, ale co kogo obchodzi jakiś brudny, chudy kot. Jechałam właśnie do starszych ludzi mieszkających 12 km od mojej miejscowości, aby zawieźć ich choremu pieskowi lekarstwa.
Kątem oka zobaczyłam kocurka, z daleka nie wyglądał źle. Pomyślałam, że w drodze powrotnej zwrócę uwagę, czy nadal tam jest. Po godzinie siedział w tym samym miejscu. Wyszłam z auta, dałam mu jeść, ku mojemu zdziwieniu zaczął z trudem połykać I jakby dziękując mruczał głośno. Decyzja zapadła, gdy zobaczyłam pyszczek i oczy oraz wystające kości. Mam 11 swoich, ale nie mógł ten biedak zostać na tym miejscu w takim stanie. Był bardzo słaby i posłusznie w dal się włożyć do transporterka. Na drugi dzień pojechałam do weterynarza, który wykonał badania i zabieg usunięcia martwych czarnych już fragmentów dziąseł i kości. Kotek musiał cierpieć od kilku tygodni, nie jadł, bo ropa w pyszczku i rany nie pozwalały na to. Badania krwi strasznie paskudne, w bardzo złym stanie. W dodatku test na fiv pozytywny.
Obecnie bierze leki i kroplówki Leczenie potrwa, ale jest nadzieja, bo kotek próbuje jeść, mruczy, chce żyć. Zabieg, diagnostyka i leki na ten moment wyniosły 680 zł. Potem dalsze badania i kastracja, leki i witaminy. Może się udać, ale sami nie damy rady. On zasługuje na życie. Jest przyjazny, łasi się. Znajdzie odpowiedzialny dom, tak bardzo, bardzo tego pragniemy. Pomóżcie!
Ładuję...