Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
W imieniu Yogiego, Coralgola, Uszatka oraz Pandusi bardzo dziękujemy za pomoc i wsparcie. Dziarskie maluszki są już odrobaczone i zaszczepione i z niecierpliwością wypatrują nowych domów.
Nasze maluchy rosną zdrowo! Apetyt i dobry humor ich nie opuszcza. Wszystkie mają już za soba pierwsze odrobaczenie oraz szczepienie, powolutku rozglądają się za nowymi domami. Jednak dopóki są pod naszą opieką musimy zapewnić im pełnowartościowe posiłki, żwirek, dopilnować dalszej profilaktyki. Dlatego grosik wsparcia dla nich wciąż jest tak potrzebny. W imieniu naszych sympatycznych "misiaczków" prosimy więc o pomoc.
Maluszki rosną, ich stan zdrowia jest już o wiele lepszy. Prosimy o kciuki w dalsze wsparcie bo jeszcze daleka droga przed nami do wydania ich do nowych domów.
"Nad rzeczką, opodal krzaczka, mieszkała..." - niestety nie będzie to zabawna opowieść o uroczej kaczce dziwaczce z głową pełną ciekawych pomysłów. Będzie to opowieść o dramatycznym losie czwórki kociąt i ich mamy.
Po raz pierwszy mama z kociakmi wypatrzona została w połowie maja. Mieszkała w krzaczkach, nieopodal domostwa, w którym być może szukała miejsca na stałe. Mieszkańcy, którzy ją zaczęli dokarmiać, nie umieli jej za bardzo pomóc, gdyż była to bardzo nieufna kocia mama. Przemykała przez ogród, cichutko, jakby nie chciała sprawiać kłopotów. Jednak los zdecydował inaczej. 21 maja mieszkańcy domu zobaczyli kotkę leżącą na ulicy. Nie żyła. Po obrażeniach wywnioskowali, że zabił ją samochód. Zabrali maluszki i próbowali im pomóc. Ogrzali, próbowali karmić. Ale maluszki nie chciały jeść. Płakały, szukały mamy.
Kiedy otrzymaliśmy zgłoszenie, nie mieliśmy nawet grama miejsca. Ale kocięta nie jadły już drugi dzień, a zaropiałe oczka nie wróżyły niczego dobrego. Telefon do zaprzyjaźnionej lecznicy i decyzja - ulokujemy je w szpitalu, a w międzyczasie może uda się znaleźć im miejsce w domu tymczasowym. Kocięta dojechały bardzo szybko do lecznicy. Nasze obawy potwierdziła pani doktor - koci katar.
Natychmiast wdrożono leczenie, bo dwóm kociakom już groziła utrata wzroku. To oznaczało również, że kociaki muszą pozostać pod opieką lekarzy w szpitalu. Lekarze walczą o ich zdrowie, a my prosimy o pomoc w sfinansowaniu leczenia i hospitalizacji. Dla nich - na lepszy start w nowe życie, które mamy nadzieję, będzie lepsze niż do tej pory.
*Postępy leczenia i dalszą historię kociaków zamieścimy w aktualizacjach.
Ładuję...